Wszystko jest polityką. Rosja słabsza czy groźniejsza
Jeśli Rosja upadnie, my znajdziemy się pod gruzami, wszyscy zginiemy - powiedział białoruski prezydent Łukaszenka i rozkazał postawić armię w stan gotowości. Potwierdził także, że Prigożyn, szef zbuntowanych wagnerowców, znajduje się na Białorusi.
Media spekulują, że oddziały Prigożyna wejdą w skład białoruskiej armii, a może zajmą się jej szkoleniem. Nie jest to dobra wiadomość dla Polski, bo Prigożyn należy do „jastrzębi”, którzy chcą zdecydowanej rozprawy z Ukrainą. Jego pobyt na Białorusi może być dla nas dodatkowym zagrożeniem.
Nie wiadomo czym właściwie był bunt Prigożyna i jakie były jego rzeczywiste cele. Być może, jak sam zapowiadał, chodziło mu jedynie o odsunięcie ministra obrony Szojgu i „przywrócenie sprawiedliwości” w armii. Zarzuty nieudolności rosyjskiego ministra powtarzały się w ostatnich miesiącach wielokrotnie. Wagnerowcy narzekali też na braki w zaopatrzeniu, a nawet obawiali się rozwiązania ich oddziałów. Podobno rosyjskie wojsko użyło wobec nich broni (a oni zestrzelili rosyjski helikopter, który ich atakował), co ostatecznie zmusiło ich do buntu. Maszerowali na Moskwę i byli już całkiem niedaleko, gdy nagle zawrócili i zgodzili się zaprzestać rebelii. Putin rano oskarżał ich o zdradę i kazał fortyfikować wjazd do Moskwy, ale potem ogłosił coś w rodzaju amnestii i pozwolił Prigożynowi wyjechać na Białoruś.
Czy wagnerowcy działali na własną rękę, czy mieli jakichś sojuszników na Kremlu? Czy zamierzali obalić Putina, czy tylko wytargować dobre warunki dalszego funkcjonowania jako prywatne wojsko? Tego nie wiemy, ale jedno jest pewne: wstrząsnęli Moskwą i całą Rosją, a pośrednio kolejny raz zwrócili na siebie uwagę całego świata. Jak będzie zachowywać się teraz rosyjska armia, słysząc, że jej najemnicy podnieśli otwarty bunt i nie spotkało ich z tego powodu nic złego? Najważniejsze jest jednak to, że osłabili i ośmieszyli Putina. Tymczasem Ukraińcy atakują, odbijają teren okupowany od wielu miesięcy, chociaż ich postępy nie są tak spektakularne, jak tego oczekuje przynajmniej część opinii publicznej w Europie i Ameryce. A może nie chcą informować o sytuacji na froncie?
Rosja zadrżała, świat zamarł zdumiony, a rosyjskie wojsko i milicja nie próbowały zatrzymać Prigożyna w jego marszu na Moskwę. Czy to oznacza, że po raz kolejny wyszła na jaw rosyjska słabość i ogólny chaos na zapleczu frontu? Można tak wnioskować, można też uważać, że Putin traci kontrolę nad armią i państwem. Jeżeli tak, to należy spodziewać się załamania rosyjskiej obrony i sukcesów ukraińskiej ofensywy. Czy jednak nie okaże się, że w konsekwencji buntu moskiewskie „jastrzębie” zdominują władzę na Kremlu i jeszcze przed lipcowym szczytem NATO w Wilnie doprowadzą do rozszerzenia wojny?