Z miłości do Krakowa i pasji do zabytków. 45. rocznica wpisania centrum miasta na Listę UNESCO
- Overtourism to jedno z ważniejszych wyzwań, z jakimi musimy się mierzyć. Znalezienie balansu między rozwojem przemysłu turystycznego a ochroną zabytków to bardzo trudne zadanie - mówi Borysław Czarakcziew, przewodniczący Społecznego Komitetu Ochrony Zabytków Krakowa
W latach 70. XX wieku w Polsce inwestowano głównie w przemysł ciężki, a nie w ochronę zabytków. Jak wyglądał Kraków w 1978 roku, gdy jego centrum zostało wpisane na Listę światowego dziedzictwa UNESCO?
Sięgnijmy pamięcią jeszcze wcześniej. Kraków to jedno z dwóch miast - obok Torunia - które nie zostały zniszczone podczas drugiej wojny światowej. Kiedy Polska wyzwoliła się spod okupacji niemieckiej, cały kraj odbudowywał Warszawę, co kosztowało ponad 53 mld dolarów. Potem była akcja odbudowy Gdańska i Wrocławia, a o Krakowie jakby zapomniano, ponieważ nie ucierpiał podczas działań wojennych.
W latach 70. XX wieku Kraków wyglądał szaro i popadał w ruinę, a wiele kamienic zostało przeznaczonych do rozbiórki. Tak było w Śródmieściu, Podgórzu, a w szczególności na Kazimierzu. Fakt wpisania miasta na Listę światowego dziedzictwa UNESCO można więc rozpatrywać w kategorii koła ratunkowego dla miasta.
Wpis wymuszał na władzach określone działania, prowadzące do odnowy centrum Krakowa i konieczność opieki nad zabytkami. W tym samym roku powstał Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa (SKOZK), na którego czele stanął Henryk Jabłoński, przewodniczący Rady Państwa. Obserwowaliśmy wówczas niezwykły zryw mieszkańców. Zjednoczyli się hutnicy i budowlańcy, jedni deklarowali, że dostarczą materiały, inni, że w czynie społecznym coś wykonają. Jak wspomina Mieczysław Czuma, redaktor naczelny „Przekroju” w latach 1973-2000 i chyba jedyny członek SKOZK, który należy do komitetu od początku - odbudowa Krakowa była wyzwaniem narodowym, a miasto okrzyknięto sercem polskości. Uświadomiliśmy sobie, że należy je odnowić, ponieważ to nasze miejsce, od zawsze polskie, niezależnie od panującej władzy. W ten sposób uratowaliśmy wiele zabytków, które były przeznaczone do wyburzenia, chociaż pierwszy okres działania SKOZK nie był dobrze przyjmowany przez mieszkańców, ponieważ wysiedlano całe kamienice. Były to akcje sterowane odgórnie. Zmiana władzy po roku 1989 dała impuls do całkowitego uspołecznienia procesu odnowy zabytków. Powołano nowych członków SKOZK, a przewodniczącym został człowiek, który miał być symbolem niezależności tej instytucji - Stanisław Lem. Kolejnym przewodniczącym był wielki miłośnik Krakowa i historii sztuki, prof. Tadeusz Chrzanowski. Po jego śmierci - prof. Franciszek Ziejka, a w 2020 roku prezydent RP Andrzej Duda powołał mnie.
To pierwszy przypadek, że czynny architekt stanął na czele Społecznego Komitetu Odnowy Zabytów Krakowa. Wyrażenie zgody na objęcie przewodnictwa było dla pana łatwą decyzją?
Mam za sobą działalność samorządową, również w kwestiach związanych z reprezentowaniem Polski w strukturach międzynarodowych. Niemniej objęcie przewodnictwa SKOZK nie było dla mnie łatwe, ponieważ nie jestem naukowcem. Moi poprzednicy (oprócz Stanisława Lema) to profesorowie, uznane autorytety w środowisku naukowym. Dlatego do nowej funkcji podchodziłem z wielką obawą, czy uda mi się jej sprostać. Tymczasem okazało się, że z wieloma członkami komitetu myślimy zbieżnie, zostałem przez nich obdarzony zaufaniem, co bardzo ułatwia mi pracę.
Na ile zawód architekta pomaga panu w pełnieniu tej funkcji?
Na początku mojej pracy zawodowej byłem odpowiedzialny za remont jednej z największych kamienic na krakowskim Rynku, co ukształtowało moje poglądy na zabytki.
Wiem, jakie niespodzianki mogą się ujawnić podczas prac remontowych. Ponadto zawód architekta daje mi możliwość szerszego, niż tylko historyczne, spojrzenia na zabytek, patrzę na niego również poprzez pryzmat oceny stanu technicznego czy też jego wartości.
Czy można połączyć nowoczesną architekturę z zabytkową zabudową Krakowa?
Musimy pamiętać, że architektura polska zawsze była adaktywna. Kiedy wchodzimy do kościoła gotyckiego w Niemczech, widzimy jedynie gotyk, a w barokowym - barok. W Polsce każdy wiek dodawał coś „swojego” do zabytków, co jest widoczne w tym, że zabytki narastały. W pewnym momencie obowiązywało nawet dość lekkie podejście do zabytków: zastępowano substancję zabytkową nowoczesnymi formami, które dawały możliwość nadbudowy, adaptacji czy chociażby zmiany okien.
Obecnie ochrona zabytków polega na zachowaniu wszystkich elementów, które są możliwe do zachowania. Musimy sobie zdawać sprawę, że Kraków byłby w stanie obdarzyć liczbą swoich zabytków co najmniej kilka województw w Polsce. Dlatego powinniśmy tworzyć modelowe rozwiązania i struktury, również urzędowe, które dałyby możliwość szybkiego reagowania bez działań samowolnych.
Praca związana z zabytkami wymaga dużej kreacji, a przy tym pokory. Jedynym nowym budynkiem w obrębie Starego Miasta, który powstał z inicjatywy Andrzeja Wajdy, jest Pawilon Wyspiańskiego. Jednakże wokół centrum mamy wiele obiektów, które wspaniale wpisały się w krajobraz zabytkowego Krakowa, na przykład Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha czy Muzeum Tadeusza Kantora - Cricoteka. To budynki, które stały się pewną ikoną architektury, a przy tym nie zakłóciły zabytkowej zabudowy Krakowa.
Centrum Krakowa zostało wpisane na Listę światowego dziedzictwa UNESCO w uznaniu wysokich wartości historycznych, architektonicznych i kulturalnych. Co, oprócz prestiżu, zyskało miasto dzięki temu zapisowi?
Wpis na Listę UNESCO oraz ustanowienie Krakowa Pomnikiem Historii przez prezydenta Lecha Wałęsę sprawiły, że wiele zabytków zostało zachowanych i jest systematycznie odnawianych. Ponadto zapisy te stworzyły podwaliny do wielu prac naukowych związanych z ochroną zabytków, a w Krakowie mamy jedną z najlepszych szkół konserwacji zabytków. Kamieniem milowym w tej dziedzinie była odnowa ołtarza Wita Stwosza, w ponad 80 proc. sfinansowana przez SKOZK. Było to przedsięwzięcie o skali, na którą wiele miast nie może sobie pozwolić.
Jednak dążeniem Społecznego Komitetu jest, aby w pierwszej kolejności wsparte zostały zabytki, które są dziedzictwem nie tylko krakowskim, ale polskim, europejskim, a nawet światowym.
Początkowo SKOZK ratował niszczejące zabytki ze środków społecznych pozyskiwanych m.in. w formie zbiórki publicznej. W roku 1985 Sejm uchwalił utworzenie Narodowego Funduszu Rewaloryzacji Zabytków Krakowa, dzięki któremu na odnowę krakowskich zabytków przeznaczane są pieniądze z budżetu państwa. Na czym polega fenomen uspołecznienia ochrony zabytków miasta Krakowa?
Do SKOZK należy obecnie 145 członków. To konserwatorzy, architekci, historycy sztuki, dziennikarze, lekarze, ekonomiści, nauczyciele akademiccy, pisarze czy redaktorzy. Zgłaszane do komitetu wnioski mają bardzo transparentne kryteria, podlegające ocenie komisji. Jednak każdą inwestycję zatwierdza zgromadzenie plenarne. Obecnie tworzymy drugą edycję projektów kluczowych, które będą realizowane w systemie czteroletnim. Projekty te związane są ze wsparciem m.in. Muzeum Czartoryskich, muzeum cystersów i dominikanów, fortu Benedykt czy Kossakówki. To miejsca ważne nie tylko na mapie historii Krakowa, ale również historii Polski, które udowadniają, że każdy zabytek skądś pochodzi, ma swoją historię i niesie przesłanie na przyszłość.
SKOZK charytatywnie zarządza państwowymi pieniędzmi. Co stanowi motywację dla członków komitetu?
Miłość do Krakowa i pasja do zabytków. To bardzo cieszy, jeżeli możemy przyczynić się do odnowy czy też uratowania cennego dla miasta obiektu.
Jednak odnowa zabytków Krakowa to nie tylko kwestia estetyzacji miasta.
To prawda. Pamiętam, jak na początku lat 90. XX wieku przechadzałem się krakowskimi ulicami z kolegą, który przyjechał z Regensburga. Powiedział mi, że Kraków wygląda tak jak Regensburg dwadzieścia lat wcześniej. Dzisiaj miasto jest w dużym stopniu odnowione, mimo że potrzeby są wciąż bardzo duże.
Walczę z przekonaniem, że SKOZK to tylko i wyłącznie redystrybutor pieniędzy, które dostajemy z kancelarii prezydenta.
Od kiedy Kraków został wpisany na Listę UNESCO, stawał się miejscem przyjaznym i zaczął wygrywać rankingi turystyczne. Wkrótce zaczął podlegać procesowi transformacji, który ogarnął całą polską gospodarkę. Zaczęły powstawać miejsca pracy związane z turystyką, rozwinął się przemysł gastronomiczny, zaczęli nas masowo odwiedzać turyści, pojawiło się więcej studentów. Miasto pod Wawelem stało się również atrakcyjne dla cudzoziemców, którzy przyjeżdżali i osiedlali się w Krakowie, a wiele firm otworzyło tutaj swoje siedziby. Jednak płacimy za to wszystko wysoką cenę.
Z jakimi zmianami cywilizacyjnymi musimy się jeszcze mierzyć?
Ponad 40 proc. substancji budowlanej w Polsce pochodzi sprzed 1940 roku i wymaga pilnych zabiegów, które wiążą się z oszczędnością energii, jaką spożytkowują te budynki. To stanowi bardzo duże wyzwanie strukturalne i materiałowe, dlatego obawiam się, że wielu osób nie będzie stać na utrzymanie zabytków. Widać to we wnioskach, które właściciele zabytków składają do SKOZK. Komitet podjął dialog z bankami, aby dzięki nisko oprocentowanym kredytom stworzyły możliwość restauracji zabytków o część energetyczną. Współpracujemy również z Politechniką Krakowską, Akademią Sztuk Pięknych i Narodowym Instytutem Dziedzictwa celem przygotowania wytycznych mówiących, w jaki sposób chronić obiekty zabytkowe przed utratą energii, a nawet powodować jej oszczędność.
Stajemy przed wyzwaniem nowych technologii, a z drugiej strony staramy się zachować to, co ma bezsprzeczną wartość historyczną, a nie odpowiada współczesnym potrzebom użytkowania.
Czasem proste zabiegi związane z działaniami energooszczędnościowymi dają bardzo duże efekty energetyczne w obiektach zabytkowych.
Jakie wyzwania stoją przed SKOZK pod pana przewodnictwem?
Każdy zabytek ma swój cykl życia. Przez setki lat, od kiedy zaistniał, przechodził z rąk do rąk, a my jesteśmy jedynie jego czasowymi właścicielami, dlatego powinniśmy myśleć o przyszłości każdego budynku. Ważnym wyzwaniem będzie więc to, w jaki sposób dostosować zabytkową zabudowę miasta do wyzwań XXI wieku, uwzględniając oszczędność energii. Także zmiana klimatu wymusza na nas pewne działania, związane m.in. z różnicą temperatur, nagrzewaniem się powierzchni, pękaniem pewnych materiałów. To również kwestia zarządzania ryzykiem w strukturze zabytkowej. Warto dodać, że zmieniają się stosunki wodne. Poprzez budowę podziemnych garaży powodujemy zmianę przepływu cieków wodnych. Nagle w miejscach, które były suche, zaczyna pojawiać się woda, a miejsca mokre osuszają się i zaczynają pękać.
Nam się wydaje, że zabytki zostały zbudowane solidnie, z dobrych materiałów, bo przecież trwają od wieków. Tymczasem zdarza się, że niektóre budowano z lichych materiałów i dopiero rozpoczęcie prac konserwatorskich pozwala dostrzec, w jak złym są stanie.
Tak było w przypadku budynku Towarzystwa Sportowego Sokół, który stoi na starorzeczu Rudawy. Jako przewodniczący SKOZK chciałbym też szukać nowych metod pozyskiwania funduszy i zarządzania zabytkami.
Kraków to nie tylko zabytki, ale także przestrzeń do życia. Jednak krakowianie już od dawna nie zamieszkują Starego Miasta.
Infułat z bazyliki Mariackiej mówi, że przy samym Rynku Głównym mieszka siedem rodzin. Tymczasem na początku lat 90. XX wieku w ścisłym centrum Krakowa było zameldowanych 12,5 tys. osób. W tej chwili zameldowanych, co nie znaczy, że mieszkających, jest 350 osób. To cena, którą płacimy za rozwój turystyki. Overtourism to jedno z ważniejszych wyzwań, z jakimi musimy się mierzyć. Znalezienie balansu między rozwojem przemysłu turystycznego a ochroną zabytków to bardzo trudne zadanie.
Kraków należy do pierwszych miast w Polsce, które zderzają się z overtourismem. Odwiedzają nas ponad trzy miliony turystów z zagranicy i ponad trzynaście milionów polskich turystów rocznie.
Przy czym Kraków staje się atrakcyjny nie tylko przez zabytkową zabudowę. Oferuje również szereg imprez, wydarzeń i tradycji, np. pochód Lajkonika czy konkurs szopek krakowskich. Pojawia się pytanie, czy jako społeczność Krakowa powinniśmy godzić się na to, aby przemysł turystyczny jedynie czerpał zyski z zabytków, czy też powinien łożyć pewną kontrybucję na ich odnowę i zachowanie. Takie rozwiązania pojawiają się w innych krajach. Na przykład w Chorwacji wprowadzono podatek, który już w pierwszym roku pozwolił pozyskać 36 mln euro na ratowanie zabytków. Gdyby każdy turysta, który przybywa do Krakowa, zostawiał tu złotówkę, zebralibyśmy w ciągu roku fundusze równe tym, jakie były potrzebne na remont ołtarza Wita Stwosza.
Które miejsce w Krakowie, poza oczywistymi zabytkami, lubi pan najbardziej?
Dawniej życie Krakowa było skupione wokół Rynku. To miejsce wyjątkowe i zawsze takie pozostanie. Kiedy w centrum zaczął wzrastać ruch turystyczny, mieszkańcy i studenci przenieśli się na Kazimierz. Jednak po pewnym czasie turyści również odkryli wyjątkowość tej dzielnicy. Gdy wybudowano kładkę Ojca Bernatka, ożyło Podgórze, chociaż nadal pozostaje miejscem cichym i spokojnym. To piękne, że Kraków poprzez synergię mieszkańców, władz miasta i turystów rozrasta się o przyjazne miejsca. Krakowianie - a sam do nich należę - mimo że bywają trudni, mówią z akcentem i niełatwo się z nimi robi interesy, sprawiają, że Kraków jest najlepszym miejscem na Ziemi. Jednak dla mnie i tak najbliższym sercu miejscem pozostaje Tyniec, gdzie mieszkam.