Wszystko jest polityką. Pakt się sypie
Czy „pakt senacki”, który szumnie zapowiadała opozycja, jest jeszcze aktualny? Kilka tygodni temu zapowiadano, że prawie wszystko jest dogadane i w najbliższych dniach porozumienie w tej sprawie zostanie podpisane. Wątpliwości zaczęły pojawiać się wówczas, gdy ochotę na kandydowanie do Senatu zaczęli zgłaszać politycy dotąd raczej nie brani pod uwagę.
Odezwał się np. Giertych z apetytem na Wielkopolskę czy Petru chętny na cokolwiek. Podobno tego ostatniego planowała zagospodarować Konfederacja, co mogło zaskakiwać jej zwolenników, ale nie liderów gotowych na wszystko, aby tylko zaistnieć w parlamencie. W każdym razie zgłoszenia politycznych celebrytów nie spodobały się części kandydatów Platformy, którzy twierdzą, że dla całości wyniku opozycji będą poważnym obciążeniem.
Teraz jednak senacka układanka opozycji jest bardziej zagrożona. Platforma uznała, że wobec spadających notowań tzw. trzeciej drogi, czyli paktu PSL z Hołownią, należy ograniczyć liczbę oferowanych senackich mandatów. To samo zresztą dotyczy lewicy. Po co dawać senatorskie fotele tymczasowym przystawkom, skoro i tak zostaną wchłonięte przez największą partię opozycji? Lepiej od razu powierzyć kandydowanie zaufanym i sprawdzonym kandydatom Platformy.
Operacja „opiłowania” opozycyjnych maluchów źle wróży planom utworzenia zjednoczonego rządu antypisu, skoro już na tym etapie przyszli koalicjanci nie potrafią się dogadać. Po hipotetycznym zwycięstwie opozycji przystawki nie będą miały nic do gadania i to nie w sprawach programowych (bo programu nie mają), ale przede wszystkim personalnych, które najbardziej je interesują. Platforma weźmie wszystko, a koalicjantom zostanie ewentualna rywalizacja w wyborach samorządowych. Jest jednak jeszcze jeden powód odkładania w czasie „paktu senackiego”. Otóż Platforma bynajmniej nie zarzuciła marzenia o jednej liście opozycji, a spadające poparcie dla Trzeciej Drogi działa na korzyść marzycieli. Wprawdzie możliwy jest start kandydatów Hołowni z list PSL, co obniży próg wyborczy z ośmiu procent do pięciu, ale wtedy Polska 2050 nie jest PSL-owi do niczego potrzebna. Przeciwnie, może stać się niebezpiecznym balastem.
Na trzy miesiące przed wyborami opozycja przeżywa kolejny kryzys. Po pierwsze, wbrew szumnym zapowiedziom po czerwcowym marszu sondaże nie poszły w górę, po drugie, Platforma panicznie boi się referendum w sprawie nielegalnych imigrantów i nie wie, jak temu zapobiec, po trzecie, coraz bardziej doskwiera programowa pustka, po czwarte, Niemcy zbyt nachalnie popierają Platformę, co rodzi oczywiste podejrzenia, że jest to partia bardziej życzliwa dla niemieckich, a nie polskich interesów. Spór o „pakt senacki” może jeszcze bardziej osłabić opozycyjny początek oficjalnej kampanii wyborczej.