Z Rumunią 3:1, a sami z sobą?
Mniej więcej o tej samej porze i w tym samym miejscu, czyli w sobotę w stolicy, rozegraliśmy dwa ważne pojedynki.
Jeden na Stadionie Narodowym. Przyszło grubo ponad 50 tysięcy osób. Oprócz biało-czerwonych barw politycznych tam nie zauważyłem. Dopingowali „naszych”, a „ci” odpłacili się zwycięstwem z „nimi” (Rumunią). Było radośnie, sympatycznie i ponad podziałami. Ale nieco dalej, przy Krakowskim Przedmieściu, „nasi” starli się z „naszymi” z okazji kolejnej miesięcznicy. Tu sympatycznie już nie było... Z ust Jarosława Kaczyńskiego padły kolejne mocne słowa pod adresem rządów PO i Rosjan nad trumnami ofiar katastrofy smoleńskiej. A Obywatele RP znowu protestowali, blokując słynny warszawski trakt. Wśród nich był Władysław Frasyniuk, legenda „Solidarności”, którego wyniosła policja (jak kiedyś milicja) - piętnował „Jarka”, wychwalając Lecha. Chciałbym dożyć czasów, gdy w meczu Polska-Polska będzie remis, czyli - używając kibicowskiego języka - „będzie zgoda”.