Wybory parlamentarne 2019. Jarosław Gowin: mechanizmy rynkowe mogą dać wyższą pensję niż 4 tys. zł
Wyższa pensja minimalna, stawianie na innowacyjność i zapewnienie swobody samorządom - taką wizję Polski na kolejne cztery lata snuje Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, ostatni na krakowskiej liście do Sejmu.
Rozumiem, że popiera pan minimalną pensję na poziomie 4 tys. zł, skoro mówił pan, że wypłata na poziomie 8 tys. zł w Krakowie to mało.
Wyjaśnijmy. Powyższy fragment został wyrwany z szerszej wypowiedzi, która dotyczyła wynagrodzeń najwyżej wykwalifikowanych specjalistów - informatyków, mechatroników, kierowniczej kadry inżynierskiej w zakładach przemysłowych itp. Co do minimalnego wynagrodzenia, propozycja rządu to śmiały plan. Natomiast przy utrzymaniu obecnego tempa rozwoju może się okazać, że w 2024 roku mechanizmy rynkowe doprowadzą do jeszcze wyższego podniesienia pensji minimalnej. Najważniejszym zadaniem dla przyszłego rządu, niezależnie od tego, kto będzie go tworzył, jest tworzenie warunków do szybkiego wzrostu polskiej gospodarki.
Czy to jednak nie populizm i kupowanie głosów? Widziałem dyskusję w internecie, gdzie jedna osoba cieszyła się z zapowiedzi pensji minimalnej na poziomie 4 tys. zł. Ktoś inny spytał się tej osoby, czy dalej będzie zadowolona, jak chleb będzie kosztował 10 zł. Osoba odparła, że jak będzie zarabiać 4 tys. zł, to chleb może kosztować nawet 15 zł. To pokazuje, że część ludzi nie ma pojęcia o ekonomii. Poza tym sporo osób myśli, że dostanie 4 tys. zł na rękę, a to przecież kwota brutto. Na rękę to ok. 2,8-2,9 tys. zł. Dla pracodawcy to koszt prawie 5 tys. zł.
Rząd uważnie przygląda się wysokości cen. Nie widać zagrożenia inflacją, która zagroziłaby poziomowi życia gorzej zarabiających Polaków. Pan nazywa wzrost wynagrodzeń kupowaniem głosów. Odpowiem na to następująco. Polska gospodarka przez 30 lat rozwijała się bardzo szybko. W ostatnich czterech latach, czyli za rządów Zjednoczonej Prawicy, jesteśmy liderem rozwoju gospodarczego w Europie. Głównym źródłem konkurencyjności naszych firm były jednak niskie zarobki Polaków. Naszą ambicją jest zmiana modelu rozwoju gospodarczego na zdecydowanie bardziej innowacyjny. Innowacyjne produkty zapewniają bowiem wyższe płace pracownikom i wyższy zysk przedsiębiorcom. To zadanie wielu ministrów, w tym również moje. Mam na myśli budowę pomostu między nauką i biznesem, bo bez tego trudno mówić o nowoczesnej gospodarce. Szybkie tempo podnoszenia minimalnego wynagrodzenia jest bodźcem dla dużych firm w kierunku zwiększenia innowacyjności. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że jest wiele małych firm, które potrzebują wsparcia. Z myślą o nich obniżamy składki ZUS.
Jak podnoszenie płacy minimalnej ma wpływać na podnoszenie innowacyjności firm? Kraków stoi outsourcingiem. W tej branży pracuje coraz więcej specjalistów, wysoko opłacanych. Pojawiają się już głosy, że jeśli zostanie zniesiony limit 30-krotności składek ZUS, do tego podniesie się płaca minimalna, to firmy zaczną się zastanawiać, czy nie ograniczyć inwestycji i nie przenieść się gdzieś indziej.
Likwidacja 30-krotności stawek ZUS to inna sprawa. Skutkowałaby ona obniżeniem najwyższych wynagrodzeń. A to z kolei – jak słusznie pan zauważa – mogłoby skutkować przeniesieniem się części firm za granicę. Dlatego wraz z minister Emilewicz opowiadamy się za utrzymaniem obecnych rozwiązań. Sprawa jest otwarta. Jak zapowiedział we wtorek premier Morawiecki, wrócimy do niej po wyborach.
Czyli spłaszczamy wynagrodzenia. Z jednej strony podnosimy płace minimalną, z drugiej obniżamy wyższe pensje.
Spłaszczanie wynagrodzeń jest zjawiskiem pozytywnym. Pod warunkiem, że szybki wzrost minimalnego wynagrodzenia nie zagraża kondycji firm ani że wyrównywanie poziomu wynagrodzeń nie odbywa się przez podniesienie opodatkowania wyższych pensji. Jako. minister nauki jestem współodpowiedzialny również za innowacje, dlatego jestem rzecznikiem tych, którzy w każdym rozwiniętym społeczeństwie są kołem zamachowym rozwoju gospodarki, czyli właśnie wspomnianych na początku wysoko wykwalifikowanych ekspertów. Ich sukces przekłada się na dobrobyt ogółu Polaków.
Mamy więc jeden konkret – nie popiera Pan zniesienia limitu 30-krotności stawek do ZUS. A jak pan zagłosuje w przypadku zmian płacy minimalnej?
Sukcesywne podnoszenie płacy minimalnej to wspólny plan Zjednoczonej Prawicy. Mówimy tu jednym głosem.
Mamy przykład z Korei Południowej, gdzie była dobra koniunktura i tamtejszy prezydent obiecał, a potem zaczął podwyższać płacę minimalną. I teraz Korea ma kłopoty. W ciągu roku – od października 2017 do 2018 pracę straciło 200 tys. osób z sektora handlu, hotelarskiego czy restauracyjnego. Tempo wzrostu zatrudnienia spadło do zera. Moon Jae-in szedł po władzę zapewniając, że najniższe wynagrodzenie wzrośnie o ok. 55 proc w trzy lata. Podobne tempo podwyżek obiecuje PiS.
W Polsce mamy odwrotny problem, czyli dramatyczny brak rąk do pracy. Gdybyśmy mieli o milion więcej pracowników, to tempo rozwoju polskiej gospodarki przekraczałoby 5 proc. Nie bagatelizuję zagrożeń, które pan wskazuje, ale przypadek każdego kraju jest inny. Podejmując decyzję o podniesieniu płacy minimalnej, będziemy monitorować jej skutki. Rząd ma instrumenty, by rekompensować firmom wzrost minimalnego wynagrodzenia, np. obniżając ZUS.
Dlaczego PiS może wygrać wybory?
Przez cztery lata każdego dnia pokazywaliśmy, że nie rzucamy słów na wiatr. Jesteśmy wiarygodni. Podnieśliśmy poziom życia, zwłaszcza tych grup społecznych, które przez poprzednie 25 lat były zepchnięte na margines – mam na myśli zwłaszcza młode rodziny wychowujące dzieci. Wzrosło zaufanie obywateli do państwa. Transfery socjalne milionom polskich rodzin przywróciły poczucie godności. Bo nam nie chodzi, jak twierdzą niektórzy artyści z Maciejem Stuhrem i Krystyną Jandą na czele, o przekupywanie wyborców. My po prostu szanujemy Polaków, staramy się tworzyć warunki, by mogli godnie żyć.
A dlaczego może przegrać?
Takie ryzyko oczywiście istnieje. Źródłem porażki może też być demobilizacja naszych wyborców. Idąc na spotkanie z panem zostałem na ul. Mazowieckiej zagadnięty przez panią, która powiedziała że popiera PiS i na pewno wygramy. Jeśli takie przeświadczenie upowszechni się wśród wielu wyborców Zjednoczonej Prawicy, to w niedzielę zamiast iść do lokali wyborczych mogą wyjechać z odwiedzinami do rodziny.
Większość obserwatorów sceny politycznej i tak jest przekonana o wygranej PiS, nieznana jest tylko jej skala. Gdyby jednak Konfederacja weszła do Sejmu, to może się okazać, że PiS wygra, ale nie będzie miał większości do samodzielnego rządzenia – może zabraknąć kilku posłów. Co wtedy?
Wtedy możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy to utworzenie rządu przez opozycję. Nie jest to scenariusz dobry dla Polski. Wyobraża Pan sobie spójne i sprawne rządy koalicji od Roberta Biedronia po Janusza Korwin-Mikke? Drugi scenariusz to rząd mniejszościowy Zjednoczonej Prawicy. Ale czy mniejszościowy rząd byłby w stanie rozwiązywać istotne problemy Polaków? Dlatego za najlepszy scenariusz dla naszego kraju uważam wyraźne zwycięstwo obozu rządzącego naszym krajem od czterech lat.
W Senacie przedstawiciele opozycji mogą mieć większość. Taki scenariusz nie byłby lepszy dla demokracji w Polsce, przy założeniu, że PiS ma większość w Sejmie i tworzy rząd?
Problemem Polski przez pierwsze dekady III RP była niewystarczająca sprawczość państwa. Pamięta pan słowa o państwie teoretycznym i o kamieni kupie? Lepiej dla Polski, jeśli władza w Sejmie i Senacie jest skupiona w rękach jednego obozu politycznego. Zwycięskie ugrupowanie przez cztery lata bierze pełną odpowiedzialność i ma możliwość realizacji swojego programu. Po tym czasie Polacy ocenią, czy to było korzystne. Lepiej więc, żeby Zjednoczona Prawica wygrała i w Sejmie i Senacie, albo żeby większość miała tam dzisiejsza opozycja.
PiS nie imają się afery. Ostatnie doniesienia o kamienicy i działających tam „pokojach” szefa NIK Mariana Banasia oraz niewzruszone po tym sondaże, pokazują że PiS jest na to impregnowany. To daje przyzwolenie na bezkarność?
Źródłem naszej wiarygodność jest realizacja naszego programu z roku 2015. Nie znaczy to, że bagatelizujemy tego typu sytuacje, które nadwyrężają wizerunek Zjednoczonej Prawicy. Sprawa kamienicy Mariana Banasia zostanie dokładnie wyjaśniona. Gwarantuję to panu i czytelnikom.
Może pan też zagwarantować, że jeśli PiS wygra to przez kolejne lata nie będzie „majstrować” przy samorządach i ograniczaniu ich kompetencji oraz niezależności?
Jeżeli chodzi o stosunek do samorządów, to nie jest tajemnicą, że w obozie rządowym istnieje różnica zdań. Ja uważam, że władza sprawdza się najlepiej będąc najbliżej obywateli, czyli w samorządzie. Kluczowe kwestie naszego programu, jak chociażby program 500+, są realizowane z sukcesem, gdy łączymy wysiłek rządu i samorządu. Dlatego byłbym zdecydowanie przeciwny ewentualnym próbom ograniczania kompetencji samorządów. Chcę jednak uspokoić wszystkich samorządowców: takich projektów wewnątrz Zjednoczonej Prawicy nie ma.
W czerwcu Porozumienie uruchomiło stronę poświęconą korkom w Krakowie. Co z tego wyszło? Będą jakieś wnioski i rozwiązania, czy to był tylko happening przedwyborczy?
Nasi eksperci przygotowują szereg rekomendacji dla władz miasta. Te są bardzo potrzebne. W trakcie inauguracji roku akademickiego przemieszczałem się po Krakowie samochodem. Nie ma dzisiaj w Polsce drugiego tak bardzo zakorkowanego miasta w Polsce.
Dlaczego krakowianie i Małopolanie mieliby głosować na PiS?
Zachęcam wszystkich do wejście na stronę dotrzymujemyobietnic.pl. Pokazuję tam, jak przez cztery lata zmieniła się Małopolska, ile pojawiło się tutaj rządowych inwestycji. Opiewają one na kwotę ponad 17 mld zł. Obok inwestycji infrastrukturalnych są też te z mojej działki. Przez cztery lara lata krakowskie uczelnie otrzymały ok miliard pięćset milionów zł na inwestycje..
Wracając do Krakowa, to do korków przykładają się też duże inwestycje kolejowe w centrum miasta, realizowane przez państwowe spółki kolejowe.
One jednak idą bardzo sprawnie. Natomiast ja mieszkam w okolicy placu Inwalidów i ulicy Karmelickiej. Opieszałość prowadzonych tam przez władze miasta remontów woła o pomstę do nieba. I tak jest w wielu innych miejscach.
Prezydent Jacek Majchrowski odpowie panu, że mamy rynek wykonawców i to oni dyktują ceny i warunki realizacji inwestycji.
Rynek wykonawcy jest też w innych miastach, ale tam inwestycje są prowadzone o niebo sprawniej. W dodatku Kraków koncentruje się tylko na remontach, a brakuje nowych inwestycji. Docelowo rozwiązaniem problemów komunikacyjnych Krakowa może być tylko metro.
No właśnie. Co dalej z metrem? Mieszkańcy już 5 lat temu w referendum opowiedzieli się za nim. Od tego czasu tylko trwają dyskusje, opracowywane jest co prawda studium wykonalności dla podziemnej komunikacji, ale to wciąż tylko koncepcja.
Temat metra w Krakowie wraca od wielu lat. Pierwszy podjął go wybitny uczony prof. Andrzej Jajszczyk. Zawsze popierałem jego pomysł. Trudno jednak, żeby w kampanii parlamentarnej eksponować pomysł metra, skoro przeciwny jest mu urzędujący prezydent miasta. A zaangażowanie władz miasta jest tutaj kluczowe, żeby sprawę nagłaśniać i budować poparcie w kręgach rządowych, bo wiadomo, że skala inwestycji wymaga wsparcia z budżetu państwa.
Kilka dni temu został podpisany list intencyjny ws. organizacji Igrzysk Europejskich w Krakowie i Małopolsce. Naprawdę potrzebujemy takiej imprezy? Krakowianie dali wyraźny sygnał 5 lat temu, że nie chcą podobnego wydarzenia.
Kraków byłby w zupełnie innej fazie rozwoju, gdyby odbyły się u nas mecze Euro 2012. Władze miasta nie podeszły wtedy do tego dostatecznie poważnie. Przesądziła jednak polityczna niechęć Donalda Tuska do Krakowa. Igrzyska Europejskie tym się cechują, że nie wymagają wielkich, kosztownych inwestycji. Jeśli impreza będzie obejmowała prestiżowe dyscypliny sportowe, a takie deklaracje ze strony Komitetu Olimpijskiego mamy, to przysłuży się ona promocji Krakowa i Małopolski oraz ściągnie tutaj wiele inwestycji. Ja już zadeklarowałem, że z budżetu Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego zostaną zmodernizowane akademiki, a także akademicka infrastruktura sportowa, która będzie przez kolejne lata służyć studentom.
Czy Igrzyska będą szansą na to, żeby stadion Wisły Kraków w końcu przebudować tak, aby był bardziej funkcjonalnym obiektem?
Budowa stadionu Wisły i j gigantyczne koszty, które wciąż generuje, to jeden wielki skandal. Mam nadzieję, że IE pozwolą na modernizację i oddanie obiektu do pełnego użytku.
Od września w Krakowie obowiązuje zakaz palenia węglem i drewnem. Żeby jednak skutecznie walczyć ze smogiem, analogiczne zapisy potrzebne są dla całej Małopolski, a zwłaszcza gmin wokół Krakowa. Czy rząd będzie dążył do tego i wspierał takie działania w przyszłej kadencji?
Żaden polityk w Polsce po roku 1989 nie zrobił tyle dla ochrony środowiska, co krakowianka, minister Jadwiga Emilewicz, realizując swój program Energia Plus. Pani minister jest chwalona i przez przedsiębiorców, i przez środowiska ekologów. W naszym województwie program minister Emilewicz wdraża wicemarszałek Tomasz Urynowicz. Jestem przekonany, że oba ten nazwiska złotymi zgłoskami zapiszą się w historii walki z zanieczyszczonym powietrzem w Krakowie, jak i w całej Polsce.