Więźniowie z Auschwitz byli mordowani m.in. pod Jaryszowem i Ujazdem
17 stycznia 1945 r. w obozie koncentracyjnym Auschwitz, niemieckie dowództwo wydało rozkaz ewakuacji ok. 56 tys. więźniów.
Niemcy wiedzieli wtedy, że Wehrmacht ma nikłe szanse na zatrzymanie Armii Czerwonej i że za kilka dni obóz przejmą Rosjanie. Ci, którzy przeżyli obóz, liczyli że wraz z tym skończy się ich cierpienie i dostaną upragnioną wolność. Tak się jednak nie stało.
Niemcy zdecydowali, by przerzucić więźniów do innych obozów w głąb III Rzeszy. Nieszczęśnicy szli pod lufami karabinów w śniegu i mrozie. Tras marszu było kilka. Jedna z nich wiodła przez dzisiejszy powiat strzelecki, a dokładnie przez Jaryszów, Ujazd i Niezdrowice.
Według niemieckich planów jedna z kolumn więźniów, która szła do obozu w Gross-Rosen pod Wrocławiem, po dotarciu do Strzelec, miała się przemieszczać w stronę mostu pontonowego na Odrze w rejonie Kątów Opolskich. Plany się jednak zmieniły.
Po moście w Kątach Opolskich nikt nie przeszedł, bo uniemożliwiła to ofensywa Armii Czerwonej, okrążającej wówczas Górny Śląsk od wschodu, północy i północnego zachodu. Rosjanie wkroczyli do Strzelec 20 stycznia ok. godz. 23.00 i przecięli wytyczone przez hitlerowców w tym rejonie trasy ewakuacyjne.
Działanie Rosjan zmusiło Niemców do tego, że wszystkich więźniów pośpiesznie skierowali na południe, w stronę Blachowni. Szacuje się, że na Śląsk Opolski wkroczyło około 9 tys. oświęcimskich więźniów. Wielu marszu jednak nie przeżyło. To dlatego, że każdego dnia, mimo skrajnego wycieńczenia nieszczęśnicy musieli przejść po 20 kilometrów. Ludzie umierali z wycieńczenia, odmrożeń i z głodu. Za nietrzymanie tempa groziła śmierć przez strzał w tył głowy.
Do jednego z udokumentowanych mordów doszło 22 stycznia 1945 na rynku w Ujeździe. Esesmani, rozstawili na placu kilkudziesięciu więźniów, a po selekcji rozstrzelali kilku najbardziej wyczerpanych. Część ciał mieszkańcy Ujazdu odkryli nazajutrz po wyjściu na ulice. Kolejne mordy wydarzyły się w pobliskich Niezdrowicach (na terenie piaskowni), a także w Jaryszowie (las przy wsi). Paru więźniów Niemcy utopili w Kanale Odry za Ujazdem. Źródła historyczne podają, iż w sumie w rejonie Ujazdu życie w styczniu 1945 roku straciło prawie 90 osób. W podobny sposób Niemcy rozprawiali się z więźniami na wszystkich szlakach.
- Kto tracił siły, ten padał. Kto zwalniał kroku, tego rozstrzeliwano - zeznawała po latach Halina Birenbaum, więzień obozowy nr 48639. - Nie wolno nam było oglądać się za siebie. Na oblodzonej drodze zostawały trupy – kobiet i mężczyzn z postrzelonymi czaszkami. Raz po raz przeszywał powietrze huk wystrzału.
- Zrozumiałem, że ktokolwiek z nas nie będzie mógł iść, zostanie pozostawiony na drodze - relacjonował Zeew Factor (nr B-7594). - Na końcu kolumny szedł esesman z karabinem i z dwoma pistoletami. Całe sznury kul wisiały mu na ramionach.
„Z obozu mieli być wyprowadzeni więźniowie zdolni do pracy. Jednak w kolumnach ewakuacyjnych znalazły się także osoby wycieńczone i chore oraz dzieci.” - pisał historyk i dyrektor muzeum Auschwitz-Birkenau dr Piotr Cywiński w książce Marsz Śmierci w pamięci ewakuowanych więźniów Auschwitz. „Esesmani mordowali tych, którzy opadli z sił i nie byli w stanie kontynuować marszu, a także strzelali do uciekających. Na terenie Śląska Górnego i Opolskiego straciło życie około 3 tys. osób, natomiast w trakcie całej ewakuacji zginęło między 9 a 15 tys. więźniów.
Tekst powstał we współpracy z Piotrem Smykałą, znawcą lokalnej historii. Wykorzystano fragmenty tekstu „Marsz śmierci” autorstwa Bogdana Bocheńskiego oraz relacje więźniów spisane w książce dra Piotra Cywińskiego „Marsz Śmierci w pamięci ewakuowanych więźniów Auschwitz”.