Wieczór we Lwowie
Lwów w rocznicę rosyjskiego najazdu. Późny wieczór, ale w centrum dużo młodych ludzi, a kawiarnie i bary pełne gości. O 21.00 większość zostanie zamknięta, pozostaną jeszcze restauracje w hotelach, ale około 23.00 ruch na ulicach zamiera. Od północy do 6.00 rano obowiązuje godzina policyjna, podobno ostatnio już mniej egzekwowana przez policję.
Wojny nie widać - na Wałach Hetmańskich spotykamy tylko jeden trzyosobowy patrol, wyposażony w karabiny maszynowe. Tego dnia przed południem były dwa alarmy, ale na szczęście nic się nie wydarzyło. Tu, oprócz donośnych syren ostrzegających o nalotach, wszyscy w telefonach mają specjalną aplikację, która informuje o zagrożeniach. Na wiadomość o lecących rakietach niektórzy chowają się w schronach (aplikacja podaje, skąd nadlatują: jeżeli od strony morza, to jest jeszcze 10 minut czasu, np. na dokończenie zakupów), ale na informację o samolotach mało kto reaguje. Na aplikacji można też obejrzeć mapkę pokazującą, jaki obszar został zaatakowany i gdzie spadły rakiety lub bomby.
Z wicewojewodą małopolskim Mateuszem Małodzińskim składamy kwiaty na Cmentarzu Orląt oraz na najnowszej kwaterze żołnierzy ukraińskich poległych na froncie. Dla tych, którzy pochodzą ze Lwowa lub okolic, odprawiana jest msza święta w kościele garnizonowym (dawny kościół oo. jezuitów), a potem specjalny autokar zabiera rodzinę na cmentarz. Msze odbywają się niemal codziennie, a czasem pod kościołem stoją dwa lub trzy autokary. Cmentarz żołnierzy świeci w ciemności setkami zniczy, a po świeżych kwiatach trudno rozeznać, kiedy odbył się pogrzeb.
Z panią konsul Elizą Dzwonkiewicz odwiedzamy ojców franciszkanów w kościele św. Mikołaja na Łyczakowskiej. To jeden z dwóch katolickich kościołów czynnych we Lwowie. Wszystkie pozostałe Sowieci zamknęli zaraz po wojnie, a po rozpadzie ZSRS zamieniono je na cerkwie grekokatolickie. Od lat trwają starania o odzyskanie kościoła św. Marii Magdaleny, mocno związanego z historią Polaków pozostałych we Lwowie (zamknięty dopiero w 1962 roku). Dziś wierni korzystają odpłatnie z pomieszczeń kościoła tylko w określonych godzinach w niedziele i święta. Ojcowie opowiadają o życiu w wojennym Lwowie i o problemach Kościoła na Ukrainie.
Wyjeżdżamy w nocy. Lwów już śpi, żołnierze pełniący służbę na blokadach umieszczonych przed wjazdem do miasta uśmiechają się przyjaźnie. W drodze do granicy jedziemy wzdłuż ponad 20-kilometrowej kolejki tirów. Po drodze mijamy też kolumnę opancerzonych samochodów, pewnie amerykańskich albo brytyjskich, jadących z Polski na Ukrainę. Na pożegnanie przypominają się słowa popularnej piosenki „Marsz lwowskich dzieci”, idących na front I wojny światowej: „Może uda się, że powrócę zdrów i zobaczę miasto Lwów...”. Kiedy to będzie?