Z pamiętnika pułkownika Jana Brzezińskiego. Wigilia ułanów: taka smutna, taka piękna
Jak polscy legioniści obchodzili swoje pierwsze święta na obczyźnie, na froncie, dowiadujemy się z pamiętnika pułkownika Jana Brzezińskiego. Do rodzinnych archiwów legionisty dotarł Adam Wojnar.
Zbliża się zima 1914 roku. Od ponad dwóch miesięcy w Karpatach Wschodnich walczy 2 Brygada Legionów Polskich.
Brygada wraca do kraju - tak została ustalona trasa - przez huculskie góry. Szwadronem kawalerii - pełniącym żmudną służbę patrolową na stokach karpackich przełęczy i dolin po węgierskiej stronie gór - dowodzi porucznik Jan Brzeziński.
Brzeziński później zostanie pułkownikiem, przedwojennym burmistrzem Myślenic, a w końcu zginie w Katyniu. Jednak na razie, w roku 1914, w swoim kajecie zapisuje wspomnienia ze swoich pierwszych wojennych świąt.
Czytam je, kartkując zachowane w rodzinnym archiwum pożółkłe stronnice pamiętników ze służby w Legionach. Brzeziński opisuje między innymi:
Od Żyda kupiłem trochę śledzi i parę butelek wódki. Wsiadłem do konia i pojechałem do moich ułanów na przełęczy
- Nadchodziła Wigilia 1914. W Intendenturze Komendy starałem się, aby z tej okazji dostać jakieś fundusze. Powiedziano mi wtedy wprost, abym ...siana kupił, to mi 1000 koron dadzą, tak jak już inne oddziały zrobiły... Gdym się spytał, co znaczy „siana kupił”, nadintendent wytłumaczył mi to bardzo zgrabnie: Weź chłopa jakiegoś ze wsi, niech kwit wystawi, a tak nikt nie zobaczy, ile tego siana konie zjedzą. Nie mogłem się zdobyć na fałszowanie rachunku i w końcu nic nie dostaliśmy.
Czytaj więcej:
- Pół szwadronu tymczasem w noc narodzin Dzieciątka miało pełnić służbę w górach na przełęczy. Była to najcięższa służba, ułani stali ciągle pod gołym niebem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień