Wóz za pół miliona, a stoi
Nowiutki wóz techniczny utknął w garażu Miejskiego Zakładu Komunikacji w Gorzowie. Powód? Okazuje się, że samochód ma poważne wady, które nie pozwalają z niego korzystać.
Maszyna jest z 2015 r. To cacuszko z najwyższej półki. Silnik ma aż 240 koni, wóz jest wyposażony w monitoring, systemy ABS, ASR. Służy do rozwiązywania problemów z trakcją tramwajową. Czyli – pośrednio – służy wszystkim pasażerom. Pani, panu, mnie - autorowi tekstu - też. Bo jak pęknie kabel trakcyjny, to dzięki tej ciężarówce szybciej zostanie wznowiona komunikacja tramwajowa.
Dlatego właśnie na dachu ciężarówki jest podnoszona platforma. Dźwignie nawet 350 kilogramów i jest sterowana pilotem. Dzięki niej fachowcy mogą operować wysoko przy kablach trakcji.
Dziwne to trochę
Miejski Zakład Komunikacji kupił wóz za 489 900 zł. Już pod zapowiadaną i oczekiwaną przez gorzowian „rewolucję tramwajową”, czyli w zawiązku z remontami szyn, trakcji i wymianą taboru. Firma użytkuje superauto od początku 2016 r. To znaczy... użytkowała. Bo - jak ustaliliśmy - od niemal dwóch miesięcy pomarańczowa ciężarówka stoi bezczynnie w hali garażowej przy ul. Kostrzyńskiej. A technicy jeżdżą do napraw prawie 30-letnim starem, który nie ma nawet wspomagania kierownicy i jest zwyczajnie przestarzały!
Czemu więc maszyna za pół miliona stoi nieużywana? - Faktycznie dziwne. Skoro mają nowy, lepszy wóz, to po co jeździć starym? - dziwili się w czwartek wieczorem i piątek rano pasażerowie MZK, którym opowiadaliśmy tę historię: pani Krystyna Wojtczak na przystanku koło Askany, pan Mirosław na przystanku przy pętli Silwana.
Dziwił się też Czytelnik, który powiadomił nas o sprawie. - Coś się zepsuło? Czegoś nie dopatrzono? – chciał wiedzieć.
Nie chcemy napraw
Postanowiliśmy wyjaśnić, o co chodzi. I czy przypadkiem nie doszło do marnotrawstwa publicznych pieniędzy (MZK to miejska spółka, czyli po trosze nasza - mieszkańców).
Okazuje się, że nikt nie chowa auta bez powodu. Ciężarówka ma po prostu wady i to z ich powodu firma zdecydowała się jej nie używać. - Sam pojazd jest w porządku. Wysoko oceniamy jego możliwości. Mamy uwagi wyłącznie do podnośnika i platformy. Czyli do wszystkiego, co jest ponad dachem. Uznaliśmy, że te urządzenia nie spełniają naszych wymagań. Dostawca auta chciał dokonać napraw, jednak my oczekujemy całkowitej wymiany. Nie ma naszej zgody na jakiekolwiek kompromisy w sprawie jakości czy bezpieczeństwa - mówi „GL” prezes MZK Roman Maksymiak.
Dodaje, że spółka czeka na odpowiedź firmy. Jeśli nie będzie chciała współpracować, MZK skieruje sprawę do sądu. I niewykluczone, że będzie chciał odstąpić w ogóle od umowy. - Sprawą zajmuje się radca prawny, mamy argumenty i listę uwag do sprzętu. Do czasu rozwiązania tej sprawy auto nie będzie użytkowane. Bezpieczeństwo pracowników stawiam ponad wszystko - mówi twardo Maksymiak. I zapewnia, że poczciwy star jak dotąd daje radę zastępować nowoczesnego renaulta.
Kwestia tygodni
Kiedy MZK dostanie odpowiedź od dostawcy? To najpewniej kwestia tygodni. Jedno co dobre - problem pojawił się - można powiedzieć - w odpowiednim czasie. Przez remont ul. Warszawskiej są wyłączone linie tramwajowe 1 i 3. Więc awarie mogą się przytrafiać tylko na jednej trasie – nr 2, czyli Wieprzyce - Piaski.