Władza i przymus szczepień na covid. Czy to koniec puszczania przez czołowych polityków oka do ciemnej rzeszy? [Kwadratura kuli]
Szok i niedowierzanie. Oraz eksplozja walczącego z radością oburzenia na prawo od PiS, czyli w kręgach Konfederacji i innych polityków zanurzonych po uszy w ultraspiskowej Agendzie 21. Takie są pierwsze konsekwencje… rzekomo rozsądnej postawy Jarosława Kaczyńskiego. Piszę „rzekomo”, bo jedynie z przecieków i poszlak wiemy, co miał powiedzieć w Przysusze członkom swej partii prezes PiS: że nie wyklucza obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19.
Owszem, słowa prezesa potwierdzić miał wiceminister ds. europejskich, ale żyjemy w rzeczywistości, w której nawet osobiste oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego wygłoszone w porze tzw. Wiadomości prosto do kamery nie daje obywatelom stuprocentowej pewności, iż prezes powiedział, co powiedział. Zatem – ów przełom polegający na możliwości wprowadzenia obowiązkowych szczepień, nie jest wcale taki oczywisty. Niezależnie od tego mamy jednak – o wiele ważniejszy od rzeczywistości – tzw. fakt medialny, no i prezes (z serca współczuję) doświadcza dokładnie tego, co – nie przymierzając – ja, czyli hejtu ze strony przeobfitej i nadaktywnej rzeszy (tak, rzesza to idealne słowo) antyszczepionkowców, wyznawców wspomnianej Agendy 21.
Wspomniałem wyżej, że oni są w tej spiskowej teorii o wartości faktograficznej „Protokołów Mędrców Syjonu” zanurzeni po uszy. Dodam teraz – bez cackania się – że najwyraźniej między owymi uszami nie było wcześniej niczego, prócz pustki, która teraz została wypełniona spójną i prostą jak młot „teorią świata”. Ośmielę się też przypomnieć, że – spreparowane przez carską ochranę - „Protokoły MS” walnie przyczyniły się do rozsiewania nienawiści wobec Żydów, dzięki czemu Niemcy o piekło łatwiej realizowali potem swój szaleńczy plan Zagłady. Więc i obecnej fali ciemnoty i nienawiści mocno się boję.
O tym, że może nie być wyjścia i prędzej czy później wszystkie cywilizowane kraje wprowadzą bezpośredni lub pośredni przymus szczepień na covid, piszę od chwili, gdy pojawiły się przetestowane i skuteczne szczepionki. Za każdym razem zasypywany jestem bombami i napalmem nienawistnych listów „tych, którzy wiedzą”. Nie inaczej było ostatnim razem, gdy stanąłem w obronie atakowanych przez ciemnotę władz AGH. Jakoś rozumiem więc obawy polityków, żeby się przypadkiem nie narazić owej wpływowej i hałaśliwej rzeszy. Nie pojmuję natomiast, jak można ciemnotę wspierać.
Oto były poseł-bublicysta (od bubli) dostaje z Narodowego Instytutu Wolności 568 tys. zł na rozwój portalu rozsiewającego najgłupsze antyszczepionkowe teorie. Naprawdę trudno mi też było słuchać słynnej już wypowiedzi prezydenta Dudy z Bratysławy, sugerującej, że obecny spadek zachorowań i zgonów może nie być efektem szczepień, lecz pogody. Elita polityczna winna ważyć słowa i wnikliwie sprawdzać, kogo wspiera, bo inaczej – niczym w PRL – wyhoduje sobie problemy, z którymi będzie potem bohatersko walczyć.
Zaryzykuję tezę, że bez karmienia Polek i Polaków cudacznymi „wątpliwościami”, bez populistycznego puszczania oka do głupców, bez sycenia pieniędzmi rzeszy wyznawców Agendy 21 lub zbijających kasę na ciemnocie cyników-cwaniaków - poziom zaszczepienia w Polsce byłby zasadniczo wyższy i Jarosław Kaczyński nie musiałby dziś brać pod uwagę - ryzykownego politycznie – obowiązku iniekcji. Deklaruję przy tym wszem i wobec, że jeśli prezes faktycznie rozważa taki ruch, to w tej kwestii jestem z nim i ze wszystkich sił będę go bronił.