
Radny Krzysztof Szpytko (SLD) wezwał Radę Miasta Świnoujście do „usunięcia istotnych naruszeń prawa”, do których doszło podczas (nie)tajnego głosowania.
Opisywaliśmy już kontrowersyjną sprawę głosowania Rady Miasta Świnoujście podczas odwołania przewodniczącej i wyboru nowego prezydium. Wtedy to radni trzech ugrupowań - PO, PiS i Grupy Morskiej podczas tajnych z mocy prawa głosowań, w sposób demonstracyjny i całkowicie jawny wobec wszystkich osób obecnych na sali, prezentowali wypełnione już przez siebie karty do głosowania, ujawniając tym samym sposób swoich głosowań, jeszcze przed umieszczeniem tych kart w urnie wyborczej.
Wtedy jeden z radnych - Krzysztof Szpytko (SLD) sprzeciwił się takiemu działaniu, uznając je za niezgodne z Konstytucją RP i prawem. W tej sprawie złożył skargę do wojewody zachodniopomorskiego. Choć wojewoda uznał, że nie doszło do istotnego naruszenia prawa to jednak postawę głosujących w niejawny sposób radnych zganił.
Szpytko, po odpowiedzi wojewody zaznaczył, że sprawy nie zostawi. Wezwał radę miasta do usunięcia istotnych naruszeń prawa.
- Złożenie wezwania jest niezbędnym warunkiem koniecznym dla skutecznego wniesienia skargi do sądu administracyjnego, bowiem tylko wtedy gdy wezwanie to okaże się bezskuteczne można domagać się rozstrzygnięcia skargi przez sąd - wyjaśnia Szpytko. - Celem tego unormowania jest wykorzystanie możliwości załatwienia sprawy przez organ, w tym przypadku przez radę miasta, bez konieczności wnoszenia skargi do sądu
.
Zdaniem radnego podczas głosowań doszło do naruszenia fundamentalnych zasad wyborczych, nacisków na radnych, jak i agitacji wyborczej.
- Kiedy doszło do tajnych głosowań nad uchwałami w przypadku, których tajność wynika obowiązkowo wprost z treści ustawy, ze strony radnych wnioskodawców nastąpiły działania, które w zgodnej opinii wielu uczestników obrad, jak i obserwatorów nie miały nic wspólnego z zachowaniem zasady tajności - mówi Krzysztof Szpytko. - Ujawnione zostały poszczególne głosy tych radnych jeszcze przed ich faktycznym oddaniem w trakcie trwającej procedury głosowania! Moim zdaniem czymś zupełnie innym jest ujawnienie przez radnych w formie stwierdzeń lub oświadczeń jakiego wyboru dokonali, które zostałyby złożone po głosowaniu, od takich, które miały miejsce podczas wspomnianych obrad, kiedy to do ujawniania głosów dochodziło jeszcze w trakcie procedury oddawania głosów przez poszczególnych radnych.
Ujawnienie głosów w trakcie głosowania, zdaniem radnego, mogło wpłynąć na podejmowane decyzje.
- Nie jest odosobnioną praktyką również w innych samorządach podejmowanie prób ujawniania swoich głosów przez niektórych radnych z uwagi na „polecenie” okazania się konkretnym wyborem podczas głosowania wobec innych głosujących w ten sam sposób radnych lub też wobec innych osób albo też tzw. grup nacisku. W ten sposób próbuje się „wymusić” lub „wyegzekwować” jednomyślność głosowania - wyjaśnia Szpytko. - Z kolei czymże innym jest publiczne i demonstracyjne prezentowanie i pokazywanie wypełnionych kart do głosowania jak nie próbą propagowania określonych idei i postaw w celu oddziaływania na innych wyborców? To czysta agitacja.
Swoją ocenę podpiera opiniami autorytetów prawniczych, jak Ferdynand Rymarz, który o analogicznych sytuacjach pisze: (…) Po otrzymaniu karty do głosowania wyborca udaje się do miejsca w lokalu zapewniającego tajność głosowania. Kartę do głosowania wyborca wrzuca do urny w taki sposób, aby strona zadrukowana była niewidoczna (...) Ponadto (...) Wyborca, który w lokalu wyborczym głosuje jawnie, może dopuścić się zabronionego i karalnego czynu agitacji (…).
Radny w uzasadnieniu wezwania RM przytacza także treść Ustawy Kodeks Wyborczy: „W lokalu wyborczym oraz na terenie budynku, w którym lokal się znajduje jakakolwiek agitacja wyborcza jest zabroniona”.
W komentarzach dla Głosu, radni układu PO, PiS i GM tłumaczyli, że tajność jest przywilejem, nie obowiązkiem.
Tymczasem Leszek Garlicki, wybitny autorytet w dziedzinie prawa w podręczniku „Polskie prawo konstytucyjne” stwierdza m.in., że zasadzie tajności głosowania należy przypisać bezwzględny charakter, tzn. należy ją traktować jako obowiązek, a nie tylko uprawnienie wyborcy.
- Podobne stanowisko w sprawie zajmuje wspomniany wcześniej Ferdynand Rymarz - tłumaczy Szpytko.
Rada ma miesiąc na odpowiedź. Potem radny może sprawę skierować do sądu.