Wybrzeże Gdańsk spisało się na czwórkę

Czytaj dalej
Fot. Piotr Hukało
Krzysztof Michalski

Wybrzeże Gdańsk spisało się na czwórkę

Krzysztof Michalski

Sezon zasadniczy Nice 1. Ligi Żużlowej dobiegł końca. Można powiedzieć, że wszystko jest tak, jak być powinno. Bez niespodziewanych zwrotów.

Ten, kto miał awansować do play-offów, ten awansował. Ten, kto miał spaść do II ligi, ten spadł. Jeśli spojrzymy na całą ligę, to drobnym rozczarowaniem można określić postawę Orła Łódź, który w opinii choćby Mirosława Kowalika, trenera Wybrzeża Gdańsk, miał być zespołem walczącym o zwycięstwo w lidze.

Tymczasem łodzianie do play-offów przystąpią z najgorszego, czwartego miejsca, a naprawdę niewiele brakowało, żeby ich miejsce w decydującej fazie zajęła Polonia Piła. Być może nieco więcej można było także oczekiwać od Stali Rzeszów, która dopiero pod koniec sezonu zaczęła jeździć na przyzwoitym poziomie. Wcześniej bliżej jej było do Polonii Bydgoszcz, czyli kompletnego outsidera.

W przypadku Wybrzeża Gdańsk można napisać to, co wyżej napisaliśmy o całej lidze. Wypadło tak, jak powinno. Do play-offów przystąpi z drugiego miejsca i na więcej stać gdańszczan nie było.

Przed sezonem można się było zastanawiać nad siłą Unii Tarnów, którą większość ekspertów wskazywała na głównego faworyta ligi, ale nie brakowało też głosów mówiących o tym, że tarnowianie na zapleczu PGE Ekstraligi dominować wcale nie muszą. Okazało się jednak, że Unia była poza zasięgiem reszty ligi, nikt więc nie mógł marzyć o miejscu lepszym niż drugie. Wybrzeża za pozycję wicelidera Nice 1. Ligi Żużlowej ganić więc nikt nie ma prawa, ale też nikt pomników gdańskim żużlowcom nie będzie za tę lokatę stawiał.

W fazie zasadniczej nie prezentowali się bowiem do końca tak, jak tego po nich oczekiwano. Zdarzały się wpadki, takie jak porażka w Rzeszowie, przegrana u siebie z Wandą Kraków, czy też remis na własnym torze z Orłem (pogromu w Daugavpils w ostatniej kolejce tu nie liczymy, bo ten mecz nie miał żadnego znaczenia dla rozstawienia gdańszczan). Oddając jednak naszym żużlowcom sprawiedliwość, trzeba przyznać, że pozytywnie zaskoczyli chociażby wygrywając w Pile czy też gromiąc Wandę w Krakowie. W skali szkolnej przyznalibyśmy Wybrzeżu solidną czwórkę.

Przejdźmy teraz do indywidualnych ocen naszych żużlowców. Na największe wyróżnienie zasłużyło dwóch: Kacper Gomólski i Anders Thomsen. Ten pierwszy jeździł najrówniej w całej drużynie, rzadko schodząc poniżej granicy 10 punktów na mecz, co zaowocowało najlepszą w zespole średnią biegową na poziomie 2,25. O ile jednak po popularnym „Gingerze” oczekiwano, że będzie jednym z liderów Wybrzeża, o tyle mało kto w takiej roli widział Thomsena. Ten jednak jeździł kapitalnie i bardzo widowiskowo, w niejednym biegu wyprzedzając rywali na ostatnich metrach. Jeśli chodzi o jazdę na dystansie, to bezapelacyjnie najlepszy żużlowiec gdańszczan i ścisła czołówka całej Nice 1. LŻ. Był największym pozytywnym zaskoczeniem fazy zasadniczej w Wybrzeżu.

Kto natomiast zasłużył na miano największego rozczarowania? Bez wątpienia Oskar Fajfer. Przed sezonem „Faja” wydawał się najpewniejszym punktem Wybrzeża, sami tak zresztą na naszych łamach pisaliśmy. Tymczasem, poza świetnym fragmentem w środku sezonu, wychowanek Startu Gniezno jeździł po prostu słabo. W niczym nie przypominał Fajfera z poprzednich rozgrywek, kiedy był najlepszym, obok Magnusa Zetterstroema, żużlowcem gdańszczan.

Minusa postawilibyśmy także obok nazwiska Troya Batchelora. Australijczyk to żużlowiec tak doświadczony i renomowany, że pierwszą ligę powinien zjadać na śniadanie. I rzeczywiście bywały biegi, w których pokazywał, że w Nice 1. Lidze Żużlowej mało kto może się z nim równać. Miewał mecze, w których jeździł koncertowo i nie dawał żadnych szans rywalom. No ale właśnie, miewał... Zbyt często zdarzały mu się spotkania przeciętne lub wręcz słabe. Gdybyśmy mówili tutaj o innym żużlowcu, moglibyśmy jego dotychczasową postawę chwalić. Po Batchelorze oczekiwano jednak więcej.

Wybrzeże sezon zasadniczy zakończyło na drugim miejscu i w półfinałach czeka je rywalizacja z Lokomotivem Daugavpils. Jak już wyżej napisaliśmy, z ostatniej porażki nie ma co wyciągać daleko idących wniosków. Gdańszczanie jechali bez Gomólskiego i z nie będącymi w pełni zdrowia Fajferem oraz Renatem Gafurowem.

- Powiem jasno, że w półfinałach pokażemy lepszą jazdę - mówi trener Kowalik.

Mocno w to wierzymy, liczymy na lepsze wersje Fajfera i Batchelora oraz na awans do finału. Ale tam czekać będzie zapewne niezniszczalna Unia Tarnów...

krzysztof.michalski@polskapress.pl

Krzysztof Michalski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.