Opinie o „chłodnych ludziach” z północy, podobnie jak ich rzekomy introwertyzm czy skłonność do alkoholu, to krzywdzący stereotyp. Tak uśmiechniętych osób nie spotkałam nigdzie na świecie - mówi autorka książki „Lud”
O czym się myśli na zamarzniętym morzu?
Na początku człowiek po prostu się boi. Nasłuchuje szczęku lodu i ma wrażenie, że tafla zaraz popęka. Powtarzanie sobie, że to absurd, bo przecież po tym samym morzu kilka metrów dalej przejeżdżają skutery i samochody, nie pomaga. Ale kiedy adrenalina opada, morze staje się obsesją. Fascynuje cisza - jesteśmy przyzwyczajeni, że woda zawsze wydaje choćby lekki szmer, tymczasem tutaj milczy, chociaż pod jej zamarzniętą powierzchnią cały czas toczy się życie. Ta biel, cisza, mróz sprawiają, że w głowie zaczynają dziać się rzeczy dziwne i piękne zarazem.
Czyli?
Mnie takie samotne wyprawy nad morze uświadomiły, za czym naprawdę tęsknię, jak bardzo brakuje mi mojej rodziny. A brakowało jej często, bo dla Grenlandczyków, z którymi przebywałam, byłam przezroczysta, niezauważalna.
Chłodni ludzie z północy?
Raczej niezbyt atrakcyjna rozmówczyni z południa - nie umiem śpiewać czy grać, nie znam legend, nie miałam więc czym im zaimponować. Zresztą opinie o „chłodnych ludziach” z północy, podobnie jak ich rzekomy introwertyzm czy skłonność do alkoholu, to krzywdzący stereotyp. Tak uśmiechniętych i rodzinnych osób jak Grenlandczycy nie spotkałam nigdzie na świecie. Pierwsze, co robili, kiedy mnie poznawali, to pokazywali na telefonach zdjęcia swoich krewnych. A kiedy już pokazali, zaczynali chwalić się swoją kulturą, śpiewając tradycyjne pieśni i częstując tradycyjnymi potrawami. Było miło, dopóki któregoś wieczoru nie poprosili: To zaśpiewaj teraz coś swojego. Pomyślałam sobie wtedy: Jezu, przecież ja niczego nie znam. Dobrze, że miałam płytę Kapeli ze Wsi Warszawa, na której jedną z piosenek była polka. Jej odtworzenie stało się moim jedynym osiągnięciem jako ambasadorki polskiej kultury na Grenlandii.
Mnie byłoby łatwiej zaśpiewać niż zjeść mięso foki albo skórę narwala…
Czytaj więcej:
- Grenlandia przez setki lat była najpierw kolonią, a potem terytorium zależnym od Danii. Próbowano wyrugować jej język, tradycję, model życia. Od kiedy więc można być dumnym z bycia Grenlandczykiem?
- Co mówią dziś Duńczycy o kolonizacji?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień