Zainspirowany przygodami Robinsona Crusoe, Filip Sułkowski popłynął w świat
Filip Sułkowski, mieszkający w Krakowie limanowianin, z zawodu grafik, miłośnik żeglarstwa i garażowego szkutnictwa, w listopadzie 2017 r. rozpoczął ze swoją dziewczyną, Iwoną Januszewską, od dawna planowany rejs oceaniczny na własnoręcznie zbudowanej 6-metrowej łódce.
Gdybyś znalazł się na wyspie jak Robinson Crusoe, nie miałbyś problemu z powrotem do domu. Jak długo budowałeś swoją łódkę?
Swoją pierwszą łódkę, odkrytopokładową szalupkę o dł. 4,65 m. z żaglem lugrowym i wiosłami, budowałem z dwoma kumplami ok. pół roku. Z kolei Too Tiki ma 6,16 m i skromną kabinkę, w której można wygodnie odpocząć. Budowa trwała 2,5 roku ze względu na koszty i skomplikowaną konstrukcję.
Słyszałam, że same przygotowania do niej trwały 3 lata.
Plan zakładał przepłynięcie Atlantyku z Lizbony przez Wyspy Kanaryjskie. To najbezpieczniejsza trasa oceaniczna, nazywana niekiedy trasą emerycką, ponieważ od listopada do maja wieją tam stałe wiatry. Zakładaliśmy, że przepłyniecie z Europy na Karaiby zajmie nam ok. 35-40 dni. Niestety po pięciu dniach od wypłynięcia z La Gomery dostaliśmy ostrzeżenie o silnym sztormie i uciekając przed nim skierowaliśmy dziób na Cabo Verde. W międzyczasie okazało się, że pożyczony samoster wiatrowy nie do końca jest kompatybilny z naszą łódką i nie możemy na nim polegać. M.in. to i kończące sie pieniądze spowodowały, że postanowiliśmy przerwać naszą podróż i wrócić do kraju. Zostawiliśmy Too tiki pod opieką lokalnego bosmana w marinie w Mindelo i wróciliśmy do Krakowa, by za jakiś czas dokończyć naszą podróż.
Czytaj więcej:
- Co najbardziej daje w kość podczas rejsu?
- Skąd u grafika miłość do żeglarstwa?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień