W Rzeszowie lepiej niż na wsi? Nowi mieszkańcy chwalą życie w mieście
W ciągu 10 lat na rozwój przyłączonych terenów Rzeszów wydał ponad 800 mln zł. Powstały szkoły, drogi, domy kultury i boiska. Dlatego 9 na 10 mieszkańców nowych osiedli deklaruje, że nie wróciłoby do okolicznych gmin.
Według aktualnych danych Rzeszów ma 188 377 mieszkańców, a jego powierzchnia to 120,4 km kw. Od 2006 roku przyłączono do niego wsie Biała, Budziwój, Bzianka, Miłocin, Przybyszówka, Słocina, Załęże i Zwięczyca. Przed ich włączeniem miasto liczyło 53,7 km kw. i miało 159 tys. ludzi, będąc najmniejszą stolicą województwa w Polsce.
I chociaż konsultacje społeczne w sąsiednich miejscowościach wskazywały, że nie ma pełnego poparcia dla zmian, dzisiaj nastroje na nowych osiedlach są bardziej zgodne.
Wyniki badań, jakie przeprowadzili właśnie naukowcy Wydziału Socjologiczno-Historycznego Uniwersytetu Rzeszowskiego, dowodzą, że poziom zadowolenia z życia na terenach przyłączonych do miasta jest bardzo wysoki.
Badanie na siedmiu osiedlach
Grupa kilkudziesięciu socjologów i studentów badania prowadziła na osiedlach Budziwój, Biała, Miłocin, Przybyszówka, Słocina, Załęże i Zwięczyca. Udało im się zdobyć opinie prawie 600 losowo wybranych osób. Celem ankiety było określenie poziomu satysfakcji z życia na osiedlach, jakie do miasta włączono w latach 2006 - 2010. Bzianki, która jest w mieście od stycznia, nie brano jeszcze pod uwagę.
- Wyniki dowodzą, że na siedmiu osiedlach 89,6 procent osób jest zadowolonych z włączenia do miasta. Co ciekawe, bardziej usatysfakcjonowane są kobiety, wśród których poziom zadowolenia to aż 94,1 procent
- mówi dr Hubert Kotarski, socjolog z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Wyniki badania pokazują, że wśród zadowolonych ze zmiany granic najwięcej jest osób młodych. W przedziale wiekowym 18-24 lata zmianę pochwaliło sto procent. Najwięcej niezadowolonych jest wśród ludzi w przedziale wiekowym 50-64 lat.
- 16,2 procent z nich nie jest zadowolonych z wejścia do miasta. Ale pozostałych 83,8 procent przepytanych w tej grupie także chwali powiększenie Rzeszowa, więc trudno mówić o złym dla miasta wyniku - ocenia dr Kotarski.
Trochę miasta na wsi
Na pytanie, jak oceniasz zmiany na swoim osiedlu po włączeniu go do Rzeszowa, 93,2 procent odpowiedziało, że pozytywnie. Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa, jest przekonany, że to efekt inwestycji poczynionych przez miasto na nowych terenach.
- Wydaliśmy na te tereny już ponad 800 mln zł. Nasze możliwości w tej kwestii są nieporównywalnie większe niż pojedynczych gmin. Duży może więcej, dlatego zachęcamy kolejne sołectwa, aby starały się o włączenie do Rzeszowa
- mówi wiceprezydent Ustrobiński.
- Jesteśmy zaskoczeni aż tak wysokim poziomem satysfakcji nowych mieszkańców, tym bardziej że na ich osiedlach ciągle jest coś do zrobienia. My jednak na ich wnioski reagujemy. Gdyby było inaczej, wyniki sondażu byłyby zupełnie inne - mówi Marcin Stopa, sekretarz miasta Rzeszowa.
Jako przykład podaje Załęże, które jest w mieście od 2006 roku.
- Kiedy spotykaliśmy się z jego mieszkańcami przed zmianą granic, prosili prezydenta o nową szkołę. Zgodnie z obietnicą powstała zaraz po włączeniu wsi do miasta. Ludzie chcą być traktowani poważnie i staramy się spełniać ich wnioski, dotrzymując składanych obietnic
- podkreśla sekretarz.
Jego słowa potwierdza Tadeusz Świgoń, który na Załężu mieszka od urodzenia. Zwraca uwagę, że szkoła, którą miasto wybudowało przy ul. Rubinowej, zupełnie zmieniła oblicze osiedla.
- W starym, ciasnym budynku uczyło się tylko 90 dzieci. Pozostałe były wożone przez rodziców do centrum Rzeszowa. Dzisiaj w nowej szkole jest 260 uczniów w klasach od pierwszej do szóstej. Mają do dyspozycji stołówkę i świetlicę. Warunki do nauki są nieporównywalnie lepsze, a ponadto rodzice mają ten komfort, że ich pociechy kształcą się na miejscu i nie trzeba codziennie dowozić ich w inne części Rzeszowa - przekonuje Świgoń.
Dodaje, że pod względem codziennego utrzymania osiedla zmiana jest również bardzo duża.
- Po pierwsze, w sezonie wiosenno-letnim raz w miesiącu służby komunalne koszą przydrożne rowy. Jaka jest różnica, można się przekonać wjeżdżając z Załęża do gminy Krasne. Tam trawa wzdłuż jezdni jest wysoka na metr. A po zmroku w okolicznych gminach latarnie są wyłączane. U nas światło świeci się przez całą noc. Zimą nie ma najmniejszych problemów z odśnieżaniem dróg - mówi Tadeusz Świgoń.
Podobne odczucia mają mieszkańcy osiedla Biała, które do miasta weszło z gminy Tyczyn oraz Słociny, przyłączonej z gminy Krasne.
- Mieszkając w gminie, zimą byliśmy często zostawieni samym sobie. Kiedy śnieg zasypał drogę i interweniowałem u sołtysa, proponował przejechać po niej koniem z podczepioną oponą. Zostawała jeszcze ewentualnie łopata i ręczne odśnieżanie. Dzisiaj przyjeżdża pług, piaskarka i problemu nie ma - mówi Robert Czaja, który na Białą wyprowadził się z miasta 20 lat temu.
- Główne i boczne ulice są asfaltowane i dobrze się po nich jeździ. A kiedy podlegaliśmy pod gminę, przy cmentarzu, gdzie mieszkam, nie było nawet chodnika - mówi Andrzej Gajdek ze Słociny.
W Urzędzie Miasta Rzeszowa przekonują, że podobne argumenty padają podczas corocznych, osiedlowych spotkań władz miasta z mieszkańcami. Zgłaszając swoje potrzeby, chwalą inwestycje w budowę dróg i chodników, szkół, domów kultury. O poziomie satysfakcji decyduje także większa dostępność kursów MPK, miejskie wydatki na ochotnicze straże pożarne i koła gospodyń.
Robert Czaja zwraca uwagę, że mimo urbanizacji osiedle Biała nie straciło swojego charakteru.
- Remontowane są drogi, powstają nowe chodniki i place zabaw. Mimo to zabudowa jest typowo wiejska. Tylko bliżej starej granicy miasta trochę się to zmienia. Ja mieszkam głębiej i póki co tego nie odczuwam. To dobrze, bo wyprowadzając się z Rzeszowa, szukałem spokoju.
Chociaż grupa osób niezadowolonych ze zmian jest znaczne mniejsza, jej zdania nie wolno bagatelizować. Na Białej i Budziwoju pretensje dotyczą przede wszystkim planowanej budowy drogi łączącej ulicę Podkarpacką z aleją Sikorskiego.
- Takie trasy nie powinny przecinać osiedli, ale należy je budować z dala od zabudowań - twierdzi Robert Czaja.
Na Załężu niezadowolenie wynika głównie z miejskich nakładów na sport.
- Za wiele rzeczy miastu należą się pochwały, ale akurat w kwestii sportu po zmianach granic jest gorzej. Tuż przed wejściem do Rzeszowa dotacja na naszą Koronę z gminy Krasne była wyższa. Dzisiaj z miasta dostajemy mniej pieniędzy. A do tego boisko i pawilon sportowy są w opłakanym stanie. Okoliczne gminy inwestują w stadiony. W Rzeszowie zadbany jest tylko ten, na którym gra Stal - uważa Tadeusz Świgoń.
- Zdajemy sobie sprawę, że potrzeb jest jeszcze dużo i wszystkie będziemy się starać sukcesywnie załatwiać. Zależy nam na tym, aby nowe tereny szybko się rozwijały, a ich mieszkańcy byli zadowoleni - deklaruje sekretarz Stopa.
Rzeszów chce dalej rosnąć
Aktualny wniosek o powiększenie granic Rzeszowa to propozycja włączenia od nowego roku Racławówki (gm. Boguchwała), Miłocina i Pogwizdowa Nowego (gm. Głogów Młp.), Jasionki, Zaczernia i Nowej Wsi (gm. Trzebownisko). Jest także propozycja połączenia miasta z całą gminą Świlcza. Decyzję w tej sprawie Rada Ministrów podejmie do końca lipca tego roku.