Wójt nikogo na siłę w gminie nie trzyma
Rada gminy odrzuciła skargę mieszkańców, którzy poczuli się obrażeni słowami wójta. Powód? Cytat był niedokładny...
Chodzi o zajście, które miało miejsce podczas sesji rady gminy 13 lutego. Gościła na niej pokaźna grupa mieszkańców Starej Koperni, którzy od dawna sprzeciwiają się powstaniu we wsi dużej indyczarni. Ich zachowanie na tyle zirytowało wójta, Tomasza Niesłuchowskiego, że ten demonstracyjnie wyszedł przy końcu obrad. Wcześniej pozwolił sobie jednak na komentarz.
- Mieszkańcy Starej Koperni poczuli się obrażeni, jak piszą, słowami „jak wam śmierdzi, to możecie się wyprowadzić” - referowała podczas ostatniej sesji rady gminy sekretarz, Danuta Michalak. - Przewertowaliśmy dokładnie protokół z posiedzenia i nie znaleźliśmy takiej wypowiedzi. Była mowa jedynie o tym, że „wójt nikogo na siłę w gminie nie trzyma.”
Lutowe obrady rady gminy miały miejsce na krótko przed ponownym wydaniem decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia polegającego na budowie obiektów inwentarskich dla 39 tys. indyków. Wójt w emocjonalnym tonie próbował wyjaśnić mieszkańcom, że inwestycja jest potrzebna gminie. Lokalna społeczność ma określone oczekiwania, które trudno spełniać w sytuacji, gdy znaczna część tutejszych terenów, to albo poligony, albo obszary Natura 2000. Według niego, jeśli w takich warunkach pojawiają się inwestorzy, trzeba korzystać z okazji.
- Nam chodzi głównie o to, by wójt traktował nas po partnersku - tłumaczy Zenon Lazurek, jeden z autorów skargi. - Tymczasem jego autorytarne zapędy coraz trudniej znosić. Jeszcze w ubiegłym roku istniała możliwość otrzymania w urzędzie nagrania z sesji. Ostatnio zakazano udostępniania jej mieszkańcom. Poprzez radnego Ochrymczuka zwracaliśmy się z pytaniem, dlaczego? Odpowiedziano nam, że nagrania są wyłącznie na użytek wewnętrzny!
Jak mówi Z. Lazurek, to jeden z powodów, dla których w skardze znalazł się niedokładny cytat. Według niego nie powinno to jednak przesądzać o odrzuceniu skargi:
- Jeszcze w marcu zapowiadano nam, że nie mamy co spodziewać się odpowiedzi. Potem przewodniczący rady obiecał, że ustosunkuje się do niej na piśmie. Idzie czerwiec, a my dalej nie mamy z urzędu żadnych wieści. Z drugiej ręki dowiadujemy się, że naszą skargę poddano pod obrady.
Głosami dziesięciu radnych skargę odrzucono. Jedynie trzech wstrzymało się od głosu. Nikt nie podjął dyskusji, nikt nie miał żadnych pytań. Sam wójt Niesłuchowski także sprawy nie skomentował.
- To było przecież do przewidzenia - uważa Iwona Koteczka, mieszkanka Starej Koperni i aktywna przeciwniczka fermy indyków. - Moją skargę na bezczynność wójta także zamieciono pod dywan. Pisałam w sprawie składowania obornika w pobliżu naszych domów. Urząd nie widzi problemu w tym, że inwestor obszedł obowiązek usuwania go ze swojego terenu. Kupił działkę po sąsiedzku, na inną firmę, która należy do tych samych ludzi i smrodzi nam w najlepsze!
Również I. Koteczka potwierdza, że wójt mistrzem dyplomacji raczej nie jest. Gdy sama występowała na sesjach w imieniu mieszkańców, wysłuchać musiała wielu niewybrednych uwag pod swoim adresem.
- Przecież to wstyd, żeby wybrany przez nas włodarz zachowywał się w taki sposób. Rozumiem, że w nerwach można coś palnąc. Ale potem trzeba przeprosić - mówi Lazurek.