W piątek przez kilka godzin mieszkańcy Uszwi blokowali drogę krajową w samym centrum wsi. W ubiegłym roku omal nie zginął tam chłopiec. Ludzie żądają teraz budowy sygnalizacji świetlnej.
- Chcemy świateł! Chcemy żyć bezpiecznie! - krzyczeli mieszkańcy wioski, którzy z transparentami i flagami wkroczyli w piątek w południe na przejście dla pieszych przez drogę krajową nr 75. Mimo wczesnej pory i powszedniego dnia, zebrała się ich ponad setka. Co pięć minut blokowali w ten sposób ruchliwą i niebezpieczną trasę, a kierowcy musieli pokornie czekać w korku.
Mieszkańcy Uszwi domagają się od Generalnej Dyrekcji Dróg i Autostrad zainstalowania sygnalizatorów świetlnych na skrzyżowaniu w centrum miejscowości.
- Droga krajowa dzieli Uszew na dwie części. Aby dostać się do apteki, szkoły czy kościoła, trzeba pokonać ruchliwe skrzyżowanie. Głównie protestujemy jednak dla naszych dzieci, aby mogły one bezpiecznie chodzić do szkoły - mówi Aneta Pawełek, jedna z wielu protestujących kobiet.
Ludzie już od kilku lat domagają się zainstalowania świateł. Protest zdecydowali się zaostrzyć po wypadku, do którego doszło 1 września ubiegłego roku. 12-letni Janek Brzeski wracał tego dnia od babci do swojego domu.
Chłopiec czekał przed przejściem dla pieszych kilka minut, bo ruch samochodów był tak duży, że nie dało się przedostać na drugą stronę. Postawił krok na jezdni, gdy wydawało mu się, że jest bezpieczny. Wtedy z impetem wjechała w niego ciężarówka. - Stan syna był bardzo poważny. Miał pękniętą podstawę czaszki w trzech miejscach i uraz mózgu. Przeszedł od razu ponad trzygodzinną operację. Lekarze mówili, że to cud, że przeżył - wspomina Anna Brzeska, mama potrąconego chłopca.
Badający okoliczności wypadku śledczy uznali, że chłopiec wtargnął na pasy, kiedy była już na nich ciężarówka. Mieszkańcy Uszwi są jednak przekonani, że chłopca mogło oślepić słońce. Dodają, iż skrzyżowanie sprawia problemy również kierowcom samochodów, którzy chcą przejechać z jednej części miejscowości na drugą. - Jestem strażakiem ochotnikiem w miejscowej jednostce i nawet jeśli jedziemy oznakowanym pojazdem na sygnale do akcji, to kierowcy na „krajówce” nie chcą nas wpuścić do ruchu - przekonuje Szymon Świerad.
Kilka lat temu przy skrzyżowaniu zainstalowano fotoradar. Mieszkańcy przekonują, że nie przyniosło to większych efektów. - Kierowcy na widok fotoradaru zwalniają i robi się duży korek. Nie chcą przepuszczać ani pieszych na przejściu, ani kierowców włączających się do ruchu. Nawet jak ktoś zatrzyma się na jednym pasie, to często jadący z przeciwka tego nie robią i trzeba czekać nawet dziesięć minut na bezpieczne przejście - skarży się Edyta Pawełek.
Piątkowy protest miał być tylko ostrzeżeniem dla drogowców. Ludzie grożą, że jeśli nie doczekają się reakcji, blokady będą powtarzane.
Krakowski oddział GDDKiA nie ma jednak zamiaru ulegać naciskom. Po pismach od mieszkańców Uszwi przeprowadziła ocenę natężenia ruchu pojazdów oraz pieszych, liczby wypadków i kolizji oraz widoczności na skrzyżowaniu.
- Wyniki analizy nie wskazują jednoznacznie na konieczność zainstalowania sygnalizacji - mówi Iwona Mikrut z GDDKiA w Krakowie.