Paweł Stachnik

Z chłopa mieszczanin. Krakowska kariera Jana Sroczyńskiego

Kaplica pw. św. Jana Chrzciciela w Jerzmanowicach, zdjęcie z międzywojnia Fot. Archiwum
Paweł Stachnik

Był włościaninem, który pracą i przedsiębiorczością doszedł w Krakowie do pozycji i stanowisk. Pod koniec życia swój majątek przeznaczył na fundację dla ubogich.

19 kwietnia 1686 r. przed krakowskim sądem ławniczym stawił się mieszczanin Jan Sroczyński celem wpisania do ksiąg fundacji szpitala dla ubogich i kaplicy w pobliskich Jerzmanowicach. Obiekty te Sroczyński wzniósł własnym kosztem, a ich działanie zabezpieczył zapisem w wysokości 9 tys. złotych polskich na będącej jego własnością kamienicy przy ul. Grodzkiej w Krakowie. W ten oto sposób powstało zbożne dzieło, którego celem była troska o ubogich i chorych. Dzieło, które - choć ze zmiennym szczęściem - funkcjonowało przez ponad 170 lat.

Ze wsi do miasta

Jego twórca - wspomniany Jan Sroczyński - był postacią nietuzinkową. Urodził się jako chłop w 1614 r. w Jerzmanowicach pod Krakowem. W nieznanych nam okolicznościach zdobył wykształcenie. Musiał wyróżniać się inteligencją, umiejętnościami i obrotnością, bo doszedł w życiu do prestiżowych stanowisk i sporego majątku. Z Jerzmanowic trafił do Krakowa, gdzie uczył się pasamonictwa, czyli wyrobu ozdobnych dodatków pasmanteryjnych do ubrań. Było to wtedy ważne zajęcie, bo ówczesne stroje pełne były wstążek, tasiemek, falbanek, frędzli, koronek i chwostów. Sroczyński terminował u Krzysztofa Ambrozowicza w jego warsztacie przy ul. Grodzkiej. W 1647 r. został wyzwolony na czeladnika, dwa lata później uzyskał obywatelstwo miasta Krakowa, a około 1652 r. został mistrzem.

W tym samym roku nabył stoisko w tzw. kramach litewskich na Rynku Głównym i rozpoczął działalność handlową. Swój pierwszy warsztat pasamoniczy otworzył w kamienicy przy Gródku i Bramie Mikołajskiej. Zatrudniał w nim jednego czeladnika i dwóch chłopców uczących się zawodu, potem dwóch czeladników i trzech uczniów. Konkurencja była spora, bo w tym czasie w Krakowie działało od 20 do 24 zakładów pasamoniczych. Utrzymanie się na rynku wymagało więc sporych umiejętności, sprytu i orientacji. Wszystkie te cechy posiadał nasz bohater. Po surowce wyprawiał się do Jarosławia, gdzie zaopatrywał się w bawełnę, wełnę i materiały tureckie. Kupował też gotowe wyroby od innych pasamoników i jeździł z nim na handel do rozmaitych miast, m.in. do Warszawy, gdzie popyt na ozdoby był większy, a to ze względu na obecność króla, dworu, magnaterii, szlachty i bogatych mieszczan. Wszystko to dawało mu dochody, a jego majątek rósł.

Równolegle Sroczyński działał w krakowskim cechu pasamoników, w którym cieszył się poważaniem i w którym wielokrotnie wybierano go na rożne funkcje (m.in. seniora i wiceseniora). Był też inicjatorem procesów z pasamonikami żydowskimi, domagając się ustanowienia zakazu sprzedaży w Krakowie produktów wytworzonych na Kazimierzu. W 1662 r. został wiertelnikiem, czyli urzędnikiem miejskim zajmującym się oceną nieruchomości, ustalaniem ich stanu technicznego i przeprowadzaniem podziału gruntów i budynków.

Na funkcję tę powoływano ludzi znających się na budownictwie i prawie oraz cieszących się społecznym zaufaniem. W 1666 r. Sroczyński reprezentował cech pasamoników w tradycyjnych zawodach strzeleckich na krakowskim Celestacie. Zestrzelił wtedy drewnianego kura i został królem kurkowym, co wiązało się z przywilejami i godnościami, m.in. czasowym zwolnieniem od wszystkich podatków oraz reprezentowaniem cechu na oficjalnych uroczystościach. Tym samym rosła jego pozycja i popularność w Krakowie.

Pożytek bliźnim

Od końca lat 60. XVII w. Jan Sroczyński w dokumentach miejskich określany jest jako kupiec i pasamonik - w takiej właśnie kolejności. Oto bowiem prócz pasamonictwa nasz bohater zajmował się coraz bardziej handlem i to nie tylko wyrobami pasamoniczymi. Kupował i sprzedawał także skóry, buty, wino, wosk, anyż, a nawet kosy. Handel musiał iść dobrze, bo w 1677 r. Sroczyński kupił tzw. kram bogaty na Rynku Głównym. Majątek pomnażał także udzielając pożyczek pieniężnych na procent. Za zdobyte środki kupił dwie kamienice – jedną przy ul. Floriańskiej, drugą przy ul. Grodzkiej.

Zamożność, znajomość prawa i szacunek, jakim się cieszył, sprawiły że w 1672 r. powołano go na ławnika sądu wyższego na zamku krakowskim. Była to ważna instytucja - sąd apelacyjny dla królewskich miast Małopolski lokowanych na prawie magdeburskim. Ławnikiem Sroczyński był 17 lat, a następnie w 1689 r. objął prestiżowe stanowisko wójta sądu. Sprawował je aż do swojej śmierci 26 października 1696 r.

Jako że nasz bohater z żadną z trzech swoich żon nie doczekał się potomstwa, chciał swój zdobyty pracą i zapobiegliwością majątek przeznaczyć na fundację, która utrwali jego nazwisko i przyniesie pożytek bliźnim. Podjął więc starania, by w rodzinnych Jerzmanowicach wznieść przytułek dla ubogich wraz z sąsiadującą z nim kaplicą.

W tym celu, uzyskując uprzednio zgody starosty ojcowskiego i króla Jana III Sobieskiego, nabył grunt w tej wsi przy drodze z Krakowa do Olkusza i ustanowił fundację. Na gruncie tym wybudowany miał zostać budynek szpitala (a w zasadzie przytułku dla starych i ubogich) oraz kaplicy. Przedsięwzięcie miało być finansowane z dochodów płynących z wynajmu należącej do Sroczyńskiego kamienicy przy ul. Grodzkiej w Krakowie.

Szpital się wali

Tak też się stało. 19 kwietnia 1686 r. do ksiąg krakowskiego sądu ławniczego wpisano fundację. W tym samym roku w Jerzmanowicach ukończono wznoszenie szpitala, a 4 lipca 1688 r. konsekrowano kaplicę pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela (jej wykończanie trwało do 1696 r.). Ze swoim kupieckim umysłem, Sroczyński odpowiednio zadbał o funkcjonowanie tego charytatywnego przedsięwzięcia. Uzyskiwane z kamienicy przy ul. Grodzkiej pieniądze co roku przeznaczano na potrzeby pięciu ubogich mieszkających w szpitalu. Osobną sumę zapewniono proboszczowi jerzmanowickiemu, który miał w kaplicy odprawiać nabożeństwa. Nad całością fundacji miał natomiast czuwać, również odpowiednio gratyfikowany, pisarz krakowskiego Bractwa Miłosierdzia. Część pieniędzy miano odkładać z przeznaczeniem na konieczne remonty szpitala i kaplicy.

Już po śmierci fundatora, w dniu 19 grudnia 1696 r. odbyło się oficjalne przekazanie szpitala wraz z kaplicą, czego dokonał biskup sufragan krakowski Stanisław Szembek. Ustanowione przez Sroczyńskiego przedsięwzięcie funkcjonowało sprawnie, choć ze zmiennym szczęściem. Wpływy z wynajmu kamienicy przy ul. Grodzkiej raz były większe, raz mniejsze. Różnie też bywało z troską o szpital i kaplicę ze strony proboszczów jerzmanowickich oraz zarządców z Bractwa Miłosierdzia. W biskupich wizytacjach z XVIII i XIX w. coraz częściej można się natknąć na opisy chylącego się ku upadkowi szpitala i zaniedbanej kaplicy św. Jana Chrzciciela.

Podczas wizytacji w 1851 r. zapisano, że szpital „wali się”. W następnych latach ubogich przeniesiono do budynku obok jerzmanowickiego kościoła parafialnego, a szpital pozostawiono samemu sobie. Dziś budynek ten już nie istnieje. Podobnie smutny los spotkał kaplicę, która nieużywana popadała w ruinę. Jej dach zapadał się, mury pękały i nasiąkały wilgocią. Podczas II wojny światowej zajęli ją Niemcy na skład narzędzi i materiałów wybuchowych, przy okazji niszcząc wyposażenie wnętrza. W 1955 r. kaplicę wpisano do

rejestru zabytków, a w latach 1956–1957 wykonano prace konserwatorskie finansowane przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Opiekę nad obiektem przekazano parafii w Jerzmanowicach, której jednak brakowało pieniędzy na remonty.

Wspólnymi siłami

Pod koniec lat 90. XX w. stan kaplicy znów był tragiczny. Przez dziurawy dach do środka wlewała się woda deszczowa i wnikała w ściany, a dodatkowo wsiąkała w fundamenty z racji posadowienia budynku w bardzo wilgotnym gruncie. W 1999 r. z inicjatywy ówczesnego radnego powiatu krakowskiego Adama Piaśnika rozpoczęto w czynie społecznym kapitalny remont kaplicy.

Radny zwrócił się o pomoc do krakowskich uczelni, które bezinteresownie odpowiedziały na jego apel. I tak studenci Politechniki Krakowskiej przeprowadzili inwentaryzację architektoniczną. Studenci z Wojskowej Akademii Technicznej z Warszawy przygotowali dokumentację osuszenia murów kaplicy. Studenci Akademii Rolniczej (dziś Uniwersytet Rolniczy) wykonali badania terenu wokół kaplicy i projekt odwodnienia pionowego. Stosowne obliczenia wykonali studenci AGH. Z kolei Wydział Historii Akademii Pedagogicznej (dziś Uniwersytet Komisji Edukacji Narodowej) zbadał przeszłość świątyni. Studenci krakowskiej ASP wykonali badania ścian na istnienie polichromii w kaplicy.

Dzięki staraniom Adama Piaśnika w kolejnych latach (2000–2023) osuszono mury, wyremontowano dach, odtworzono kolorystykę wnętrza, odsłonięto freski, przywrócono wyposażenie (m.in. drewnianą podłogę, meble w zakrystii, chór, konfesjonał, ławki), wyremontowano instalację elektryczną i wykonano system alarmowy. Prace trwają nadal, a z okazji przypadającej w tym roku 25. rocznicy działań renowacyjnych ich uczestnicy spotkali się 14 marca w kaplicy na konferencji pt. „Jerzmanowice – miejsce na mapie historii Polski i cywilizacji Europy”. Adam Piaśnik podziękował za bezinteresowny trud włożony w odnowienie świątyni, a prof. Andrzej Nowak z UJ wygłosił historyczny wykład.

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.