W gwiazdach już widać szaleństwo
Astrolog Włodzimierz Zylbertal - filozof, psychotronik i badacz „zjawisk paranormalnych” wieszczy, co czeka Polskę w najbliższym czasie oraz tłumaczy, dlaczego obecna władza to dla astrologów „aniołowie zniszczenia”.
Obecną ekipę astrolodzy zgodnie postrzegają jako ludzi z misją - aniołów zniszczenia
Wiele osób przychodzi do Pana z pytaniem, co ich czeka. A ja proszę o szersze spojrzenie na tę kwestię. Co w najbliższych miesiącach i latach będzie z naszym krajem?
W Polsce narastająca fala ideologicznego szaleństwa, a w jego cieniu bardzo groźne umowy gospodarcze CETA (porozumienie o wolnym handlu Unii Europejskiej z Kanadą). Szczyt tego szaleństwa zostanie osiągnięty w okolicach 11 listopada tego roku. Jak pójdziemy na demonstrację, to możemy wrócić z niej obici przez różnych „patriotycznych, dzielnych chłopców”. Szaleństwo zacznie opadać późną wiosną przyszłego roku. Wysoce prawdopodobne są przyspieszone wybory, a w ich wyniku wymieszanie się i wzajemne zablokowanie wszystkich sił obecnych na dzisiejszej scenie politycznej. Licząc od dziś, cztery lata chaosu. Dopiero po roku 2020 zacznie wyłaniać się jakaś nowa jakość polityczna, nie tylko w Polsce zresztą.
Przecież PiS ma władzę, jakiej nie miała żadna partia w III Rzeczypospolitej.
Obecną ekipę astrolodzy dość zgodnie postrzegają jako ludzi z wyrazistą misją - aniołów zniszczenia. Bo do zniszczenia jest w Polsce sporo, na przykład funkcjonujące od początków III RP postrzeganie i traktowanie naszego kraju jako przed wszystkim zasobu taniej siły roboczej. Niestety, niszczenie postępuje bezmyślnie, iście po sarmacku, jak przed wiekami, gdy królewiątka trzymały na swoich dworach prywatne armie, upajały się swoją władzą i szarpały tę nieszczęsną Rzeczpospolitą, jak skrawek czerwonego sukna. Robiły to zresztą niemal wszystkie ekipy III RP, choć może mniej bezczelnie od dzisiejszych naszych wybrańców. Szkoda, bo w ideologicznym szaleństwie i politycznym zacietrzewieniu demoluje się te osiągnięcia, które ta III RP miała, a mogą też zginąć lub nie udać się wcale sensowne, przyszłościowe pomysły, jakie ta władza próbuje realizować.
Czarny obraz Pan maluje.
Ja nie maluję żadnego obrazu. Mówię, co przewiduje astrologia. A przewiduje ona, że ci, którzy teraz mają władzę, przewrócą wszystko, co jeszcze stoi, czyniąc w ten sposób miejsce dla czegoś nowego, czego jeszcze nie umiemy dokładniej przewidzieć. Jak tę swoją misję wykonają, historia zmiecie ich tak samo zaskakująco, jak ich do władzy wyniosła. Sądząc z obliczeń astrologicznych, najpóźniej jesienią 2017 roku ekipa ta straci swoje „kosmiczne zasilanie” i odwrócą się od niej jej dzisiejsi zaprzysięgli zwolennicy. Nie oznacza to oczywiście powrotu do status quo sprzed listopada 2015. Planety podpowiadają, że już dziś jest dobry czas dla wariatów, odmieńców, wizjonerów i marzycieli a od początku roku 2020, gdy po długim okresie marazmu nastanie czas „nowego” - bez stworzonych przez wizjonerów i marzycieli wielkich wizji i dalekosiężnych planów staniemy się smutnym zaściankiem. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo czego jak czego, ale wybitnych umysłów mamy sporo, tylko przebić się ze swymi ideami nie umieją.
Czy Kosmos rzeczywiście wpływa na nasze życie?
Bardzo mocno, ale nie tak, jak wyobraża sobie większość z nas. Nie ma działającej z gwiazd ponurej siły, która definiuje czyjś los. Horoskop działa, bo coś nas kręci - choćby ładna dziewczyna. Staramy się o nią i jak popatrzymy w horoskop, to okaże się, że ona jest w nim zapisana.
Nie dążymy podświadomie do tego, co przeczytamy w gazetowym horoskopie?
Jeśli człowiek jest niestabilny emocjonalnie, to tak będzie. Na dobrą sprawę horoskop działa wtedy, gdy sami o tym nie wiemy. Jak rozbije pan samochód, to astrolog spojrzy w horoskop i powie, że w chwili kraksy spotkał się Mars z Uranem. A dla pana będzie to tylko rozlany olej, na który najechał pan w tym nieszczęśliwym momencie...
Telewizyjne wróżbiarstwo kwitnie, chociaż ludzie kpią z astrologii i horoskopów.
To wpływ światopoglądu naukowego. Nauka wprawdzie świetnie opanowała świat materialny, ale wciąż nie ma wielkiego pojęcia o świecie wewnętrznym. Nieco naiwnie próbuje redukować bogactwo ludzkiego przeżywania do mierzalnych parametrów pracy mózgu. Towarzyszące nauce, od jej oświeceniowych początków, przeświadczenie o wszechmocy człowieka, o tym, że ludzki umysł jest jedynym źródłem woli, z definicji nie dopuszcza twierdzenia, jakoby siły inne niż psychiczne i społeczne miały na nas wpływ - a o takich właśnie „innych” siłach uczy astrologia.
To chyba oczywiste, że dla człowieka racjonalnego takie siły nie istnieją.
Oczywiście, bo jemu się wydaje, że decyzję podejmuje samodzielnie lub pod presją znanych czynników zewnętrznych. Tylko dziwnym trafem momenty podejmowania takich są zawsze widoczne w horoskopach. A tak się składa, że jak się ma komornika u drzwi, permanentne cierpienie w psychice albo śmiertelną chorobę w organizmie, to racjonalność słabnie i pomocy szuka się u uzdrawiacza albo astrologa. Oj, niejednego ja widziałem takiego „twardziela”, co nie tylko z astrologiem, ale i z samym diabłem pakt by zawarł, żeby mu tylko ulżyło. Wiedza „nieracjonalna”, choćby taka, jak astrologia, często w takich przypadkach pomaga skuteczniej niż akademicka. Zupełnie więc nie rozumiem, dlaczego się ją tak prześladuje. Bo nie jest ona ani śmiertelnym wrogiem religii, ani światopoglądu naukowego. Jest tylko systemem wiedzy względem dzisiejszej nauki alternatywnym, co nie oznacza, że od razu gorszym. Jako taka mogłaby mieć swoje wcale godne miejsce, na przykład jako element wykształcenia psychologa, coacha, kadrowca, pedagoga, lekarza... No, chyba że chodzi o znaną od tysiącleci walkę o duszyczki - wtedy nie mam dalszych pytań, dobrze wiem, kto tu rządzi.
Z usług astrologa korzystali w przeszłości Ronald Reagan, Neron, a Stefan Batory zwrócił się do angielskich nekromantów w sprawie swojej przyszłości. Zygmunt August próbował z pomocą mistrza Twardowskiego wskrzesić Barbarę Radziwiłłównę. Władza często szukała pomocy w gwiazdach.
Zapewniam, że nadal władza korzysta z pomocy astrologów, ale dziś prawie nikt z rządzących do tego się nie przyzna, przynajmniej w naszym kręgu kulturowym. Żyjemy, deklaratywnie przynajmniej, w epoce rozumu, zapoczątkowanej w czasach oświecenia. Wtedy, w imię kultu rozumu, wszelką wiedzę „nierozumową” skazano na niebyt. Jeśli ktoś dziś odczuwa i uważa inaczej, niż narzucają to oświeceniowe dogmaty, uznawany jest oficjalnie za oszołoma, a nieoficjalnie często daje mu się szansę, niech anonimowo służy możnym tego świata... Co prawda dziś nadwornego astrologa czy wróżbitę często zastępuje psychoterapeuta lub coach, jednak oni zazwyczaj nie potrafią trafnie przewidywać - a astrolog ma ku temu narzędzia o niebo od psychologii i coachingu skuteczniejsze... W układ planet potajemnie zerkało CIA, FBI, KGB, Securitate i Mao Zedong. A już całkiem jawnie Ronald Reagan. Jego astrologiczna asystentka była wybitnym fachowcem - wszystkie znaczące osiągnięcia tej prezydentury, robione pod jej dyktando, zapowiadały sukces i rzeczywiście, Ronald Raegan przeszedł do historii jako ktoś, komu udało się zwyciężyć ZSRR.
Jaka jest najsłynniejsza współczesna przepowiednia?
W 1988 r. włoski astrolog zapowiedział nadchodzące niebawem olbrzymie problemy ZSRR.
Racjonalista powie, że przecież każdy inteligentny człowiek czuł, że koniec ZSRR jest blisko.
W połowie lat 80. ubiegłego wieku Związek Radziecki był wciąż postrachem świata, KGB było jeszcze potężną i bardzo wpływową organizacją, a niejeden z ochoczo dziś krytykujących astrologię racjonalistów snuł świetlane wizje rozwoju socjalizmu pod wodza Michaiła Gorbaczowa. Popatrzmy choćby na prasę z tamtych lat! A cudowne rozmnożenie opozycjonistów i tych, którzy „czuli i wiedzieli” nastąpiło niepojętym zbiegiem okoliczności po 1990 roku... Powtórzmy: astrologia nie kłóci się z rozumem, nauką, ani z innymi systemami wiedzy, ona te systemy umie świetnie uzupełniać.