W ciszy bawić się nie da - odpowiadają urzędnicy na zarzuty o hałas
- Czy prezydent może zawiesić ciszę nocną? - pyta gorzowianin Karol. Bo przeszkadzają mu huczne, miejskie imprezy w centrum
Czytelnik mieszka w śródmieściu (adres i nazwisko do wiadomości „GL”). Zapewnia, że nie jest przeciwko zabawie, jednak zwraca uwagę, że ogólnomiejskich imprez jest coraz więcej, trwają nawet do 2.00 czy 3.00 w nocy i za każdym razem uprzykrzają życie mieszkańcom centrum. Bo niektórzy chcą spać, a nie słuchać łupania.
Pan Karol żali się nie bez powodu - dziś zaczyna się kolejny cykl zabawy: Koniec Lata Party. Imprezy potrwają do niedzieli włącznie. I... będzie bardzo głośno. Dziś ostatni koncert zacznie się 20 minut po północy, a w sobotę o 23.00. Dziwi się też, jak to możliwe, że urząd dając zgodę na takie późne hałasowanie w rzeczywistości odwołuje ciszę nocną. Gorzowianin podkreśla jeszcze, że podobne zdanie ma wielu mieszkańców, którzy jak on narzekają na nocne decybele.
Warto się wsłuchać
Sprawdziliśmy: urząd nie łamie przepisów. - Prezydent, burmistrz czy wójt ma prawo wydać zgodę na imprezę, określając godziny jej trwania. Nie jest to łamaniem ciszy. Ponieważ, o czym mało kto wie, nie ma w kodeksie czegoś takiego jak cisza nocna - mówi prawnik Krzysztof Grzesiowski. W takim przypadku (gdy impreza ma zgodę władz) służby nie każą jej uczestników ani organizatorów za decybele, bo jest to - mówiąc wprost - legalne hałasowanie.
Jednak Grzesiowski zaznacza: władze powinny wsłuchiwać się w głosy mieszkańców. I jeśli jest wielki sprzeciw czy masowe protesty, rozważać godziny trwania zabaw.
Problem w tym, że poza listem i telefonem od pana Karola nikt nie interweniował w sprawie hałasów powodowanych przez miejskie imprezy: ani w urzędzie, ani w naszej redakcji. - Szanuję zdanie pana Karola i przepraszam za niedogodności. Jednak jestem zdania, że trzy czy cztery imprezy w centrum w roku to nie zbrodnia. Widać to po frekwencji. Gorzowianie chcą się bawić. A jeśli chcemy, by miasto żyło, było radosne, to trzeba tę zabawę mieszkańcom umożliwić - mówi „GL” wiceprezydent Radosław Sujak, który odpowiada za kulturalno -imprezową stronę miasta.
To samo słyszymy od innych włodarzy. W Kłodawie Anna Mołodciak robi kilka imprez gminnych w roku. - Skargi? Żadnych. Ludzie raczej dziękują i bawią się do nocy - zapewnia. To samo słyszymy w Lubiszynie. Wójt Artur Terlecki przed tygodniem robił Miodobranie. Trwało jeszcze po 23.00. - Skarg nie było i nie ma. Pewnie, to hałas, ale mieszkańcy rozumieją, że czasami trzeba świętować - dodaje.
Może coś się zmieni
Pan Karol ma dla gorzowskich urzędników konkretne rozwiązania. M.in. sugeruje przenieść zabawy w plenerze na tereny za miasto albo do sąsiednich gmin (po uprzednim dogadaniu się z nimi). Lub ograniczyć moc nagłośnienia. Albo bawić się do 22.00.
R. Sujak odpowiada, że imprezy zostaną w centrum. - Siądziemy niedługo do rozmów z technikami i dyrektorami instytucji i rozważymy ustawienie sceny. Może da się tak ją umiejscowić, by muzyka z terenu przy Warcie nie niosła się tak bardzo do centrum - dodaje wiceprezydent.