W kinie 4D, ogólnie bomba
Na szczęście obyło się bez emitowania zapachów, a jeśli jakieś były, to i tak miałem katar. Nad scenami lotów ktoś się bardzo napracował i rzeczywiście, poczułem się lewitującym policjantem androidem w podniebnym radiowozie. Denerwowało mnie co prawda, gdy fotel przechylał się do przodu, no ale w końcu musiał, żeby za chwilę ekstatycznie walnąć mnie na plecy. Cudowne było również dmuchanie do uszka z dysz w zagłówku - bardzo dyskretne, zmysłowe nawet, nie to, co urwanie głowy w kabriolecie.
Deszcz, który się pojawia, gdy na ekranie leje z nieba, robił na mnie wrażenie do momentu, w którym zorientowałem się, że strużka wody wytryskuje z fotelu przede mną. Od tego momentu czar prysł i odczucia czysto zmysłowe ustąpiły lekkiemu zażenowaniu, sami się domyślcie. W każdym razie już w następnej scenie wcisnąłem WATER OFF, co oczywiście nic nie dało, bo ta woda jest kinie wszechobecna, podobnie jak wydmuchiwany dym, realistyczny prawie tak jak morskie bałwany, malowane na desce w XIX-wiecznym teatrze.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień