Pan Bogdan spotkał sąsiada, pana Władka. Ten był wściekły jak nigdy. Zagotował się po tym, gdy usłyszał, jak pani premier oświadczyła w telewizorze, że podniesiona będzie stawka minimalna, bo za 1800 złotych trudno jest wyżyć.
- Ja mam 1400 emerytury! - ryczał pan Władek. - To jak ja mam przeżyć? Czy im się zdaje, że emeryci, jak krowa, mogą jeść trawę?! - dawał upust złości. - Skoro uważają, że za 1800 nie można żyć, to czemu mnie nikt nie spyta, jak ja mam wyrobić za 1400?! Pan Bogdan uspokajał jak mógł pana Władka, ale sąsiad aż kipiał z gniewu.
- Wszyscy od 1989 roku przekonują mnie, że będzie lepiej! - ryczał. - Mówią, że mają świadomość, że dziś jest źle. Zalecają, żebym czekał. Są plany, pomysły. Zresztą ich poprzednicy tak nabałaganili, że teraz oni muszą wszystko odkręcać, naprawiać, prostować, kierować na właściwe tory. Jeszcze będzie normalnie, jeszcze będzie przepięknie... Kiedy? W nieokreślonej dziś przyszłości. Teraz myśląc o tym, jak będzie super, trzeba zacisnąć pasa, zagryźć zęby i jakoś to wytrzymać. Trzeba czekać rok na wizytę u lekarza? - zżymał się pan Władek.
Wszyscy od 1989 roku przekonują mnie, że będzie lepiej!
- Cóż, mówią, że wiedzą, że to źle i tak nie powinno być. Oni mają pomysł, jak to zrobić i zrobią. Kiedy? Nie wiadomo. Potrzebują czasu. Trzeba wiele rzeczy zmienić, poprawić. Jak słyszę takie gadki, to wydaje mi się, że już kiedyś to słyszałem. Poprzednicy też to mówili, wymyślali szybkie diagnozy, zielone linie i takie różne hece. A jak dziś zadzwonię i będę chciał się umówić do lekarza, usłyszę w słuchawce, że jeśli nie mam 40 stopni gorączki, takiej, że mogę sobie na klacie smażyć jajko, to przyjmie mnie za tydzień. Mam wykazać zrozumienie. Moja lekarka rodzinna jest obłożona do maksimum, a pacjentów takich jak ja cały tłum. Tylko że jak za chwilę zadzwonię i poproszę o płatną wizytę, okazuje się, że zapraszają już dziś i nawet jak chcę, mogę sobie wybrać godzinę. Pytam się: Co to jest?! I jak mam się pozytywnie nastawiać do świata? - narzekał pan Władek.
Ciągle słyszę, że trzeba poczekać. Wierzyć, że będzie lepiej. Zaufać tym, którzy objęli władzę. Oni nie popełnią błędów poprzedników. Żeby tak było, muszą mieć wsparcie, między innymi kogoś takiego jak ja, który pracował niemal pół wieku w jednej firmie, a teraz ma 1400 złotych. Tylko, kur..., ja już mam siedem dych na karku. Jak mi to mówili, kiedy padła komuna, byłem o 27 lat młodszy. Czy oni myślą, że ludzie żyją jak wieloryby, niemal po 200 lat?! Ja nie mam czasu! Ja nie mogę czekać! - wykrzyczał pan Władek.
Potem już normalnym głosem powiedział. - Niech pan pożyczy dwie dychy. Muszę się napić! Dostał i pożeglował do osiedlowego sklepu.