Na studiach śpiewałam jego tekst „wódka w parku wypita albo zachód słońca”, dziś po wielu latach oglądam awatara Michała Zabłockiego i pierwszy teledysk, który zrobił wraz ze sztuczną inteligencją (SI). Na dodatek w nim śpiewa. Zawsze potrafił zaskoczyć, a to wierszami pisanymi na murach czy chodnikach, wspólnym składaniem strof w internecie czy tworzeniem na zamówienie w trakcie kabaretów czy imprez charytatywnych. Tym razem eksperymentuje i drze koty na całego.
Twój singiel „Drzemy koty” - pierwszy w projekcie „Zabłocki z prądem” nazywasz piosenką rozrywkową. Czujesz się autorem piosenek rozrywkowych?
Tak, zawsze byłem twórcą rozrywkowym. W ZAiKS-ie przy wypełnianiu formularzy nie ma nawet innej możliwości: albo robisz muzykę poważną, albo jazz, albo rozrywkę. W tym sensie cała piosenka poetycka to także rozrywka. Jak widać - pojemna kategoria.
No właśnie. Na jednej półce „Cichosza” i „Drzemy koty”?
No nie, to są zupełnie inne półki. „Cichosza” to piosenka poetycka, zresztą większość moich dotychczasowych produkcji to teksty jakoś tam poetyckie, przeznaczone dla odbiorcy wrażliwego. Tej piosenki może posłuchać każdy i każdy ją zrozumie. Nie silę się tu na odległe i intrygujące metafory, nie czaruję. Opowiadam o życiu. I taki właśnie ma być „Zabłocki z prądem”. Prosty, konkretny, lekko zadziorny. I rytmiczny.
Czy to znaczy, że porzucasz poezję?
Skąd. Równolegle tworzę programy bardzo poetyckie, takie jak „Ojcowizna” czy „Janowska”, które od niedawna eksploatuję na scenie. Nie jestem jednak twórcą jednej stylistyki. Chcę się czuć swobodnie. Nie dam się zamknąć w jednej przegródce, czego by chciało wielu malkontentów. Zresztą od dawna wiadomo, że chcę, by ludzie słuchali poezji, interesowali się poezją, by nie była formatem dla wybrańców. Muzyka jest uprzyjemniaczem. Dlatego z niej korzystam coraz szerzej.
Czy kanały, twoje eksperymenty, a co idzie wraz z nimi - filozofia opowiadania zmieniają się wraz z upływem czasu?
Czas wymusza nowe formuły, prowokuje do innych tematycznych wyborów. Tak jak teraz z tym singlem, który mógłby być wakacyjnym hitem o miłości w raju, a jest piosenką o tym, że wyjeżdżamy na upragniony urlop i drzemy koty o tak zwane parę groszy. Że jesteśmy małostkowi i nie potrafimy się wznieść ponad. Nie jest to jednak piosenka pesymistyczna, ale problemowa, życiowa.
I porządnie, nowocześnie wyprodukowana.
Tak. I w tym porządnie i nowocześnie upatruję jej szansy na dobre przyjęcie. Czyli szukam publiczności, wymagającej zarówno pod względem warstwy muzycznej, jak i warstwy tekstowej, ludzi, którzy docenią, że jest tu opowiedziana jakaś sprawa. Prosto, ale prawdziwie. Ciekawi mnie, czy znajdę takich ludzi.
Chcesz płynąć z prądem.
Tak, ten projekt został wymyślony po to, żebym miał możliwość płynięcia z prądem czasów, tematów i stylistyk. Żebym nie musiał trzymać się kurczowo przetartych szlaków. Dla równowagi myślę o stworzeniu jakiegoś projektu skrajnie eksperymentalnego, wywracającego wszystkie kanony komunikacji poetyckiej. Ale nie chciałbym go jeszcze zapowiadać. Tutaj, jako właśnie Zabłocki z prądem, trafiam do ludzi poprzez kanały streemingowe, YouTube, przez radio. Pytanie, czy dziennikarze i szefowie muzyczni przekonają się do tej właśnie piosenki. Zobaczymy. Przedpremierowy pokaz odbył się u Wojciecha Manna, który byle czego nie bierze na tapetę, więc to dobrze wróży.
Twoje płynięcie, poszukiwanie to także chęć bycia adekwatnym, dostosowanie się do zmian, do świata? Przecierasz szlaki czy za czymś gonisz?
Robię to wszystko, bo się szybko nudzę i szukam nowych przygód. Ale i los mi pomaga i pewne rzeczy dzieją się poza mną. Zostaję w nie wciągnięty. W śpiewanie wkręcił mnie krakowski DJ Jan Rostworowski. Zostałem performerem śpiewającym. A teraz sam zainaugurowałem projekt piosenek rozrywkowych, więc taka to jest inicjatywa publiczno-prywatna. Wydało mi się, że wszystkie nitki już mam w ręku. Od pisania tekstów, poprzez muzykę, działania wokalne, działania wydawnicze, na reżyserii skończywszy. Tak, jakbym się do tego właśnie projektu latami przygotowywał. Wydawałem płyty innych artystów, robiłem teledyski, teraz robię to dla siebie. Nie jest jednak tak, że gonię kogoś czy coś kraulem i mam zadyszkę.
Na ile cię porwała sztuczna inteligencja? Bo teledysk zrealizowałeś przy jej pomocy. A może powinnam użyć słowa dzięki.
I dzięki, i przy pomocy. Nie da się tego zrobić wyłącznie dzięki. Natomiast pomoc bywa nieoceniona, bo pewnych rzeczy nie udałoby się uzyskać, jak ujęć egzotycznych wakacji, rajskich i morskich krajobrazów. Ale prawda jest też taka, że możemy SI wykorzystać wyłącznie w pewnych zakresach. Musimy jej bardzo precyzyjnie określić zadania, bo inaczej skończy się to bełkotem. Kończyłem reżyserię, potem przez 10 lat robiłem filmy reklamowe i wiem, że reżyser nigdy nie ma do końca tego, co chce, że zawsze jest to tylko trochę w przybliżeniu. Tutaj jest podobnie, SI ma swoje ścieżki, którymi podąża, i czasami może nas zaskoczyć pozytywnie, czasami nie. W przypadku pracy nad teledyskiem musiałem sporo eksperymentować; niektóre kadry były nieostre, a niektóre ruchy kamery, przeze mnie zadane, dały graficznie bardzo interesujący efekt. Animacja SI odbiega od animacji zawodowej, osiągalnej przy udziale żywych grafików i z tymi ograniczeniami na ten moment trzeba się pogodzić. Niektórzy twierdzą, że mój teledysk to tautologia, że widać to, co słychać. Zgadzam się. W tym projekcie wszystkie komponenty powinny wskazywać i opisywać jeden temat. To nie filmy festiwalowe.
Całkiem ładnego masz awatara.
Też się z niego ucieszyłem. Kłopot jest taki, że za każdym razem awatar jest inny, wyprodukowałem ich kilkadziesiąt, zanim zdecydowałem się na ten, który teraz widzisz. Ten sam filmik, którzy wrzucam do czarodziejskiego kotła SI, dzisiaj wyskoczy jako taki, a jutro zupełnie inny. To samo zdjęcie wraz z tym samym opisem każdego dnia daje inną twarz. Nie ma możliwości, by z taką samą twarzą wystąpić w dwóch kolejnych teledyskach.
A będą kolejne?
Jeśli świat powie okej, płyń Zabłocki z prądem, to będę płynął. W optymistycznym wariancie od września przez rok powstanie kolejnych 10 piosenek, które złożą się na album. Ale najpierw poczekam na przyjęcie tego singla. Nie mam wielkiego ciśnienia. Zrobiłem to, co zrobiłem, i miałem superprzygodę. Teraz czekam na odzew. Zaproponowałem pewną nową wizję samego siebie i zobaczymy, na ile innym się spodobam.
Drzemy Koty
* słowa, muzyka, wykonanie, reżyseria z użyciem SI i montaż: Michał Zabłocki
* produkcja muzyczna: Artur Malik, Adam Drzewiecki, Tomasz (Webster) Świder, mix: Arek Kopera, perkusja: Artur Malik, klawisze: Adam Drzewiecki, gitary: Tomasz Banaś, chórki: Ola Pieczara
* Teledysk do piosenki jako jeden z pierwszych w Polsce wykonany został z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Wykonawca otrzymał swojego awatara, a wszystkie ujęcia zostały wykreowane na podstawie szczegółowych opisów.