Wszedł w nocy do pensjonatu na Podhalu i molestował trzy nieletnie dziewczynki
Młody mężczyzna włamał się do pensjonatu w górach, gdzie molestował po kolei trzy nieletnie dziewczyny. Właśnie usłyszał prawomocny wyrok przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie: trzy lata i trzy miesiące więzienia.
Adrian z kolegą cały wieczór rozmawiali o poważnych sprawach i popijali alkohol. Nie gasił on pragnienia. Lipcowa noc była wyjątkowo gorąca. Jak się ma 27 lat, to patrząc na rozgwieżdżone niebo można się czuć królem życia - Adrianowi właśnie takie myśli przychodziły do głowy.
Tamtej nocy, w niedużej wiosce niedaleko Zakopanego, odpoczywał po całym dniu pracy, bo za wikt, opierunek i łóżko do spania ciężko pracował u jednego z miejscowych górali.
Chłopak z centralnej Polski
Pochodził z centralnej Polski, ale los w wakacje 2020 roku rzucił go na Podhale. Piwo się skończyło, kolega musiał wracać do siebie, a Adrianowi jakoś nie chciało się spać. Alkohol coraz bardziej rozgrzewał i tak już gorące myśli, które zaczęły się koncentrować wokół pensjonatu, w którym widywał młode, nad wyraz urodziwe dziewczyny. Na jego oko - maturzystki.
Wyobrażał sobie, co mógłby z nimi robić, zwłaszcza w odkrytym basenie, który był do dyspozycji grup kolonijnych z pensjonatu. Gorąca noc, alkohol, natrętne myśli - to wszystko sprawiło, że Adrian postanowił sprawdzić, jak to właściwie może być z tymi dziewczynami.
Ruszył w drogę. Dla zdrowego, wysportowanego mężczyzny pokonanie w nocy odległości kilometra nie stanowiło problemu. Na miejscu był po północy.
Okna w pensjonacie były zasłonięte, tylko w kilku pokojach widać było mgliste światło z nocnych lampek. Cisza, pies żaden nie szczekał, błogi spokój. Adrian skorzystał z okazji i najpierw wykąpał się w basenie pod chmurką. Potem po cichutku wspiął się po drewnianej balustradzie i dostał na taras, a dalej - po metalowej barierce - dotarł na balkon pierwszego piętra budynku.
Drzwi balkonowe nie były zamknięte na klucz, więc wszedł do pensjonatu i znalazł się na mocno oświetlonym korytarzu.
Intruz w trzech pokojach
Wszedł powoli i bez zbędnego hałasu do najbliższego pokoju. Tam było ciemno, światło się nie paliło. W tamtym czasie w pomieszczeniach pensjonatu przebywało ponad 50 dzieci w wieku 9 - 17 lat, po prostu wakacyjny turnus grupy kolonijnej z Małopolski. Czuwało nad nimi kilku opiekunów.
W tym pensjonacie właściciele przyjmują wyłącznie grupy zorganizowane, nie ma indywidualnych gości.
Adrian na chybił trafił podszedł do najbliższego łóżka i zaczął molestować jedną ze śpiących tam dziewczynek. Dwie pozostałe niczego nie zauważyły, nie obudziły się.
14-letnia Zosia otworzyła oczy, bo poczuła, że ktoś ją dotyka, usiadła na łóżku, a to skłoniło intruza do błyskawicznego opuszczenia pokoju. Nie czuł zagrożenia wpadką, nikt nie wszczął alarmu, więc bez pukania zajrzał do kolejnego pokoju, w którym były dwie nieletnie. Zbliżył się do śpiącej 14-letniej Doroty i ją także molestował, dotykał w miejsca intymne. Był natarczywy. Zatkał ręką usta dziewczyny, gdy zorientował się, że ma otwarte oczy. Odepchnęła jego rękę. W odpowiedzi na taką reakcję wyszedł.
W trzecim pokoju podszedł do 13-letniej Edyty. Całował wargi, ugryzł, zasłaniał jej usta ręką i poduszką, by nie krzyczała. Był tak nachylony nad dziewczynką, że swoim ciałem krępował jej ruchy.
Nacisk koncentrował na brodzie, szyi i rękach nieletniej. W pewnej chwili uderzył ją w krocze. Odwróciła wtedy głowę i krzyknęła: Przestań!
Ucieczka
Krzyk zmusił Adriana do ucieczki, a z drugiej strony zaalarmował jedną z wychowawczyń.
Już miała nacisnąć ona klamkę do drzwi pokoju Edyty, gdy niespodziewanie otworzyły się one od środka. Z pokoju wyszedł Adrian. Miał w ręce klapek, zawołał do kobiety: Zamknij się! I uciekł z pensjonatu.
Wpadka po kilku godzinach
Na krzyk oraz na hałas na korytarzu zareagowali kolejni opiekunowie grupy. Wyszły też pokrzywdzone, które z płaczem i nieco chaotycznie zaczęły opowiadać, co je spotkało.
Powiadomiono policję. Już po trzeciej nad ranem Adrian był w rękach stróżów prawa, potem trafił na przesłuchanie przed oblicze prokuratora, a w końcu - do aresztu tymczasowego.
Przyznał się do seksualnej napaści na śpiące i chciał się dobrowolnie poddać karze, ale to nie doszło do skutku. Po kilku miesiącach akta sprawy znalazły się w Sądzie Okręgowym w Nowym Sączu.
Adrian W. odpowiadał za naruszenie miru domowego, bo w końcu bez zaproszenia wtargnął do pensjonatu i to wbrew woli właścicieli.
Trzy pozostałe zarzuty były znacznie poważniejsze: dotyczyły molestowania jednej dziewczynki i dokonania gwałtów na dwóch pozostałych, a żadna nie miała jeszcze ukończonych 15 lat. Za to groziły mu co najmniej trzy lata więzienia.
W takich sprawach kluczowe są zeznania pokrzywdzonych, które - jak to potem ocenił sąd - były rzetelnie, autentyczne i w spójny sposób opisywały, co im zrobił oskarżony Adrian W.
Przesłuchano także wychowawczynie z kolonii oraz matki dziewczynek, ale one miały wiedzę na temat zajścia jedynie w takim zakresie, w jakim uzyskały informacje od dzieci.
Dopytywano się zwłaszcza dziewczynek, czy rozpoznały napastnika, czy widziały, jak wyglądał i czy miał jakieś znaki szczególne. Tu ich relacje były niezwykle skąpe, bo wybudzone w środku nocy, zaspane i zaskoczone rozwojem sytuacji nie zwracały uwagi, kto jest intruzem. Jedna wskazała, że to mógł być jeden z uczestników kolonii, 13-letni Marek.
W śledztwie Adrian W. przyznał się do winy, na procesie przeprosił obecnych na sali członków rodzin dziewczynek, wyrażał żal i skruchę. Zaprzeczał, by przyduszał poduszką jedną z ofiar lub że uderzył inną w krocze. Pewne nieścisłości zapewne wynikały ze stanu upojenia alkoholowego, w którym był, gdy dostał się do pensjonatu. W trakcie procesu przekonywał, że nie miał świadomości wieku pokrzywdzonych.
- Byłem przekonany, że mam do czynienia z kobietami. Dotykając, wyczuwałem obecne u nich wykształcone cechy kobiece, a pedofilią się brzydzę - twierdził.
- Widywane przeze mnie grupy kolonijne składały się z „prawie dorosłych dziewczyn”- opowiadał, ale sąd nie dał w tym zakresie wiary oskarżonemu.
Wszystkie pokrzywdzone nieletnie były w trzech różnych pokojach w górskim pensjonacie
Uznał, że to instrumentalne z jego strony tłumaczenie, by uniknąć surowszej odpowiedzialności karnej. Tym bardziej że przecież w śledztwie przyznawał się do czynności seksualnych z osobami poniżej 15 lat.
Zdaniem sądu, choć w pokojach dziewczynek światło było zgaszone, to nie były tam absolutne ciemności, bo docierało przez okna oświetlenie zewnętrzne pensjonatu. Oświetlony był też korytarz, z którego Adrian W. wchodził do pokoi.
Obrońca oskarżonego zwracał jednak uwagę, że skoro dziewczynki nie rozpoznały w ciemnościach intruza, a nawet mylnie wskazywały, że mógł to być kolega z turnusu, to także Adrian W. nie miał szans na rozpoznanie ich wieku. A one były przecież przykryte, jedna miała na twarzy opaskę.
Wyrok skazujący
Sąd Okręgowy w Nowym Sączu uznał, że oskarżony dopuścił się molestowania dziewczynek, naruszenia miru pensjonatu i skazał go sprawcę na trzy lata i trzy miesięcy więzienia.
Karę oskarżony ma odbywać w systemie terapeutycznym. Zakazał mu sąd przez pięć lat zajmowania stanowisk i wykonywania zawodów związanych z wychowaniem, edukacją i opieką nad małoletnimi. Zakazał mu też ponadto kontaktu z pokrzywdzonymi przez pięć lat.
Dotykając pokrzywdzone, wyczuwałem wykształcone cechy kobiece. Pedofilią się brzydzę - twierdził oskarżony
- Oskarżony działał z pełną premedytacją na szkodę trzech małoletnich. Jego czyny należy ocenić jako naganne i świadczące o demoralizacji. Na niekorzyść przemawia działanie pozbawione skrupułów, pod wpływem alkoholu i uprzednia karalność - napisał sąd. I dalej: Łagodzące było przyznanie się do winy i sprawstwa. Skazany rokuje jednak prognozę, że po odbyciu kary nie powróci na drogę przestępstwa.
Sąd Apelacyjny w Krakowie wyroku nie zmienił - mimo apelacji obrońcy. Jest on prawomocny.