Za późno przerwali dramat na łańcuchu

Czytaj dalej
Fot. Archiwum KTOZ
Magda Hejda

Za późno przerwali dramat na łańcuchu

Magda Hejda

Mieszkaniec Zalasu usłyszał wyrok za doprowadzenie swojego psa do skrajnego wycieńczenia.

Był kwiecień, zimno, mokro. Kurier Krystian Szufranowicz miał dostarczyć przesyłkę do Zalasu. Na podwórku przywitało go widmo psa.

Zagłodzony zwierzak był bardzo słaby, ledwo trzymał się na łapach. Krystian natychmiast wezwał policję. Przyjechali. Kazali właścicielowi nakarmić czworonoga, poprosili o pomoc Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami.

- Przyjechaliśmy następnego dnia, pies był w stanie agonalnym, w misce miał tylko chleb z wodą, tym właściciel go nakarmił po interwencji policji - mówi Beata Nawalany, inspektor KTOZ.

Niech tu zdechnie

Wycieńczony zwierzak, uwiązany na łańcuchu, leżał na mokrych deskach w nieocieplonej budzie. Nie wyszedł z niej nawet na widok obcych. Inspektorzy poprosili gospodarza, żeby go wyciągnął.

Mężczyzna tłumaczył się, że pies jest wyniszczony, bo nie chce jeść. Na pytanie, czy był z nim u lekarza weterynarii, stwierdził: „Nie ma po co”. Kiedy inspektorzy zarzucili mu, że zwierzak ma nieocieploną budę, a jest zimno, usłyszeli: „E, tam, zimno!”.

Przedstawiciele KTOZ zaproponowali, żeby zrzekł się psa, bo chcą go zabrać. Wtedy właściciel odparł: „Po co zabierać, niech sobie tu zdechnie”.

- Wezwaliśmy policję z Krzeszowic i przedstawiciela Urzędu Miasta i Gminy - opowiada Beata Nawalany. Nikt nie miał wątpliwości, że psa trzeba natychmiast odebrać. Właściciel w końcu podpisał zrzeczenie się zwierzęcia.

- Odpięliśmy nieszczęśnika z łańcucha. Mimo że był niesamowicie słaby, w samochodzie od razu zaczął machać ogonem, cały czas lizał mnie po rękach - dodaje Beata Nawalany. - Brałam udział już w wielu interwencjach, ale ta wdzięczność udręczonego zwierzaka była poruszająca, nigdy go nie zapomnę - przyznaje inspektorka KTOZ.

Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Pies został przewieziony do schroniska w Racławicach, z którym Krzeszowice mają podpisaną umowę. Niestety, nie udało się go uratować.

Kara za okrucieństwo

Sprawa trafiła do sądu. - W czasie rozprawy oskarżony zarzucił nam, że zabraliśmy psa z obrożą, którą wycenił na dziesięć złotych. Tylko tyle był wart dla niego pies, który mu wiernie służył przez wiele lat - oburza się Nawalny.

Sędzia Agnieszka Anioł z Sądu Rejonowego dla Krakowa- Krowodrzy Wydział II Karny, uznała Władysława K. winnym znęcania się nad psem i skazała go na osiem miesięcy ograniczenia wolności, które polega na obowiązku świadczenia nieodpłatnej i kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze trzydziestu godzin miesięcznie.

Dodatkową karą jest pięcioletni zakaz posiadania zwierząt, pięć tysięcy złotych nawiązki na rzecz Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i pokrycie kosztów sądowych w wysokości 250 złotych. Wyrok jest prawomocny.

Gdyby wcześniej ktoś z mieszkańców zgłosił sprawę na policję, może pies miałby szanse na przeżycie. Nie zareagował nikt. Bo to tylko pies? Bo po co narażać się sąsiadowi?

Krystian zobaczył cierpienie żywej istoty i zachował się po prostu przyzwoicie. Bardzo profesjonalnie, z dużą empatią działała krzeszowicka policja i ludzie z Urzędu Miasta i Gminy Krzeszowice.

W czasie wielu interwencji widziałam, jak urzędnicy wzbraniają się przed odebraniem właścicielowi zwierzęcia, które jest w fatalnym stanie, bo za jego utrzymanie i leczenie trzeba płacić. Wprawdzie ustawa o ochronie zwierząt wyraźnie mówi, że gmina potem obciąża kosztami właściciela, ale często jest to nie do wyegzekwowania, dlatego wielu robi wszystko, żeby nie zabierać czworonoga.

W opisanym przypadku wszyscy działali bez zarzutu. Miejmy nadzieję, że również wyrok da do myślenia ludziom, którzy psy traktują gorzej niż rzeczy. Znęcanie się nad zwierzętami to bowiem nie tylko bicie czy okrutne uśmiercanie. Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt znęcaniem się jest również utrzymywanie ich w rażącym zaniedbaniu. Ustawodawca wymienia tu: zagłodzenie, brud, nieleczoną chorobę, niewłaściwe pomieszczenie, brak zabezpieczenia przed warunkami atmosferycznymi. Często jest tak, że postępowania dotyczące utrzymywania zwierząt w stanie skrajnego zaniedbania, prowadzącego do ich wyniszczenia i śmierci, są umarzane. To demoralizuje, jest przyzwoleniem, wręcz usankcjonowaniem takiego traktowania.

Jeśli sprawy już trafiają do sądu i zapada wyrok skazujący, zwykle jest to kara w zawieszeniu. Zupełnie niedotkliwa. W tym przypadku jest i zakaz posiadania zwierząt i dolegliwość, a zarazem zadośćuczynienie w formie nieodpłatnej pracy, wreszcie także dość wysoka nawiązka, która pomoże ratować inne zwierzęta.

Oby to nie był odosobniony przypadek, tylko zapowiedź tendencji w orzecznictwie sądowym dotyczącym znęcania się nad zwierzętami.

Magda Hejda

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.