Za co Polacy kochają Turcję?

Czytaj dalej
Maciej Kwaśniewski

Za co Polacy kochają Turcję?

Maciej Kwaśniewski

Rozmawiamy z dr hab. Marzanną Pomorską z Uniwersytetu Jagiellońskiego, turkolożką

Ponad 17 000 ofiar trzęsienia ziemi w Turcji i Syrii. Polscy strażacy niemal natychmiast wyruszyli na pomoc.

To jedno z największych trzęsień ziemi w tym regionie. W Turcji najbardziej tragiczne od 80 lat. I dobrze, że Polacy tam są i niosą pomoc. Niepokoję się o swoich przyjaciół i znajomych oraz mieszkańców polskiej wioski Polonezköy. Oba narody są sobie bliższe niż nam się wydaje. Łączy nas bardzo wiele, choć nie do końca zdajemy sobie sprawę dlaczego.

Seriale tureckie? Ich powtórki, a nawet streszczenia poszczególnych odcinków cieszą się w Polsce od kilku lat szaloną popularnością.

To tylko naskórkowy efekt naszej wspólnej historii, ale rzeczywiście. Sama się zastanawiam nad fenomenem tych filmów. Faktem jest, że po rozpoczęciu emisji serialu „Wspaniałe stulecie” studia turkologiczne zaczęły cieszyć się większym zainteresowaniem. Trzeba przyznać, że w tkance mentalnej Polaków tkwi jakiś sentyment do Turcji. Niewątpliwie główną rolę grają związki historyczne. Wbrew powszechnej opinii, ukształtowanej głównie przez powieści Henryka Sienkiewicza, Polska i Turcja toczyły wojny krótko, a pokoje zawierano pospiesznie. Wśród Polaków, przynajmniej tych bardziej wykształconych, żywa jest historia o tym, że Imperium Osmańskie nigdy nie uznało rozbiorów Polski, a każda audiencja na dworze sułtana miała swój „polski” ceremoniał. Zawsze było gotowe miejsce dla przedstawiciela Polski, a sułtan miał zadawać pytanie „Czy nie przybył jeszcze poseł z Lechistanu?”. Wielki wezyr, czyli najważniejszy po sułtanie urzędnik w państwie, odpowiadał: „Poseł z Lechistanu jest w drodze, ale, z powodu utrudnień w podróży, spóźnia się”.

To prawda?

Turcy, których znam, są o tym święcie przekonani. Nie chcę tego dokładnie omawiać, bo sama zajmuję się głównie problemami językowymi, ale moi znamienici koledzy badający historię Turcji i historycy Polski wskazują na fakty, które tę opowieść nawet przebijają. Przez cały wiek XIX turecka polityka była niezwykle propolska, łącznie z prowadzeniem po zaborach wojen w interesie polskiej niepodległości. Tereny Imperium Osmańskiego były schronieniem dla polskiej emigracji politycznej, np. po powstaniach listopadowym i styczniowym. Spotkałam się także z opinią, która jest dużym uproszczeniem, jednak nie jest daleka od prawdy, że walka o polską niepodległość po zaborach rozpoczęła się właśnie na terenach Imperium Osmańskiego. Wiemy prawie wszyscy, że Adam Mickiewicz umarł w Turcji. Mniej ludzi wie, że przyjechał tam, aby sformować i stanąć na czele legionów - polskiego i żydowskiego, które miały bić się o wolną Polskę. Przypomnę, że był to rok 1855, czas wojny krymskiej.

Udało się taki legion sformować?

Nie do końca. Powstały co prawda Dywizja Kozaków Sułtańskich pod dowództwem Władysława Zamoyskiego i Pułk Kozaków Sułtańskich dowodzony przez Michała Czajkowskiego, znanego także pod tureckim imieniem Sadyk Pasza, ale formacje te nie odegrały większej roli w wojnie krymskiej, rozpoczętej w 1853 roku. Historyk Jerzy W. Borejsza (którego mentorem był prof. Ananiasz Zajączkowski, twórca warszawskiej turkologii) przypomniał, że wcześniejsze pokolenia nazywały wojnę krymską, pierwszy po epoce napoleońskiej europejski konflikt zbrojny, wojną polską.

Dlaczego?

To skomplikowana sprawa. Odpowiem w wielkim skrócie, bo jak podkreślam jestem filologiem, a nie historykiem. Kontekst tych wydarzeń wygląda tak: Polska i Turcja niemal w tym samym czasie, czyli w połowie wieku szesnastego, osiągnęły apogeum swojej państwowości. To były prawdziwe mocarstwa. Rzeczpospolita rozciągała się od Bałtyku po Morze Czarne, a Imperium Osmańskie obejmowało Półwysep Azja Mniejsza, Bałkany i niemal połowę basenu Morza Śródziemnego. Wspólnym wrogiem dla Polaków i Turków zawsze była Rosja. Dla Turcji obecność silnej Polski była pewnym gwarantem stabilizacji i związania groźnego przeciwnika, czyli carskiej Rosji. Zabory stały się ciosem dla tej stabilizacji. A gdy po drugim rozbiorze stało się jasne, że Polska upada, a car wzmocni swoją pozycję i powstała antycarska konfederacja barska, co robi Imperium Osmańskie? Nie tylko przysyła tu swoich posłów, ale wypowiada Rosji wojnę, żądając opuszczenia polskich ziem, a nawet ekspediuje niewielki oddział, który miał pomóc konfederatom. Już zupełnie nieznanym faktem jest to, że powstało wtedy przymierze turecko-polskie z udziałem Chanatu Krymskiego. Przymierze gwarantowane trójstronnym traktatem, w którym zapisano, że ani Imperium Osmańskie, ani Chanat nie mogły wejść w żaden pokojowy układ z Rosją do czasu przywrócenia państwa polskiego. Możemy przypuszczać, że to właśnie jest zaczątek tradycji o nieuznaniu rozbiorów przez Turcję.

Mamy więc zupełnie nieznaną i zaskakującą historię, w której arcykatoliccy konfederaci sprzymierzają się z muzułmanami przeciw prawosławnym. Fakt jest jednak jednoznaczny - Turcja upomniała się o niepodległą Polskę. Potem było jeszcze ciekawej. Po upadku Powstania Listopadowego polska emigracja z księciem Adamem Jerzym Czartoryskim to właśnie Turcję upatrzyła sobie jako najważniejszego sojusznika w walce o niepodległość. W Turcji utrzymywane było stałe przedstawicielstwo Hotelu Lambert. Takim przedstawicielem był też Michał Czajkowski. I nagle w 1853 wybucha wojna krymska. Polacy na emigracji i w kraju uznali, że to najlepsza okazja, aby upomnieć się o polską państwowość. Wiązano z nią nadzieję na odzyskanie niepodległości i rzeczywiście był to chyba najsposobniejszy w dziewiętnastym wieku moment do tego. Dlatego tę wojnę nazywano polską. Planowano, że właśnie z Turcji wyruszą polskie oddziały.

To dość daleko do Polski.

Pokutuje nieznajomość ówczesnej mapy politycznej Europy. Granice Imperium Osmańskiego sięgały dzisiejszego Budapesztu, a to tylko około 400 km od Krakowa. Zupełnie na marginesie - Juliusz Kossak namalował dość często reprodukowany obraz prezentujący Mickiewicza i Czajkowskiego „w Turcji”. Tymczasem obóz wojsk Sadyka Paszy, który wizytował Mickiewicz, znajdował się na terenie dzisiejszej Bułgarii.

To i tak jednak bez znaczenia, bo choć każda wojna z Rosją była nadzieją na zmianę, nie stworzyliśmy ani wystarczającej siły militarnej, ani nie sprzyjała nam geopolityka. Na przykład podczas wojny krymskiej Anglia nie pozwoliła, aby nasze oddziały nazywały się polskimi, stąd „kozackie” formacje Czajkowskiego. Wciąż też czuwały Prusy i Austro-Węgry. Ale pojawiło się inne zjawisko. Napływający do Turcji polscy ochotnicy byli wykształconymi i twórczymi ludźmi, bardzo często po studiach inżynieryjnych. Środowisko to wymaga jeszcze większych badań, ale z dużą ostrożnością powiedzieć można, że spora grupa Polaków przyczyniła się do przyspieszenia rozwoju Turcji. Przykładem niech będzie Karol Brzozowski, który przybrał tureckie imię Kara Awdży. Ten powstaniec styczniowy był jednym z twórców łączności telegraficznej w Turcji, co dało Osmanom wielką przewagę choćby nad Rosją. Gdy byłam ostatnio na przyjęciu dyplomatycznym z okazji dziewięćdziesiątej dziewiątej rocznicy powstania Republiki Turcji, zaprezentowano tam galerię Polaków, którzy przyczynili się do tureckiego skoku cywilizacyjnego w drugiej połowie XIX wieku i na początku wieku XX. To imponujący zestaw nazwisk i byłam bardzo dumna z dorobku rodaków. Zaufanie do Polaków było tak duże, że obejmowali oni strategiczne stanowiska także w osmańskiej armii. To nie tylko znany wszystkim Józef Bem, ale i mniej znany Konstanty Borzęcki, powstaniec wielkopolski, kartograf i genialny strateg, który uznawany jest za jednego z ojców nowoczesnego patriotyzmu tureckiego. A w wieku dwudziestym Polacy tworzyli w Turcji pierwszą fabrykę samolotów. To naprawdę długa lista.

Czy Polacy się odwdzięczyli?

O tak. Polska była pierwszym krajem na świecie, który uznał powstałą w 1923 roku, stworzoną przez Mustafę Kemala Atatürka Republikę Turcji. To był bardzo ważny gest dla młodego państwa.

A jak Turcy patrzą na bitwę pod Wiedniem?

Proszę pana, są sprawy, o których dżentelmeni nie rozmawiają przy wspólnym stole. Poza tym w tureckich podręcznikach historii tamta wojna nie jest uznawana za konflikt z Polską.

Czy coś nas jeszcze może w Turcji zaskoczyć?

Dla Polaków może być zaskoczeniem fakt, że obszary dzisiejszej Turcji to w pierwszym stuleciu naszej ery tereny rodzącego się chrześcijaństwa. Święty Paweł był z Tarsu. Według doktryny Kościoła katolickiego Matka Boża zasnęła lub zmarła i została wzięta do nieba z ciałem i duszą, a jedna z tradycji wskazuje, że miało to miejsce w Efezie. W mieście tym zobaczyć można dom, w którym Maryja miała umrzeć. Święty Mikołaj, najbardziej znany chrześcijański święty? Był biskupem Miry. Wszystkie te miejsca leżą w dzisiejszej Turcji. No i Kapadocja, w której narodziła się idea monastyczna, tak ważna dla późniejszego rozwoju intelektualnego Europy. Pamiętajmy jednak, że nie było tam wówczas jeszcze Turków.

A Tatarzy? To też Turcy?

To też naród turkijski, bo takiego pojęcia używamy. Tatarzy pojawili się już w czternastym wieku w Wielkim Księstwie Litewskim i stali się częścią polskiej historii i kultury. Mieszkają wśród nas do dziś. Podobnie jak inny naród turkijski - Karaimi. Warto przypomnieć, że Henryk Sienkiewicz, który jak już mówiłam, ukształtował nasze wyobrażenia o Turkach i Tatarach, sam był pochodzenia tatarskiego. Jazda tatarska zawsze cieszyła się w Polsce wielkim uznaniem, ale pewnym symbolem naszych związków jest fakt, że jedną z ostatnich szarż kawaleryjskich polskiej armii dokonał szwadron tatarski. Miał on przy tym świetne zasługi w czasie wojny polsko-bolszewickiej i stanowił eskortę honorową podczas składania serca Józefa Piłsudskiego do grobu jego matki w Wilnie. Niewiele osób wie, że pochodzenia tatarskiego była też Magdalena Abakanowicz.

Wróćmy jednak do tureckich seriali. Dlaczego cieszyły się i cieszą taką popularnością?

To pytanie do socjologów lub medioznawców. Mogę opierać się tylko na podstawowych danych i swoich osobistych obserwacjach. Pierwszym serialem było oczywiście „Wspaniałe stulecie”, które TVP pokazała pierwszy raz w 2014 roku. Jak chyba wszyscy wiedzą, to serial historyczny o czasach panowania Sulejmana Wspaniałego, który rządził Imperium Osmańskim w połowie XVI wieku przez ponad 40 lat. To równocześnie tak zwany złoty wiek Rzeczpospolitej, era Jagiellonów. Oba państwa były wówczas największymi europejskimi potęgami, które, co warto podkreślić, bacznie siebie obserwowały, ale nie toczyły ze sobą wojen. Oba państwa były też wzorem niespotykanej wtedy tolerancji i wielokulturowości.

Partnerką Sulejmana była Roksolana, zwana na dworze sułtańskim Hürrem, branka, która zyskała nieznaną wcześniej w imperium nieformalną pozycję królowej i która zapoczątkowała tzw. sułtanat kobiet. Tu wątek polski jest niemal sensacyjny. Roksolana to prawdopodobnie Anastazja lub Aleksandra Lisowska z Rohatyna, miasta leżącego zaledwie 70 km od Lwowa, a przecież to niemal serce ówczesnej Rzeczypospolitej. Około 1520 roku została branką podczas tureckiego najazdu i trafiła na dwór sułtański. Informacja ta jest raczej pewna, bo kiedy w 1621 roku na dwór sułtański przybywa poselstwo Krzysztofa Zbaraskiego, towarzyszący mu pisarz Samuel Twardowski dowiaduje się od tureckich urzędników, że Roksolana była córką popa z Rohatyna. A więc informacja ta była żywa wśród Turków 60 lat po jej śmierci. Hürrem korespondowała zresztą z Zygmuntem Augustem. Co bardziej zapalczywi autorzy popularnych książek nazywają ją Polką, co jest nadużyciem. Bezpieczniej jest nazywać ją poddaną polskiego króla.

Co ciekawe, w serialu pojawia się także postać Anny Jagiellonki, która przybyć miała na dwór Sulejmana, co w rzeczywistości się nie zdarzyło. Na przełomie roku 2015-16 serial oglądało średnio około 2 300 000 widzów i nie było wtedy bardziej popularnego programu. Może miała na to wpływ jakaś potrzeba historycznego kostiumu, jakiego polska telewizja dawno nie ubierała, może dość sprawnie skonstruowana fabuła? A może barwne i dobrze zarysowane postaci. Sama spotkałam kilka lat temu w pociągu kobietę, która skwapliwie zapisywała coś w grubym zeszycie. To były notatki z serialu rozpisane na poszczególnych bohaterów. Ten sentyment utrzymuje się do dziś. Gdy zdarza mi się mieć wykłady o Turcji dla osób spoza uniwersytetu, to właśnie sprawy „Wspaniałego stulecia” budzą największe zainteresowanie. I oczywiście haremy…

Co z nimi nie tak?

Wyobrażenie Polaków o haremach jest, delikatnie mówiąc, zbyt frywolne…

A tak nie było?

Ten obraz ukształtował świat Zachodu. Ukształtował tylko według swoich wyobrażeń. Jean-Auguste-Dominique Ingres maluje w 1814 roku słynną „Odaliskę”, zwaną też Wielką odaliską. Na obrazie widzimy nagą kobietę, która w kulturze Orientu pełnić miała rolę nałożnicy w haremie. Potem pojawiły się obrazy o podobnej tematyce i wszystkie eksponowały kobiecą nagość. Ich autorzy nie mieli żadnej, żadnej wiedzy o urządzeniu i obyczajach Orientu, bo ich nie znali, a przede wszystkim nikt nie zaglądał do haremu. Już fundamentalny błąd tkwił w tym, że muzułmańskie kobiety się nie obnażają. To tylko bałamutna wyobraźnia ludzi Zachodu sugerowała obraz haremu jako miejsca namiętności i zbiorowego seksu.

Czym zatem był harem?

To raczej instytucja społeczna i kulturowa. Samo słowo oznacza coś świętego i zakazanego. Rzeczywiście trafiały tu piękne branki, które przygotowywane były do roli nałożnic sułtana. Stąd trafiały na dwór, a ich rolą było dać mu syna. Potem wracały znów do haremu, który stanowił swoisty dom kobiet z określoną hierarchią. I tu wróćmy do „Wspaniałego stulecia”. Roksolana była pierwszą odaliską, która nie została odesłana do haremu, pierwszą, z którą sułtan miał więcej niż jedno dziecko. Miał ich siedmioro!

Zresztą to jedne z licznych błędnych wyobrażeń świata tureckiego i tureckiej obyczajowości. A jednocześnie musimy pamiętać, że przecież kultura polska, zwłaszcza kultura sarmacka, była przesiąknięta Orientem, czego dowody mamy do dziś w postaci tureckich słów i nazw oraz licznych zbiorów muzealnych militariów czy tkanin.

Co nas zatem interesuje we współczesnych serialach tureckich?

Na warstwę oczarowania Orientem nakłada się po prostu sprawna fabuła, trochę blichtru, wielkie rezydencje, jachty, piękne kobiety, przystojni mężczyźni. A gdy dochodzą wspomnienia z wakacyjnych wyjazdów, bo ponad milion Polaków rocznie spędza urlop w Turcji, to zapewne mamy jakąś część odpowiedzi na pytanie, dlaczego oglądamy te filmy. To świat naszych peregrynacji wakacyjnych.

I handlowych…

O tak, Polacy zawsze kochali jeździć do Turcji. Starsi pamiętać muszą tureckie sweterki, kożuchy i dżinsy! Tak było w czasach PRL. Teraz to się gruntownie zmieniło. Jeździmy na wakacje do tureckich kurortów, zwiedzamy, no i korzystamy z turystyki medycznej, głównie estetycznej. Internet pełen jest takiej oferty. Polacy generalnie poprawiają sobie tam urodę. Turcja staje się jednak naszym poważnym partnerem gospodarczym. Ostatnio przecież dowiedzieliśmy się, że właśnie turecka firma będzie realizowała kontrakt w Krakowie na budowę nowej linii tramwajowej i to w partnerstwie publiczno-prywatnym, a to najwyższy stopień zaufania w biznesie. Wciąż rośnie wymiana handlowa, coraz więcej firm z obu stron chce wchodzić na rynki.

Czy wojna na Ukrainie tego nie zatrzymała?

Wydaje się, że pozycja i rola Turcji gwałtownie wzrosła. Nie tylko poprzez legendarne już Bayraktary, czyli drony tureckiej produkcji używane przez wojsko ukraińskie, które dziesiątkują rosyjskie czołgi. Turcja włożyła ogromy trud w uwolnienie ukraińskiego zboża dla świata. Staje się ważnym elementem równowagi sił i skutecznym czynnikiem nacisku na Rosję. Chce wykorzystać swoją szansę i gra o najwyższą stawkę. Pamiętajmy, że Turcja wciąż stara się o wejście do Unii Europejskiej. Dla Polski to coraz ważniejszy partner. Nasz kraj rozwija koncepcję Trójmorza, czyli związku 14 państw Europy Środkowej od państw bałtyckich po Bałkany. Turcja nie należy do Trójmorza, ale jest jego południowym oparciem. Miejscem gospodarczej lokalizacji towarów, a przede wszystkim tarczą przed problemami Bliskiego Wschodu, a częściowo i Rosji. I tu kontekst historyczny jest niezmiernie ważny - trzeba pamiętać, że mamy za sobą 600 lat stosunków dyplomatycznych.

Konsultowała pani także tłumaczenia pierwszej wydanej w języku polskim powieści Orhama Pamuka, „Śnieg”. Czy turecka literatura obecna jest na rynku czytelniczym?

Coraz bardziej. Nagroda Nobla dla Pamuka tylko rozbudziła apetyty. „Rudowłosa” czy „Muzeum niewinności” to nie tylko przygoda literacka, ale pełne namiętności spotkanie z Turcją. „Muzeum niewinności” to wspaniała powieść o miłości i jej artefaktach. Pamuk, opisując np. sukienkę kochanki albo jej kolczyk, gromadził prawdziwe przedmioty, a potem stworzył w Stambule muzeum rzeczy należących do kobiety, która stała się bohaterką powieści. Zachęcam wszystkich do odwiedzenia tego muzeum. Warto dodać, że tłumaczem ostatnich powieści Pamuka na język polski jest absolwent krakowskiej turkologii Piotr Kawulok. Nie tylko Pamuk jest obecny w Polsce. To także Sabahattin Ali, Hakan Günday czy walcząca feministka Elif Şafak.

Czym się zajmują turkolodzy?

Polska turkologia rozwija się od ponad 100 lat. Wówczas powstały na Uniwersytecie Jagiellońskim studia orientalistyczne, w ramach których między innymi badano kulturę turecką. W tej chwili w Polsce mamy trzy ośrodki badawcze: w Warszawie, Poznaniu i oczywiście w Krakowie. Zajmujemy się głównie badaniem języka tureckiego i innych języków pokrewnych, nazywanych przez nas językami turkijskimi. Badamy historię i kulturę Turcji i jej związki z Polską.

Dużo osób chce studiować turkologię?

Stosunkowo dużo, a absolwenci łatwo znajdują pracę w międzynarodowych korporacjach, także dzięki rosnącej pozycji Turcji na świecie. Przypomnę, że to kraj liczący ponad 84 000 000 ludzi.

A czym pani się zajmuje?

Turcja w obecnych granicach to zaledwie fragment wielkiej rodziny. Narody turkijskie rozsiane są w całej Azji. To między innymi Kazachowie (prawie 14 milionów ludzi), Turkmeni, Kirgizi, Uzbecy i Jakuci. Zajmuję się m.in. badaniem turkijskich języków na Syberii. Językiem czułymskim, który dokumentuję i poddaję naukowej analizie, posługuje się dzisiaj nie więcej niż 50 osób! To ratowanie czegoś, czego wkrótce nie będzie.

Maciej Kwaśniewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.