Wielka gorączka czarnego złota

Czytaj dalej
Fot. archiwum
Jerzy Macek

Wielka gorączka czarnego złota

Jerzy Macek

Pierwsze kopalnie ropy naftowej w Polsce powstały pod Gorlicami i w sądeckich Klęczanach. Spółka naftowa sprowadziła do Klęczan Alberta Faucka, amerykańskiego speca od wydobycia ropy.

Niemal od zawsze w Beskidzie Niskim , Klęczanach i Pisarzowej ludzie mówili o wypływającej tu i ówdzie spod ziemi tłustej, mazistej cieczy, zwanej wówczas olejem skalnym. Wykorzystywano ją początkowo do smarowania osi wozów, a także w medycynie ludowej, czy wreszcie jako impregnat przy budowie drewnianych chałup.

Przemysłowego znaczenia ropa naftowa nabrała dopiero od połowy XIX wieku za sprawą Ignacego Łukasiewicza, lwowskiego aptekarza, który prowadząc doświadczenia nad wykorzystaniem ropy naftowej dokonał pierwszej na świecie destylacji. W roku 1853 Łukasiewicz skonstruował pierwszą lampę naftową. Z jego inicjatywy, w szpitalu we Lwowie zainstalowano oświetlenie naftowe. Pierwsze takie na świecie.

Gorączka w Gorlicach

Nafta okazała się stosunkowo tanim i bardziej dostępnym paliwem oświetleniowym. Nowy wynalazek od razu znalazł szerokie zastosowanie, a rosnący popyt na ropę zapoczątkował rozwój przemysłu naftowego, trwający po dziś dzień - z większym, bądź mniejszym - nasileniem. Łukasiewicz zachęcony pierwszymi efektami, także finansowymi, przeniósł się ze Lwowa do Gorlic i tutaj w roku 1854, wraz z Karolem Klobassą i Tytusem Trzecieskim uruchomił w Bóbrce pierwszą na ziemiach polskich kopalnię ropy naftowej.

Zapotrzebowanie na ropę naftową rosło. Największym odbiorcą stały się koleje

Z wybudowanych wówczas kopanek i szybów do naszych czasów dotrwały dwa - „Franek” i „Janina”. Oba wciąż dostarczają niewielkich ilości surowca, co jest główną atrakcją skansenu przemysłu naftowego.

Pierwsze destylarnie Ignacego Łukasiewicza były prymitywne i dopiero kilka niegroźnych pożarów zmusiło wspólników do utworzenia w Ulaszowicach pod Jasłem małej rafinerii wyposażonej w metalowe kadzie i retorty. Zapotrzebowanie na naftę rosło gwałtownie. Dość powiedzieć, że jednym z największych odbiorców stały się cesarsko-królewskie koleje.

W Karpatach, w miejscach naturalnego występowania ropy naftowej zaczęły powstawać, jak grzyby po deszczu, prywatne „kopalnie” i destylarnie, które nie mogły jednak zaspokoić rosnącego popytu. Wzmagał się wyścig technologiczny, którego finałem miała być czysta i palna nafta. Spółka Łukasiewicza od początku swej działalności zaliczała się do jakościowej czołówki producentów. Na kilku wystawach rolniczo-przemysłowych jej produkty zyskały uznanie.

Sadeckie złoto

Ropą naftową i jej przeróbką interesowano się także w okolicach Nowego Sącza. Głównie w Librantowej i w Klęczanach. Właściciele podsądeckich Klęczan - bracia Apolinary i Edward Zielińscy wiedzieli, że w części ich majątku, na tzw. Chomrańskiem, w niektórych źródłach i studniach pojawiały się tłuste plamy oleju skalnego. Bracia przystąpili z rozmachem do poszukiwań złóż nadających się do przemysłowej eksploatacji. W lutym 1859 roku natrafili na obfitą żyłę znakomitej małoparafinowej ropy naftowej. Z kilku szybów i kopanek uzyskiwali blisko trzy tony surowca na dzień.

Zielińscy początkowo sprzedawali ropę naftową jako surowiec, bo sami nie mieli możliwości jej destylacji, ale osiągane zyski nie satysfakcjonowały braci. Jeszcze w tym samym roku Zielińscy zachęcili Łukasiewicza do współpracy i zawiązali z nim spółkę z gwarancją równego podziału zysków. Sfinansowali budowę sporej destylarni w Limanowej, a także zbiorników ropy naftowej, magazynów i warsztatów. Łukasiewicz miał odpowiadać za stronę technologiczną tego przedsięwzięcia

Spółka przetrwała niecały rok i w atmosferze konfliktu została rozwiązana. Zielińscy zarzucali Łukasiewiczowi nieudolność biznesową przez zbyt tanie zakontraktowanie nafty u wiedeńskich odbiorców i nazbyt odległe terminy płatności, dodatkowo rozliczanych dostawą drogich lamp naftowych z wiedeńskich manufaktur. Odtąd wydobyciem i destylacją ropy naftowej zajął się Edward Zieliński, a Apolinary stroną handlową.

Zostały opalizujące kałuże

Zielińscy, mimo iż działali już bez Łukasiewicza wcale nieźle opanowali trudny proces destylacji ropy naftowej i uzyskiwali produkt znakomitej jakości. Na Wystawie Rolniczo-Przemysłowej w Krakowie ich produkty uzyskały czołowe nagrody. Ugruntowało to pozycję klęczańskich „nafciarzy” wśród dostawców nafty. Głównym odbiorcą była dyrekcja kolei w Wiedniu, tylko niewielką część produkcji zbywali na lokalnym rynku. W tym czasie Zielińscy zafundowali klasztorowi starosądeckich klarysek oświetlenie lampami naftowymi i odpowiednie dostawy nafty.

Złoża klęczańskie okazały się pozornie obfite. Od roku 1860 zaznaczał się stopniowy spadek wydajności złóż, mimo poszerzania prac poszukiwawczych. Spadająca produkcja zmusiła Edwarda Zielińskiego do zastosowania nowych technik wiertniczych. Sprowadził w tym celu do Klęczan amerykańskiego nafciarza Alberta Faucka. Jednak wiercenia linowe metodą pensylwańską nie dały nowych odkryć.

W 1868 roku spółka upadła, a kopalnia w Klęczanach zaprzestała produkcji. Mimo podejmowanych później kilku prób reanimowania eksploatacji ropy naftowej w rejonie Klęczan - czy to w roku 1878, czy w okresie międzywojnia, a potem w latach pięćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku - oczekiwanych efektów nie było.

Płytko zalegające złoża klęczańskie zostały niemal całkowicie wyeksploatowane, a na głębiej zalegające złoża nie natrafiono. Pojawiające się do dzisiaj w kałużach i przypotokowych bajorkach plamy opalizującej ropy naftowej lub pachnące smarem błoto, są jedynym echem wkładu Klęczan w dzieje nafciarstwa, o czym warto pamiętać nie tylko z racji grudniowego barbórkowego święta.

Jerzy Macek

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.