Włoski symbol szczęścia [WIDEO]
To nie jest tekst reklamowy. Bo produkt, który jest tu lokowany, reklamy nie wymaga. Z pełną odpowiedzialnością za każde słowo, można powiedzieć, że nie ma człowieka na Ziemi, który ma dostęp do biblioteki, telewizji, czy internetu, a który nie słyszał tej nazwy. Mowa o Ferrari, czyli najsłynniejszej firmie produkującej samochody na świecie.
Przedsiębiorstwo zostało założone 68 lat temu przez Enzo Ferrari, włoskiego kierowcę wyścigowego. Przez lata firma wyznaczała trendy i przesuwała granice rozwoju motoryzacji. Obecnie marka należy do koncernu Fiat. Na szczęście Ferrari zachowało niezależność konstrukcyjną od pozostałych marek koncernu. Dzięki temu, logo producenta: czarny rumak, stojący na dwóch tylnych nogach, we Włoszech uznawany za symbol szczęścia, jeszcze długo nie będzie tylko symbolem.
Najwięcej „szczęściarzy" żyje w USA, Wielkiej Brytanii, Chinach i Niemczech. W Polsce po marzenie na kołach za milion złotych, też zgłasza się coraz więcej osób. W roku 2012 sprzedano 11 sztuk ferrari. W ubiegłym roku, według Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, sprzedano 21 takich maszyn. Zgoła innymi wynikami chwali się katowicki salon włoskiego producenta i podaje liczbę ok. 50 sprzedanych supersamochodów (liczba dotyczy sprzedaży salonów w Katowicach i Warszawie).
Jakby nie liczyć, sprzedaż rok do roku rośnie, choć to oczywiście wciąż niewiele w porównaniu z liderem rankingu sprzedaży nowych samochodów w Polsce - skodą. Czeski producent w 2014 roku sprzedał 42 679 sztuk swoich rynkowych hitów. Cóż. Za najtańsze ferrari dostępne w katalogu można kupić ok. 30 fabrycznie nowych modeli skody - citigo.
Jak się okazuje, nie tylko polskim rynkiem żyje katowicki diler. Kryzys na wschodzie przyciąga też naszych sąsiadów. Salon w Kijowie został zamknięty, podobnie dwa salony w Moskwie. Z powodu sankcji i spadku ceny rubla, to m.in. salon w Katowicach stał się miejscem, które przyciąga najzamożniejszych obywateli Rosji. Jak przyznają pracownicy katowickiego salonu, po drugiej stronie słuchawki często słychać twardy język angielski.
Czy można sobie wyobrazić jeszcze więcej luksusu w luksusie? Zdaniem szefów producenta z Maranello można. Właśnie wychodząc naprzeciw oczekiwaniom klientów, dla których samochód za milion złotych, który osiąga setkę w niecałe cztery sekundy, ma ręcznie wyszywaną tapicerkę, zamkniętą w konstrukcji, której bliżej do bolidu z toru formuły F1, niż do samochodów znanych z naszych dróg, stworzono program Tailor Made. Cóż to takiego? To bardzo proste. Program pozwala, każdemu chętnemu z wystarczająco grubym portfelem, stać się projektantem własnego i niepowtarzalnego wozu.
Kaszmir, modny denin i high tech, czy włókno węglowe, a może wnętrze wyszyte jeansem. Przeszło 300 różnych materiałów zostało przyjętych i przeznaczonych dla klientów. Kupujący nie wybiera swojego dzieła sztuki na kołach u lokalnego dilera. Firma gwarantuje przelot do fabryki w Maranello, gdzie osobisty projektant przyjmuje umówionych klientów. We Włoszech kupujący może dotknąć i sprawdzić jak jego wymarzony projekt wyglądać będzie w rzeczywistości, a nie tylko na ekranie komputera. Ale nawet w tym specjalnym programie są pewne ograniczenia.
– Na pewno nie będziemy mogli stworzyć różowego ferrari. Może być różowe, ale pod warunkiem, że będzie czerwone – śmieje się Jakub Pietrzak, szef katowickiego salonu Ferrari. – Włosi mają design we krwi, także projektanci pracujący w Maranello, bardzo szybko naprowadzają klientów na idealne rozwiązania – dodaje.