Paweł Stachnik

W wojennym Krakowie

Austriacka pocztówka przedstawiająca bitwę o Kraków w grudniu 1914 r. Strzelają moździerze Skoda 30,5 cm. Fot. fot. archiwum Austriacka pocztówka przedstawiająca bitwę o Kraków w grudniu 1914 r. Strzelają moździerze Skoda 30,5 cm.
Paweł Stachnik

16 listopada 1914. Rozpoczyna się bitwa o Kraków. Podczas Wielkiej Wojny miasto zmaga się z trudnościami w aprowizacji, przymusową ewakuacją i przepełnieniem wojskiem. Twierdzą Kraków przestaje być w 1917 r.

Wiadomość o wybuchu wojny dotarła do Krakowa 28 lipca 1914 r. Tego dnia na murach i słupach ogłoszeniowych rozlepiono afisze z cesarską proklamacją o wypowiedzeniu wojny Serbii. Już trzy dni wcześniej ogłoszono mobilizację, więc miasto zaroiło się od poborowych zjeżdżających do koszar. Często brakowało tam dla nich miejsca, więc koczowali na ulicach, trawnikach i Plantach.

Na Błonia spędzono stada bydła, które miało być zaopatrzeniem krakowskiej twierdzy. Stało ono tam przez kilkanaście dni i, jak napisał w swoim dzienniku urzędnik magistracki Edward Kubalski, „nieopatrzone należycie i nienapojone padało dziesiątkami, tak że trzeba je było na miejscu zarzynać”.

Obydwa rosyjskie natarcia na Kraków odparto

W mieście panował entuzjazm. Wyczekiwana długo wojna wreszcie wybuchła, a pokonanie małej Serbii wydawało się formalnością. Z entuzjazmem żegnano wyjeżdżający na front krakowski 13. pułk piechoty, złożony w większości z krakowian.

„Trzynastacy” maszerowali na dworzec z animuszem, pod czarno-żółtym sztandarem z portretem cesarza, ale też z biało-czerwoną chorągwią z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Żołnierzy obsypywano kwiatami, pułkowa orkiestra grała „Mazurka Dąbrowskiego”, a maszerujący żołnierze śpiewali polskie pieśni. Żegnali ich przemówieniami wiceprezydenci miasta Henryk Szarski i Józef Sare.

W Oleandrach własną mobilizację organizowali strzelcy zjeżdżający tam z całej Galicji. Środowisko związane z niepodległościową konspiracją Józefa Piłsudskiego gorączkowo przygotowywało się do akcji. Nikt jednak nie podejrzewał, jak szybko wojna zastuka do bram miasta...

Bitwy o Kraków

Po początkowych sukcesach c.k. armii, która weszła do Kongresówki i odniosła tam kilka zwycięstw, inicjatywę strategiczną przejęli Rosjanie. Uderzyli na froncie południowym i w szybkim tempie zaczęli wypierać Austriaków na zachód.

3 września zajęli Lwów, 26 września oblegli Przemyśl, 14 listopada doszli do linii Wolbrom - Skała - Słomniki - Proszowice - Nowe Brzesko. Dwa dni później rozpoczęli atak na Kraków. Dowodzący wojskami austro-węgierskimi szef sztabu generalnego gen. Franz Conrad von Hötzendorf wykazał jednak zimną krew: nie dał się zamknąć w twierdzy i dokonał odpowiedniego przegrupowania.

Wyprowadził na północ i północny-wschód od Krakowa znaczne siły, wsparte potem częścią załogi twierdzy, i rozpoczął kontratak. W serii zaciekłych starć na tym obszarze (m.in. pod Iwanowicami, Jangrotem, Prusami i Goszczą) zaskoczeni Rosjanie - którzy mieli Austriaków za zupełnie rozbitych - zostali zatrzymani, a następnie odepchnięci od miasta na linię rzeki Szreniawy.

25 listopada zakończyła się tzw. pierwsza bitwa o Kraków. W tej zapomnianej dziś batalii zmagało się po obu stronach łącznie ponad 40 dywizji i blisko 400 tys. żołnierzy.

Odparte siły carskie spróbowały powodzenia na południu. Rosyjska 3. armia dowodzona przez gen. Radko Dmitriewa wyruszyła z Tarnowa i zaczęła posuwać się na zachód.

Zajęła Bochnię, Limanową, Nowy Sącz i w ostatnich dniach listopada doszła do Wieliczki i Dobczyc. Stamtąd do Krakowa był już tylko krok. 1 grudnia Rosjanie rozpoczęli artyleryjski ostrzał twierdzy ze wschodu i południowego wschodu, 5 grudnia zaś ruszył szturm.

Na bagnety

Ale i tym razem gen. von Hötzendorf zareagował właściwie. By odeprzeć atak przerzucił na południowo-wschodni odcinek frontu większość sił. Ogień do nacierających Rosjan otworzyła cała artyleria twierdzy. Ponad miastem strzelały dalekosiężne działa fortu Kościuszko.

Na zagrożone odcinki kierowano mobilne moździerze Skody kal. 30,5 cm zwane Chudymi Emmami i pociągi pancerne. Na krótkim fragmencie pierścienia Twierdzy Kraków, na linii Prokocim - Piaski - Kosocice - Rajsko, skoncentrowano niemal całą załogę, która odpierała tam ataki Rosjan.

Po kilkugodzinnej bitwie, w której dochodziło do walk na bagnety, Austriacy zatrzymali Rosjan, a następnie odepchnęli w kierunku Wieliczki. Druga bitwa o Kraków trwała jeszcze do połowy grudnia. Walki toczyły się m.in. w okolicach Grabia, Podłęża i Staniątek. Kres położył im austriacki kontratak wyprowadzony spod Limanowej. Rosjanie bojąc się okrążenia musieli wycofać się spod Krakowa na wschód. Miasto było uratowane.

- Twierdza Kraków, przez długie lata przygotowywana właśnie na taką okoliczność, tzn. rosyjski atak, spełniła swoje zadanie. Zablokowała marsz Rosjan na zachód i pomogła w ich odparciu. Gdyby Kraków został zdobyty, otwarłaby się droga na Śląsk, do Czech i do Wiednia, a wtedy być może losy wojny potoczyłyby się inaczej - mówi Henryk Łukasik, znawca dziejów Krakowa, autor książki „Twierdza Kraków. Wokół krakowskiej twierdzy. Epizody, bohaterowie, ślady bitwy o Kraków 1914”.

Bitwa o handel

A jak wyglądało życie codzienne zagrożonego wojną miasta? Już na początku sierpnia rozpoczęto budowę fortyfikacji polowych wokół twierdzy. Między poszczególnymi fortami stworzono całą sieć okopów i zasieków, które objęły miasto dookoła. Wjazd odbywał się w wyznaczonych miejscach.

By dostać się do miasta należało posiadać specjalną niebieską przepustkę okazywaną posterunkom na „drutach”. Mimo że c.k. wojska szybko zajęły przygraniczne tereny Kongresówki, granicę z Rosją utrzymano, a jej przekroczenie nie było łatwe.

Wszystko to sprawiło, że dowóz żywności do miasta stał się utrudniony, a to natychmiast zaskutkowało kłopotami z zaopatrzeniem. Brak środków spożywczych wywołał po pierwsze znaczny wzrost cen, po drugie powstanie czarnego rynku.

Sprzedawcy bez umiaru podnosili ceny, z czym magistrat starał się walczyć. Już 3 sierpnia 1913 r. ustanowiono kary za spekulację, czyli „lichwę żywnościową”, i nie były one niskie: grzywna do 1000 koron i areszt do trzech miesięcy.

Nie odstraszyło to jednak sklepikarzy od podnoszenia cen. Miasto zareagowało ogłaszaniem urzędowych list cen maksymalnych na produkty żywnościowe. Ich przekraczanie było karane. I tak np. według taryfy z 26 września 1914 r. bułka miała kosztować 4 halerze, mąka 62 halerze za 1 kg, słonina 2,24 korony za 1 kg, smalec 2,40 korony za 1 kg, a litr nafty 38 halerzy.

Sprzedawcy oczywiście nie stosowali się do taryfy i sprzedawali towary znacznie drożej. Wytaczano im za to sprawy sądowe, ale prawa rynku były silniejsze.

Wyścig między cenami rynkowymi a taryfami urzędowymi trwał przez całą wojnę. Sprzedawcy nieustannie podnosili ceny, a za nimi usiłowały nadążyć listy cen maksymalnych magistratu. Już w listopadzie 1914 r. artykuły codziennego użytku zdrożały od początku wojny od 50 do 200 proc.! Średni wzrost cen w tzw. handlu pokątnym był w 1918 r. aż trzynastokrotny. By zapewnić właściwą dystrybucję żywności, jesienią 1915 r. wprowadzono kartki na część towarów, a z czasem także zakazy używania niektórych produktów. To właśnie na tym tle w marcu 1915 r. magistrat zakazał robienia pisanek z jaj. Zakaz ten został formalnie odwołany dopiero w 2008 r.

9 sierpnia 1916 r. „Czas” informował o powiadomieniu rozsyłanym przez wiedeńskie MSW na temat używania koniczyny łąkowej jako… jarzyny, smacznej, pożywnej i łatwej do uzyskania. „Koniczyna dobrze przepłukana i przebrana, przyprawiona jako szpinak, zagotowana z drobną ilością mleka, masła (tłuszczu) i soli, smakuje jak delikatna fasolka strączkowa” - pisała gazeta.

- Kłopoty z żywnością utrzymywały się w Krakowie przez cały okres wojny. Dodatkowo władze austriackie wywoziły z Galicji środki spożywcze do innych części monarchii. Od 1917 r. w mieście odbywały się demonstracje głodowe, które latem 1918 przekształciły się w rozruchy - mówi Henryk Łukasik.

Mieszkańcy to ciężar

Drugim ważnym elementem wojennej sytuacji, jaki wywarł wpływ na oblicze miasta, była ewakuacja mieszkańców zarządzona przez dowództwo twierdzy. W obliczu spodziewanego oblężenia duża liczba ludności do wykarmienia byłaby bowiem niebezpiecznym obciążeniem.

Dlatego 14 września 1914 r. Festungskommando wezwało mieszkańców do dobrowolnego opuszczenia Krakowa. Odjazdy miały odbywać się z nowego dworca towarowego przy ul. Kamiennej, a bilety miały być bezpłatne. Ci, którzy chcieli pozostać, zobowiązani zostali do zgromadzenia zapasów żywności na trzy miesiące.

Komunikat o ewakuacji oraz wieści o posuwającej się naprzód armii rosyjskiej skłoniły wiele osób do wyjazdu. W pierwszych dniach Kraków miało opuścić 45 tys. ludzi, w większości zamożnych, których stać było na sfinansowanie pobytu w innych częściach monarchii. Wyjeżdżać nie zamierzali natomiast biedniejsi mieszkańcy, więc miasto przystąpiło do przymusowej ewakuacji. Mieszkania odwiedzały specjalne komisje wojskowo-urzędnicze, które sprawdzały stan trzymiesięcznych zapasów. W sytuacji ich braku pod lufami karabinów rodzinę odstawiano na dworzec.

Zdarzało się jednak, że sprytni mieszkańcy Zwierzyńca i innych biedniejszych dzielnic wyskakiwali za miastem z wolno jadących składów i „wracali pieszo, przekradając się sobie tylko znanymi szlakami przez straże i zasieki okalające fortecę”. Miasto opuścili urzędnicy, radni i prezydent Juliusz Leo oraz 60 tys. mieszkańców. Powroty zaczęły się w styczniu 1915 r. Drugą ewakuację zaplanowano na pierwsze miesiące 1915, ale ostatecznie do niej nie doszło.

- Ewakuacja miała sens. Nadmierna liczba mieszkańców oblężonej twierdzy utrudniała obronę. Pokazał to dobitnie przykład oblężonego przez Rosjan w roku 1915. Przemyśla, w którym prócz obrońców trzeba było żywić 18 tys. mieszkańców, co spowodowało szybsze wyczerpanie zapasów żywności i upadek twierdzy - mówi Henryk Łukasik.

Koniec twierdzy

Podczas wojny Kraków zmienił się w wielki garnizon i szpital wojskowy. Załoga twierdzy miała liczyć 100 tys. żołnierzy. Na szpitale zajęto m.in. szkoły wszystkich szczebli, budynki Uniwersytetu Jagiellońskiego, ASP, schronisko dla młodzieży ks. Lubomirskiego, dom ubogich Helców, schronisko dla panien w Łagiewnikach, niektóre budynki sądowe i klasztorne oraz fabrykę cygar.

Ludność cywilna mogła korzystać tylko ze Szpitala św. Łazarza i pogotowia ratunkowego. Zajęte budynki cywilne zaczęto zwalniać dopiero pod koniec wojny. W większości przypadków były one zniszczone i zdemolowane, a wojsko odmawiało wykonania remontów lub zapłacenia odszkodowania.

W 1917 r. zaczęto powoli luzować rygory związane ze statusem twierdzy. 5 sierpnia zniesiono posterunki na „drutach” i pozwolono na swobodny wjazd. W październiku zniesiono rejony z zakazem zabudowy, a w grudniu rozpoczęto przygotowania do likwidacji umocnień polowych. Przeznaczenie fortów głównych na cele magazynowe oznaczało faktyczny koniec Krakowa w roli wojennej twierdzy.

- Obalenia władzy austriackiej Kraków doczekał jako miasto wygłodzone, przepełnione wojskiem i - choć uniknęło poważniejszych walk - mimo wszystko trochę wojną zniszczone - podsumowuje Henryk Łukasik.

pawel.stachnik@dziennik.krakow.pl

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.