Wincenty Wodzinowski. Malarz niegdyś popularny, dziś zapomniany

Czytaj dalej
Fot. NAC
Pawel Stachnik

Wincenty Wodzinowski. Malarz niegdyś popularny, dziś zapomniany

Pawel Stachnik

Był znanym krakowskim artystą cieszącym się dużą powodzeniem. Z czasem popadł w zapomnienie. Wystawę o nim zatytułowaną „Wincenty Wodzinowski. Czuły obserwator” prezentuje Muzeum Krakowa.

Urodził się w 1864 r. w podkrakowskiej Igołomii, wówczas leżącej na terenie Imperium Rosyjskiego. Pochodził z rodziny szlacheckiej, ale zubożałej; jego ojciec był jedynie zarządcą dóbr, a nie posesjonatem. Młody Wincenty uczęszczał do gimnazjum w Warszawie, a pierwsze malarskie nauki pobierał w znanej Klasie Rysunkowej Wojciecha Gersona. Po roku trafił do krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, gdzie uczył się pod kierunkiem miejscowych sław: Floriana Cynka, Leopolda Löfflera, Władysława Łuszczkiewicza i – najważniejszego - Jana Matejki.

Bogaty sponsor

Obok Włodzimierza Tetmajera Wodzinowski okazał się najzdolniejszym wówczas uczniem mistrza. Dzięki jego wsparciu otrzymał stypendium krajowe i mógł wyjechać do mekki ówczesnych adeptów malarstwa - Monachium. Od 1890 do 1892 r. kształcił się w tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych. Tam też otrzymał za jedną z prac srebrny medal. W 1892 powrócił do kraju i osiadł w podkrakowskich Swoszowicach. Stały się one jego siedzibą na kilka lat życia.

- W 1899 r. otrzymał od swego mecenasa hrabiego Ignacego Korwin Milewskiego dworek w Gibkówce na obrzeżach Swoszowic. Obok dworku hrabia polecił znanemu krakowskiemu architektowi Teodorowi Talowskiemu wybudować obszerne i wygodne atelier malarskie. Po kilku latach w Swoszowicach Wodzinowskiego spotkało wielkie nieszczęście. W 1907 r. jego jedenastoletni syn podczas zabawy został przypadkowo postrzelony z broni palnej i zmarł. Po tej tragedii Wodzinowski przeprowadził się z rodziną do Krakowa – mówi dr Piotr Hapanowicz, kustosz dyplomowany Muzeum Krakowa, kierownik oddziału Pałac Krzysztofory, w którym prezentowana jest wystawa. W Krakowie malarz zamieszkał przy ul. Pańskiej (dziś Marii Curie-Skłodowskiej), a swoją pracownię urządził przy Długiej.

Przez długi czas Wodzinowski współpracował ze wspomnianym hrabią Milewskim. Pasją tego bogatego ziemianina z Wileńszczyzny stało się kolekcjonowanie dzieł ówczesnych czołowych polskich malarzy, m.in. Gierymskiego, Chełmońskiego, Wyczółkowskiego, Brandta, Malczewskiego, Matejki. Znalazł się wśród nich także Wincenty Wodzinowski i to na szczególnych warunkach.

Przez 15 lat, od 1892 do 1907 r., Milewski kupował prawie wszystkie prace tego krakowskiego malarza, stając się jego patronem i mecenasem. „Okres, kiedy ten bogacz nabywał obrazy ojca, to czas najszczęśliwszy w życiu moich rodziców. Kupują mały mająteczek ziemski, stawiają w sadzie romantyczny dworek” – wspominała córka malarza Wincentyna Wodzinowska-Stopkowa.

Dobry obserwator

Jak wielu ówczesnych krakowskich artystów Wodzinowski zachwycał się ludowością i wsią. Był mistrzem malarstwa rodzajowego. Na wystawie oglądać można zachwycające kolorami, kompozycją i szczegółami sceny wiejskie: wesela, zabawy, pogrzeby, sceny przy pracy, w chacie, w kościele. „Odpoczynek żniwiarzy”, „Pogrzeb na wsi”, „Na swojską nutę”, „Baba ciągnąca pijanego męża” – to tytuły niektórych z nich. Zafascynowany podkrakowskim folklorem Wodzinowski zapraszał miejscowych chłopów do swojego dworku w Swoszowicach, by malować ich tam w strojach ludowych. Nie był jedyny. – Należał do grupy malarzy zachwyconych ludem i wsią, którą współtworzył m.in. z Ludwikiem Stasiakiem, Włodzimierzem Tetmajerem i Kacprem Żelechowskim – wyjaśnia Piotr Hapanowicz.

Wodzinowski był też znakomitym portrecistą. Potrafił wspaniale oddać wygląd i nastrój postaci. Szczególnie lubił portretować kobiety: chłopki, ale i damy z mieszczaństwa i szlachty. Jedną z jego ulubionych modelek była słynna Zofia Paluchowa, „Piękna Zośka”, urodziwa mieszkanka Zasławic, chętnie uwieczniana przez krakowskich malarzy. Na wystawie zobaczyć można jej portrety w stroju góralki z 1904 r. Jest też obraz Anny Tetmajerowej, żony Włodzimierza Tetmajera, przyjaciela Wodzinowskiego, jak wiadomo również włościanki z podkrakowskich Bronowic.

Inną muzą Wodzinowskiego (a miał ich kilka) była Cecylia Włodzimirska, słynąca z urody krakowska dama, bywalczyni młodopolskich salonów i modelka malarzy. Nasz bohater uwieczniał ją na swoich obrazach, ale też poznał z hrabią Milewskim, z którym nawiązała wieloletni romans. Związek ten przerodził się w pewnym momencie w głośny skandal obyczajowy.

Na wystawie są też portrety męskie. Wśród nich choćby podobizny prof. Mariana Sokołowskiego, pioniera historii sztuki na UJ, bocheńskiego malarza Ludwika Stasiaka czy poety Kazimierza Przerwy Tetmajera. - Wodzinowski był bardzo uważnym obserwatorem, wyczulonym na otaczający go świat. Stąd autorka naszej wystawy Elżbieta Lang słusznie zatytułowała ją „Wincenty Wodzinowski. Czuły obserwator” – zauważa dr Hapanowicz.

Kościuszko i weterani

Malarz miał w dorobku także obrazy historyczne. Współpracował przy malowaniu „Panoramy racławickiej” Jana Styki i Wojciecha Kossaka, a jego autorstwa jest nie byle co, bo postać samego Tadeusza Kościuszki oraz figury chłopów w strojach ludowych. Najbardziej znanym obrazem historycznym Wodzinowskiego było dużych rozmiarów (4,5 m na 8 m) alegoryczne płótno zatytułowane „Dzień Zaduszny w katedrze na Wawelu”. Przedstawiało znane postacie historyczne zebrane na modlitwie w wawelskiej świątyni.

Można wśród nich dostrzec władców (m.in. Mieszka I, Bolesława Chrobrego, Kazimierza Wielkiego, Stefana Batorego), wodzów (Tadeusza Kościuszkę, Józefa Poniatowskiego), wieszczów (Adama Mickiewicza) i świętych (św. Wojciecha, św. Kazimierza). Swoje dzieło tworzone przez kilkanaście lat malarz ofiarował do siedziby Sejmu RP w Warszawie. Zaginęło podczas wojny, na wystawie obejrzeć można jego kolorową reprodukcję.

Inny znany obraz malarza zahaczający o tematykę historyczną to „Msza weteranów 1863”. Przedstawia zebranych na nabożeństwie w kościele Mariackim uczestników powstania styczniowego, mieszkańców krakowskiego przytuliska przy ul. Biskupiej. Autor uwiecznił na nim konkretne postacie żyjące w momencie tworzenia płótna (tj. w 1912 r.), m.in. prezesa Towarzystwa Weteranów Powstania Styczniowego Stanisława Krzyżanowskiego.

Artysta zajmował się też sztuką użytkową. Projektował plakaty, afisze, zaproszenia, okładki książek, meble. Na wystawie zobaczyć można np. imponujących rozmiarów, pięknie zdobiony dyplom nadania honorowego obywatelstwa Podgórza prezydentowi Krakowa Juliuszowi Leo z okazji połączenia obu miast. Jest też drewniana skrzynia w stylu krakowskim przygotowana dla Marii Konopnickiej z okazji 25-lecia jej pracy twórczej oraz okładka „Dzieł wybranych” poetki.

W Legionach

- Wincenty Wodzinowski pochodził z pokolenia lat 60. XIX w., pokolenia „niepokornych”, które wolne było od popowstaniowej depresji i apatii. Jego przedstawiciele aktywnie działali w latach 90. i na początku wieku XX, angażując się w działania niepodległościowe w różnych opcjach, jako piłsudczycy, endecy, ludowcy itd. Podobnie było z naszym bohaterem – opowiada Piotr Hapanowicz.

Malarz należał np. do Bractwa Kurkowego w Krakowie i piastował w nim godność marszałka. Działał w wielu krakowskich stowarzyszeniach kulturalno-artystycznych, m.in. w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych, Kole Artystyczno-Literackim, a po 1918 r. w Polskim Związku Artystów Plastyków. W tej ostatniej instytucji był prezesem (potem prezesem honorowym). To właśnie z jego inicjatywy wybudowano w Krakowie przy ul. Łobzowskiej słynny Dom Plastyków.

- Miał też zacięcie pedagogiczne. Przez ponad dwadzieścia lat kształcił młode dziewczęta na Wyższych Kursach im. Adriana Baranieckiego na ul. Karmelickiej. Była to działalność prekursorska w edukacji artystycznej młodych kobiet w ówczesnej Galicji – opowiada kustosz Hapanowicz.

Gdy mieszkał w Podgórzu był członkiem, prezesem i finansowym mecenasem tamtejszego „Sokoła”. Gdy wybuchła wojna zorganizował liczący 400 ludzi umundurowany i wyekwipowany jego kosztem oddział Sokołów, który zgłosił się do Legionów. Również sam malarz mimo, że miał około 50 lat zaciągnął się ochotniczo do legionowych szeregów. Trafił do Oddziału Werbunkowego w Departamencie Wojskowym Naczelnego Komitetu Narodowego. Jakiś czas potem do Legionów wstąpił po kryjomu jego szesnastoletni syn Andrzej.

W 1916 r. malarz poprosił o przeniesienie na front wołyński, do działającej tam grupy artystów uwieczniających wojenną służbę legionistów. Dokumentował życie żołnierzy, architekturę obozową, sceny rodzajowe i frontowe. Stworzył też ponad 300 rysunkowych portretów oficerów i żołnierzy, wśród nich zaś tak znanych postaci jak: Józef Haller, Bolesław Roja, Edward Rydz-Śmigły, Bolesław Wieniawa-Długoszowski, Władysław Sikorski, Kazimierz Sosnkowski. Kilkadziesiąt tych portretów zobaczyć można na krakowskiej wystawie.

- Wodzinowski od końca XIX w. aż do lat 30. był bardzo popularnym malarzem. Jego obrazy chętnie kupowano, wydawano też w licznych reprodukcjach. Nadal wiszą w wielu krakowskich domach. Z czasem jednak popadł w zapomnienie. Dziś jego nazwisko niewiele ludziom mówi. Mamy nadzieję, że obecna wystawa w Pałacu Krzysztofory przywróci go społecznej świadomości – podkreśla Piotr Hapanowicz.

Na wystawie zgromadzono ponad 250 obiektów z kilkudziesięciu placówek muzealnych i zbiorów prywatnych. Ekspozycję oglądać można do 3 listopada br.

Pawel Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.