„Z tej drogi zawrócić nie zdoła ich nic”

Czytaj dalej
Fot. IPN
Michal Wenklar

„Z tej drogi zawrócić nie zdoła ich nic”

Michal Wenklar

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. 75 lat temu, 7 marca 1949 roku, zginął zamordowany przez komunistów mjr Hieronim Dekutowski „Zapora”.

Cichociemny, dowódca oddziału Kedywu, a później jeden z legendarnych dowódców powojennego podziemia. Nieco tylko młodszy od pokolenia Kolumbów, w momencie wybuchu wojny miał 21 lat. Jeszcze w maju 1939 r. zdawał maturę, cztery miesiące później zaczął się dla niego prawdziwy egzamin dojrzałości. Nie objęła go mobilizacja, sam ruszył we wrześniu z rodzinnego Tarnobrzega w stronę Lwowa. Stamtąd z grupą gen. Bronisława Ducha przeszedł na Węgry, a po kolejnych perypetiach dotarł do Francji, gdzie rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Piechoty w słynnym Coëtquidan. Nim skończył kurs, Francja padła. Ewakuowany do Wielkiej Brytanii Dekutowski podchorążówkę ukończył - z wyróżnieniem - już w szkockim Dundee.

Cichociemny

Służąc w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie zgłosił się na ochotnika do pracy w kraju, w konspiracji. Przeszedł specjalny kurs dla cichociemnych w Audley End i ostatecznie nocą z 16 na 17 września 1943 r. został zrzucony do Polski. Z chwilą skoku otrzymał awans na podporucznika. Otrzymał przydział do Kedywu Okręgu Lublin AK. Od stycznia 1944 r. dowodził Oddziałem Dyspozycyjnym Kedywu Inspektoratu Lublin-Puławy. Szacuje się, że od lutego do lipca jego oddział przeprowadził ponad 90 akcji, z finałem w postaci zwycięskiego starcia z Niemcami pod Kożuchówką 18 lipca 1944 r. W trakcie akcji „Burza” ppor. Dekutowski kierował ochroną sztabu Okręgu.

Za drugiego okupanta

W słynnym „Marszu Zaporczyków” padają słowa: „Teraz za drugiego okupanta; Jeszcze nam nie oschła jedna krew. Po zdradziecku sięga nam do gardła; I w tajgi Sybiru chce nas wieźć”. Gdy Niemcy zostali wyparci z terenów Lubelszczyzny, zaczęły się represje. Dekutowski nie chcąc narażać żołnierzy rozwiązał 28 lipca swoją kompanię, ale gdy wybuchło powstanie warszawskie ponownie zebrał oddział, by ruszyć na pomoc stolicy. Gdy to się nie udaje ze względu na obecność wojsk sowieckich, znów rozwiązuje oddział i schodzi do głębszej konspiracji. W styczniu 1945 r. wznawia jednak działalność, odpowiadając zbrojnie na represje. Formuje oddział, rozrastający się wkrótce do liczby ponad 200 partyzantów, z którym rozbija posterunki MO i karze szczególnie gorliwych bądź okrutnych funkcjonariuszy. Zajmuje m.in. Janów Lubelski, Urzędów, Kazimierz nad Wisłą, czasem urządzając w zdobytych miejscowościach wiece dla ludności. Podtrzymywał w ten sposób ducha oporu dając widomy znak, że podziemie wciąż walczy, a władza komunistów nie jest taka pewna.

Podziemie to w pierwszym okresie 1945 r. działało ze względu na rozwiązanie AK w pewnym chaosie i częściowej próżni organizacyjnej. Zaradzić temu miało powołanie w maju przez grupę oficerów dawnej Komendy Głównej AK nowej organizacji - Delegatury Sił Zbrojnych (DSZ). 1 czerwca 1945 r. Dekutowski, awansowany już na stopień kapitana, został dowódcą oddziałów partyzanckich Inspektoratu Lublin DSZ. Przez miesiąc dalej prowadzi walkę, i z polskimi komunistami, i z Sowietami, ale wobec nasilonych represji, zapowiedzianej amnestii i stanowiska Komendy Okręgu DSZ Lublin, ponownie demobilizuje oddziały swojego zgrupowania. Sam się nie ujawnił, a jesienią próbował, bezskutecznie jednak, przedostać się na Zachód.

Zgrupowanie Partyzanckie WiN

We wrześniu 1945 r. powstała kolejna forma organizacyjna poakowskiego podziemia - Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (WiN). Była to najważniejsza i najbardziej rozbudowana powojenna struktura konspiracyjna. Choć założenia WiN mówiły o przeformułowaniu walki zbrojnej na konspirację cywilną czy polityczną, o przewadze działań wywiadowczych i propagandowych nad militarnymi, to jednak w terenie podporządkował się Zrzeszeniu szereg oddziałów partyzanckich, słusznie widząc w nim kontynuację AK. Tak też było na Lubelszczyźnie, gdzie Dekutowski w grudniu 1945 r. ponownie stanął na czele zgrupowania partyzanckiego, tym razem podporządkowanego WiN. Miał pod rozkazami ok. półtorej setki żołnierzy, walczących w kilku oddziałach. Jednym z nich dowodził Zdzisław Broński „Uskok”.

I znów szereg akcji, potyczek, wymykania się z obław. Próba odpowiedzi na komunistyczną propagandę przed tzw. referendum ludowym z czerwca 1946 r., później przeciwdziałanie kampanii przed wyborami zaplanowanymi na styczeń 1947 r. W lipcu 1946 r. Dekutowski przeszedł ze swoimi partyzantami przez San, na Rzeszowszczyznę, tam prowadząc do września walkę z komunistami. Później do stycznia walczył z powrotem na Lubelszczyźnie. Całościowy bilans dokonań jego partyzantów w okresie powojennym jest imponujący: ponad 600 akcji, blisko 70 rozbitych posterunków MO, zajętych 16 urzędów gminy, rozbitych 85 spółdzielni. Od kul zaporczyków zginęło blisko 330 osób - z UB, MO, ORMO, komunistycznego wojska, NKWD czy Armii Czerwonej.

Fałszywe obietnice i strzał w tył głowy

Zrzeszenie WiN miało w myśl swych założeń uchronić Polskę przed fałszerstwem wyborczym. To się nie udało, wybory zostały przeprowadzone w atmosferze terroru i sfałszowane, jedyna demokratyczna partia PSL została rozbita, a jej lider Stanisław Mikołajczyk musiał wkrótce uciekać za granicę. Sytuacja dla podziemia stawała się coraz trudniejsza, a ogłoszona w lutym 1947 r. amnestia dodatkowo osłabiała wolę trwania w konspiracji, kreśląc miraż jawnego życia i uniknięcia represji. Dekutowski, czując się

odpowiedzialny za swoich żołnierzy, rozpoczął negocjacje z władzami. W czerwcu 1947 r. sam się ujawnił, nakazując jednak pozostawić szkieletowe struktury oddziałów. We wrześniu dowództwo nad istniejącymi wciąż oddziałami przekazał Zdzisławowi Brońskiemu „Uskokowi”.

Choć sam dopełnił umowy, nie mógł wierzyć w komunistyczne gwarancje bezpieczeństwa. Podjął kolejną próbę ucieczki na Zachód. Niestety, UB miał już wówczas swoją agenturę w otoczeniu „Zapory” i Dekutowski wraz z grupą najbliższych współpracowników został aresztowany. Po rocznym śledztwie został skazany w listopadzie 1948 r. na siedmiokrotną karę śmierci. Podjęta przez niego z grupą współwięźniów próba ucieczki się nie powiodła - jeden z osadzonych z nimi kryminalistów doniósł więziennym władzom. Wyrok wykonano 7 marca 1949 r. - mjr Hieronim Dekutowski został zamordowany strzałem w tył głowy. Dopiero w 2013 r. jego szczątki, wrzucone pierwotnie do bezimiennego dołu na warszawskiej Łączce, zostały odnalezione przez IPN, a następnie w 2015 r. z honorami pochowane w Panteonie Wyklętych-Niezłomnych na Powązkach.

Mjr Hieronim Dekutowski „Zapora” bez wątpienia był jednym z najważniejszych dowódców powojennego podziemia niepodległościowego, nie tylko na Lubelszczyźnie, ale w skali kraju. Służył stale ramach najważniejszych konspiracyjnych struktur kontynuujących walkę AK. Cechowała go zarówno skuteczność i niezłomność w prowadzonej walce, jak i dyscyplina organizacyjna i troska o żołnierzy. Gdy miał taki rozkaz, nie wahał się rozwiązywać oddziału. Miał odwagę pertraktować z komunistami i samemu się ujawniać, by uzyskać gwarancje bezpieczeństwa dla podwładnych. Ale był też zdeterminowany do kontynuowania walki z dużo silniejszym przeciwnikiem. „Z tej drogi zawrócić nie zdoła ich nic; Bo to jest »Zapory« piechota” – śpiewali jego żołnierze.

Spod Krakowa do „Zapory”

Niewielu wie, że wśród bliskich współpracowników „Zapory” znajdował się również młody żołnierz AK spod Krakowa, Artur Lipowski „Turek”. Potomek baronów Lipowskich z Huciska niedaleko Dobczyc, w czasie wojny uczęszczał do Szkoły Rolniczej w Czernichowie, równolegle realizując program konspiracyjnej Szkoły Podchorążych AK. W czerwcu 1944 r., z grupą absolwentów obu szkół - tajnej i jawnej - udał się w rejon Radzynia Podlaskiego, gdzie dołączyli do oddziału mjr. Konstantego Witkowskiego „Müllera” z 35. pp AK. Stamtąd „Turek” trafił do Oddziału Dyspozycyjnego Kedywu „Zapory”. Walczył u boku Dekutowskiego z Niemcami, a później z komunistami. Według wspomnień sanitariuszki Barbary Nagnajewicz „Krysi”, wykształcony i elokwentny Lipowski cieszył się zaufaniem dowódcy. Jak mówią niektóre relacje, to on wygłaszał mowę na wiecu w Urzędowie. Według „Krysi”, gdy partyzanci „Zapory” napotykali żołnierzy komunistycznego wojska, to ten wysyłał do nich Lipowskiego mówiąc: „»Turek« mów do nich, mów przemówienie”.

Niestety, zmogła go choroba. Zapadł na gruźlicę i zmarł 10 czerwca 1945 r. w lubelskim szpitalu. Opiekująca się nim do końca „Krysia” pojechała później z ciałem do Huciska, gdzie „Turek” spoczął w rodzinnym grobowcu baronów Lipowskich. Na pogrzebie miejscowi akowcy strzałami z pistoletów oddali honory krakowskiemu zaporczykowi.

Michal Wenklar

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.