Paweł Stachnik

W styczniu 1946 r. w Ostródzie polscy sokiści i żołnierze stanęli w obronie napastowanych przez sowieckich żołnierzy mieszkańców

Sowieccy żołnierze na ulicy jednego ze zdobytych miast Fot. Archiwum
Paweł Stachnik

Wszystko zaczęło się od wizyty kolejarza Mariana Dumnego w sklepie przy ul. Kilińskiego. Był mroźny styczniowy wieczór, przed godziną 20. W sklepie było kilkunastu żołnierzy sowieckich kupujących papierosy, kiełbasę i piwo. Dwóch z nich zaczepiło Dumnego, proponując mu nabycie marynarki za 500 zł. Dumny nie miał takiej sumy, więc odmówił, załatwił sprawunki i ruszył do domu. Za nim ze sklepu wyszli wspomniani żołnierze, którzy nadal nalegali na transakcję. Gdy kolejarz ponownie odmówił, sterroryzowali go bronią, obrabowali z pieniędzy i butelki wódki trzymanej w kieszeni, a następnie kazali uciekać.

Dumny był jednak człowiekiem dumnym i nie chciał, by nim pomiatano. Udał się do dyżurnego ruchu i poskarżył na napaść. Dyżurny telefonicznie zawiadomił dworcowy posterunek Straży Ochrony Kolei, informując że „wojska sowieckie robią rabunki”. Nie był to pierwszy taki przypadek w Ostródzie, więc sokiści nie byli zdziwieni. Zastępca dowódcy posterunku wysłał z interwencją trzyosobowy patrol. W tym samym czasie w miejscowej Powiatowej Komendzie Milicji Obywatelskiej odebrano sygnał, że „żołnierze sowieccy rabują mieszkania”. Milicjanci stwierdzili na miejscu, że Sowieci wprawdzie nie rabują, ale natarczywie domagają się kolacji i kwater. To jednak wystarczyło, żeby po Ostródzie poszła plotka o napadających na Polaków sowieckich żołnierzach.

Bitwa Czterech Armii

Nakreślmy kontekst całej sytuacji. Na początku 1945 r. na terenie Polski ciągle przebywało wiele tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej. Pełnili tu służbę w garnizonach, pilnowali obozów jenieckich, pomagali zwalczać polskie podziemie. Dodatkowo szlakami kolejowymi i drogowymi przejeżdżały na wschód sowieckie transporty, wioząc z Niemiec zrabowane mienie i wracające do kraju oddziały.

- Większość tych żołnierzy zdawała sobie sprawę, że to ostatni moment przed powrotem do ZSRR, aby zdobyć łupy i zabawić się. Korzystali więc z okazji, nie przejmując się faktem, że są na terenie państwa sojuszniczego. Źródła z tamtego czasu są pełne doniesień o napadach, rabunkach, gwałtach i zabójstwach dokonywanych przez żołnierzy sowieckich w wielu polskich miastach, zwłaszcza w pobliżu dworców i kolei - mówi Andrzej Brzeziecki, historyk, autor książki „Ostróda ’46. Jak Polacy Sowietów gromili”, w której opisał ostródzki incydent. Sowieckie napady były jedną z plag nękających w tamtym czasie polskie ziemie.

Wróćmy teraz do Ostródy i wydarzeń z 15 stycznia 1946 r. Trzyosobowy patrol sokistów razem z Marianem Dumnym udał się do sklepu przy ul. Kilińskiego i zażądał od Sowietów oddania zrabowanych rzeczy. Ci jednak ani myśleli. Zarepetowali broń i zaczęli rzucać przekleństwami w stronę Polaków. Trzech sokistów i jeden kolejarz (bez broni) wobec kilkunastu uzbrojonych żołnierzy to nie był dobry stosunek, więc strażnicy rzucili się do ucieczki. Dwóch z nich Sowieci dopadli, rozbroili i do nieprzytomności pobili kolbami.

Wszystko to widzieli inni sokiści kręcący się po ul. Kilińskiego i ruszyli z odsieczą swoim kolegom. W odpowiedzi czerwonoarmiści otworzyli do nich ogień i wycofali się do pobliskich baraków Państwowego Urzędu Repatriacyjnego, które służyły im za kwatery i punkt etapowy. „Strzały rozniosły się po mieście i zaalarmowały sokistów, milicjantów, bezpieczniaków i żołnierzy. Wszyscy ruszyli w kierunku dworca. W pewnym momencie naprzeciw siebie stanęła Armia Czerwona oraz Straż Ochrony Kolei, Wojsko Polskie i Urząd Bezpieczeństwa. Szykowała się więc prawdziwa Bitwa Czterech Armii” - pisze w „Ostródzie ‘46” Andrzej Brzeziecki.
Obie strony otworzyły do siebie ogień. Sowieci celniejszy, bo Polacy musieli wycofać się i szukać ukrycia. Ponieśli też straty: zginęli sokista Czesław Kafarski i kapral WP Władysław Ludwicki. Okoliczności ich śmierci nie są jednak do końca jasne. Późniejsze oględziny ciał wykazały, że uderzano ich jakimś tępym i twardym narzędziem, a pociskami trafieni zostali prosto w piersi. Wygląda więc na to, że Sowieci schwytali ich, pobili, a następnie rozstrzelali…

Polowanie na Sowietów

Na miejsce starcia przybyły kolejne polskie posiłki i walka rozgorzała na nowo. Milicjant Jan Dudek wspominał, że ogień był tak silny, iż „musieliśmy się schować za mur spalonego domu”. Jeden z Sowietów wydał rozkaz „strielać wsiech Polakow”. Na ulicy słychać było jęki rannych i wołania o ratunek. - Jeden z sokistów na posterunku włączył syrenę alarmową, którą uruchamiano tylko w wyjątkowych sytuacjach. To zaalarmowało całe miasto - mówi Andrzej Brzeziecki. W kierunku baraków PUR pobiegli milicjanci i funkcjonariusze miejscowego Urzędu Bezpieczeństwa.

Milicjanci sformowali tyralierę i otworzyli ogień do czerwonoarmistów. Ci też odpowiedzieli ze swojej broni, a że nadal mieli liczebną przewagę przeszli do kontrataku. Polacy rozpoczęli odwrót. Sowieci dopadli jednego z milicjantów i zaczęli bić karabinami, a następnie uprowadzili do baraków.
Ogień na chwilę ustał, a z budynków PUR zaczęli pojedynczo wybiegać żołnierze sowieccy i salwować się ucieczką. Uciekinierów, ale i innych przypadkowych czerwonoarmistów, których w Ostródzie było sporo, zaczęli wyłapywać milicjanci, żołnierze i sokiści. Wokół baraków i dworca trwało polowanie na Sowietów. Złapanych rozbrajano, bito i poszturchując prowadzono na posterunek SOK. W walce i zamieszaniu także przeciwnik wziął jeńców: sokistę Jakuba Petasa i milicjanta Krzysztofa Kwiatkowskiego. Cywilni świadkowie twierdzili, że Sowieci „znęcali się nad nimi okrutnie”.
- Jednym ze schwytanych żołnierzy sowieckich był starszy lejtnant Piotr Sajenko, adiutant komendanta obozu jenieckiego w pobliskiej Iławie. W Ostródzie Sajenko znalazł się przypadkiem - prawdopodobnie pośredniczył w nielegalnej sprzedaży transportu cukru wiezionego z Niemiec. Lejtnant nie miał nic wspólnego z atakami na Polaków, starał się załagodzić sytuację i apelował o spokój. Niestety, został ujęty, pobity i w drodze na posterunek SOK zastrzelony serią z automatu oddaną przez jednego z polskich żołnierzy, oficera ze stacjonującego w Ostródzie 53. Pułku Piechoty – opowiada Andrzej Brzeziecki.
Z późniejszych zeznań świadków wynika, że w podobny sposób zastrzelony został jeszcze jeden czerwonoarmista. Prowadziło go dwóch sokistów, ale że opierał się, więc popychali go i zmuszali do marszu. A gdy żołnierz uderzył jednego ze strażników, drugi skosił go serią z pepeszy.
Wyprowadzić i…
Na posterunku SOK przy ul. Dworcowej panowała gorączkowa atmosfera. Przyprowadzono tam trzech ujętych Sowietów. Gdy z mieszkania na górze zszedł komendant posterunku Karol Hochlajter, zapamiętał „rozwścieczone twarze pełne zemsty i wzburzenia”. Ludzie - w większości pod wpływem alkoholu - krzyczeli i żądali, by się rozprawić z Ruskimi i pomścić śmierć kolegów. Co ciekawe, w żądaniach tych przodował funkcjonariusz miejscowego UB Kazimierz Kołodziejski, a także nieznany z nazwiska oficer WP z 53. Pułku Piechoty. Wrogość wobec jeńców rosła. W pewnym momencie zaczęto ich bić i znęcać się nad nimi. Jednego pobito do nieprzytomności.

Gdy na posterunek niespodziewanie dotarła wiadomość, że z podobno odsieczą dla jeńców zbliża się większa grupa Sowietów, Hochlajter wydał swoim ludziom rozkaz, aby schwytanych „wyprowadzić”. W późniejszym śledztwie jego podkomendni twierdzili jednak, że rozkazał jeńców „wyprowadzić i wykończyć”. On sam zeznał, że powiedział do wszystkich: „Wyprowadzić ich. Ja nie chcę mieć trupów na wartowni”. Jak było, tak było, ostatecznie trzech żołnierzy sowieckich wydano funkcjonariuszowi UB Kazimierzowi Kołodziejskiemu i grupie sokistów. Ci wyprowadzili ich i rozstrzelali. Dla zatarcia śladów zwłoki - uprzednio ograbione do samej bielizny - przenieśli w różne miejsca miasta.

Nocna strzelanina zakończona śmiercią siedmiu osób była zbyt grubym wydarzeniem, aby można ją było zatuszować. Następnego dnia śledztwo w tej sprawie rozpoczął Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa w Ostródzie (ten sam, którego funkcjonariusze brali udział w zajściach…), potem zaś przejął je Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa w Olsztynie. Szybko aresztowano najważniejszych uczestników zajść. Proces odbył się we wrześniu przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Olsztynie.

Oskarżeni (m.in. Kołodziejski, Hochlajter i podlegli mu sokiści) przyznawali, że owszem brali udział w zajściach, ale broń Boże nie bili sowieckich żołnierzy, ani do nich nie strzelali. Nie wiedzą też, kto ich zastrzelił, bo akurat tego nie widzieli. A poza tym byli pod wpływem alkoholu (co akurat odpowiadało prawdzie).

- Wyroki, jakie zapadły były zadziwiająco niskie. W czasie, kiedy karą śmierci szafowano w polskich sądach lekką ręką, uczestników wydarzeń w Ostródzie skazano na niewielkie odsiadki: od sześciu miesięcy do trzech lat, część zaś uniewinniono. Tylko jeden z sokistów, który nieopatrznie przyznał się do zabicia czerwonoarmisty, dostał 15 lat. I co ciekawe, z udziału w zajściach zupełnie wymazano żołnierzy WP z 53. Pułku. Oni mieli być poza podejrzeniem - mówi Andrzej Brzeziecki.

Z czasem ostródzkie wydarzenie popadło w zupełne zapomnienie. Teraz przypomniała je wydana właśnie książka „Ostróda ‘46”.

Paweł Stachnik

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2025 Polska Press Sp. z o.o.

Dokonywanie zwielokrotnień w celu eksploracji tekstu i danych, w tym systematyczne pobieranie treści, danych lub informacji z niniejszej strony internetowej, w tym ze znajdujących się na niej publikacji, przy użyciu oprogramowania lub innego zautomatyzowanego systemu („screen scraping”/„web scraping”) lub w inny sposób, w szczególności do szkolenia systemów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji (AI), bez wyraźnej zgody Polska Press Sp. z o.o. w Warszawie jest niedozwolone. Zastrzeżenie to nie ma zastosowania do sytuacji, w których treści, dane lub informacje są wykorzystywane w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe. Szczegółowe informacje na temat zastrzeżenia dostępne są tutaj.