Wszystko jest polityką. Troski nasze zwyczajne
Czy Nowy Rok zaczniemy od nowych pomysłów obrażonych sędziów, którzy ogłoszą strajk (cóż z tego, że zakazany przez prawo, skoro prawo nie obowiązuje) albo będą maszerować ulicami miast w szalikach z napisem „Konstytucja”? Nie będzie to oczywiście działanie polityczne, podobnie jak polityczne nie jest jeżdżenie po Europie z odczytami o dyktaturze, która zainstalowała się w Polsce i która dziś nakazuje im ujawniać majątki, a jutro może zacząć sprawdzać, skąd te majątki się wzięły. Ponieważ sędziowie nikogo nie operują i nie mogą żądać dyskretnych gratyfikacji (dziś już pewnie w euro, nie w dolarach), więc wytłumaczyć się ze zgromadzonych oszczędności nie będzie tak łatwo, jak przychodzi to niektórym marszałkom. Nie pozwolimy upolityczniać sądów - orzeknie europejski trybunał, w całości pochodzący z politycznego nadania; nie pozwolimy na to, co jest normą we Francji czy w Niemczech. Faszyzm nie przejdzie!
A może Nowy Rok zaczniemy od kolejnej odsłony wyborów, raczej prawyborów na wybór kandydata, a skoro kandydat już jest, to można zacząć wybierać lidera tych, co wybierają? Kandydatów będzie kilku, ale tylko jeden musi wygrać, co zostało ustalone już wcześniej. Największa spośród przegranych partii ruszy z energiczną kampanią i już na wiosnę będzie gotowa, żeby popierać swojego kandydata (którym dość przypadkowo została kandydatka). Na wiosnę nie będzie już Wiosny, ale w kampanii nie zabraknie niespodzianek. Co parę lat powraca moda na samotnego jeźdźca znikąd, którą zapoczątkował niezapomniany Stan Tymiński, a którego śladem podążali niczym niezrażeni plagiatorzy. Brak programu, doświadczenia i kompetencji nie przeszkadza niepoprawnym marzycielom, którzy herbatki w saloniku nie odróżniają od wyborczego wiecu.
Sędziowie nikogo nie operują i nie mogą żądać dyskretnych gratyfikacji (dziś już pewnie w euro, nie w dolarach)
W roku wielkich rocznic pojawią się też zapewne fachowcy od reperowania narodowej historii, wierni uczniowie budowniczych pomnika bolszewickiej armii w Ossowie. Kronikarze polskiego antysemityzmu zajmą się teraz wyjaśnianiem, jak wiele straciliśmy, nie zgadzając się na wyzwolenie o ćwierć wieku wcześniejsze niż to, które przyniosły nam sowieckie tanki jadące na Berlin. Gdyby nie ówczesny bezrozumny upór, mielibyśmy teraz pałac kultury w każdym mieście, w urzędach mówilibyśmy po rosyjsku i dziwili się, dlaczego dziadek Mróz nosi wąsy ojczulka Stalina. Rocznica 1920 roku byłaby obchodzona radośnie, a cały polski parlament głosowałby bolszewickim gestem przez podniesienie zaciśniętej pięści - nie tak jak dzisiaj, gdy robią to tylko pogrobowcy komuny po lewej stronie sejmowej sali. Czekając na Nowy Rok, wiele możemy sobie wyobrazić, co wcale nie jest trudne, bo zawsze możemy włączyć ulubioną telewizję albo kupić miarodajną gazetę i dowiedzieć się, że alternatywna rzeczywistość istnieje naprawdę.