Wielkomiejska gangrena, czyli margines społeczny Krakowa

Czytaj dalej
Fot. Fotopolska / NAC
Paweł Stachnik

Wielkomiejska gangrena, czyli margines społeczny Krakowa

Paweł Stachnik

Historia Krakowa. W okresie międzywojennym Kraków stale borykał się z poważnymi problemami społecznymi. Ludzie wykluczeni - bezrobotni, bezdomni, żebracy, prostytutki - byli ciągle widoczni na ulicach miasta. Nie brakowało też przestępców - złodziei, włamywaczy, morderców. "Znikąd nie widać ratunku" - pisała prasa.

Przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego Kraków borykał się z problemem ludzi z marginesu społecznego. Bezdomni, żebracy, prostytutki i złodzieje stanowili nieodłączny element miejskiego pejzażu, mimo usilnych starań władz, by to zmienić.

Natężenie zjawiska wykluczenia społecznego zmieniało się w zależności od sytuacji gospodarczej i powiązanej z nią zamożności obywateli. Nigdy jednak nie udało się go zupełnie zlikwidować. Ludzie z marginesu społecznego - „miejskie szumowiny”, jak określił ich pewien pisarz - byli w Krakowie obecni przez cały ten okres.

Wykluczenie? margines?

Wprawdzie Kraków uchodził za bogate miasto, to jednak w okres niepodległości wszedł w bardzo złym stanie ekonomicznym. Cztery lata wojny sprawiły, że miasto było wygłodzone, biedne i zimne. Brakowało żywności, węgla, gazu, a także pracy, bo zmiany granic przecięły dotychczasowe powiązania gospodarcze, a wojna generalnie nie sprzyjała koniunkturze.

- Dwadzieścia jeden lat międzywojennego Krakowa to tak naprawdę tylko kilka lat ekonomicznej prosperity. Reszta to bardzo trudna sytuacja gospodarcza i aprowizacyjna odbijająca się na warunkach życiowych krakowian. Zdarzało się często, że zwykli pracownicy głodowali - mówi dr Iwona Kawalla-Lulewicz z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa.

Rodzina bezrobotnego z drewnianym wózkiem pod Pałacem Prasy na ul. Wielopole, lata 30. ub. w.
Obraz Józefa Mehoffera „Rynek Główny”.

W roku 1918 i 1919 dochodziło do wystąpień zdesperowanych mieszkańców, domagających się poprawy zaopatrzenia, obniżki cen i dostępu do zatrudnienia. Później nie było lepiej, bo Polska nieustannie przeżywała kłopoty ekonomiczne związane m.in. z długoletnią wojną celną z Niemcami i Wielkim Kryzysem.

Na tym właśnie tle - biedy, bezrobocia, bezdomności - rozwijało się zjawisko wykluczenia społecznego lub, jak kto woli, marginesu społecznego. Wydaje się, że podstawową jego przyczyną, leżącą u początków wszystkich kłopotów, była utrata pracy.

Jak czytamy w wydanej przez krakowskie wydawnictwo Avalon książce „Wielkomiejska gangrena. Margines społeczny międzywojennego Krakowa”, w 1924 r. w mieście zarejestrowanych było 2750 bezrobotnych, w końcu 1925 r. było ich już 3801, a w 1927 r. - 2920.

Silny wzrost bezrobocia nastąpił w Krakowie na początku lat 30. w związku z Wielkim Kryzysem. W 1931 r. zanotowano prawie 10 tys. ludzi niemających pracy. W 1937 r. zarejestrowanych było w Państwowym Urzędzie Pośrednictwa Pracy średnio 5156 osób.

Jak zwraca uwagę autor książki, Krzysztof Kloc z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego, były to wartości orientacyjne, bo nie wszyscy bezrobotni rejestrowali się w urzędzie, a więc ich liczba faktycznie była większa.

Być może nawet znacznie większa, o czym np. świadczą takie rozbieżności: w październiku 1925 r. krakowski Komitet Międzyzwiązkowy Pracowników Umysłowych oceniał liczbę podopiecznych bez zatrudnienia na tysiąc osób, a w danych PUPP była tylko... jedna taka osoba. Z kolei w lutym 1938 r. w PUPP odnotowano 6702 osoby bez zatrudnienia, natomiast starostwo krakowskie twierdziło, że jest ich aż 9 tysięcy…

W starym Krakowie dziadek dobrze żyje, Tu się galanto poje i popije!

Praca za prowizję

Utrata pracy w warunkach kryzysu była prawdziwą katastrofą. Bez pracy nie było pieniędzy, a bez nich nie można było utrzymać rodziny, kupić jedzenia, opłacić czynszu. Krakowskie gazety z lat 20. i 30. pełne są dramatycznych doniesień o tragediach bezrobotnych. Zdarzały się przypadki samobójstw, a nawet śmierci głodowych.

„W styczniu 1922 r. mieszkańcy ul. Gołębiej zaniepokojeni tym, iż od dłuższego czasu nie widzieli jednego ze swych sąsiadów - starszego emeryta - postanowili wejść do jego mieszkania i sprawdzić, czy wszystko u niego w porządku.

Czytaj więcej:

  • Emerytury, które otrzymywali starcy były tak małe, że nie wystarczały na kilkudniowe utrzymanie? W mieszkaniu znaleziono zwłoki starca...
  • Kraków żebraków i respekt dla "dziadów"
Pozostało jeszcze 71% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.