Zalipie - wieś malowana kwiatami
Spacer po urokliwej wiosce warto rozpocząć od Zagrody Felicji Curyłowej, niezwykłej artystki, której zalipianie zawdzięczają tradycję malowania chat.
Wszystko zaczęło się, gdy nasi przodkowie mieszkali jeszcze w dymnych chatach. Dymnych, bo dym z paleniska uchodził przez specjalny otwór w dachu, kopcąc przy tym na wewnętrzne ściany domu. Aby żaden z kawalerów nie pomyślał, że panna z danej chaty nie potrafi zadbać o czystość i porządek, kobiety rozjaśniały ściany wapnem, malując białe packi.
Na początku XX wieku Felicja Curyłowa (1904-1974) postanowiła pójść o krok dalej i packi przerobić na kwiaty. Tak, jak tylko podpowiadała jej fantazja. Pierwszą próbę podjęła w wieku 10 lat. Gdy została sama w domu, ozdobiła kwiatami czarny od sadzy sufit.
Choć efekt był naprawdę imponujący, rodzice nie podzielili zachwytu małej artystki. - Ale zdolności manualne Felicja odziedziczyła właśnie po rodzicach. Mama zdobiła dom packami, a tata był cieślą - opowiada Wanda Racia, wnuczka Felicji Curyłowej, która dziś opiekuje się muzeum Zagroda Felicji Curyłowej.
Co ciekawe, gdy mała Felicja rozpoczynała swoją pracę artystyczną, o Zalipiu było już głośno. A to za sprawą Władysława Hickela, krakowskiego gospodarza, który przyjął do pracy chłopca z Zalipia. Ten przyniósł kiedyś ze sobą namalowaną na papierze makatkę, czyli wzór tradycyjnej tkaniny dekoracyjnej ze swojej okolicy. Hickel zachwycił się nią i szybko wyruszył na wycieczkę do rodzinnej wioski chłopca. Swoje spostrzeżenia opisał w 1905 roku w piśmie „Lud”.
Wszystko zaczęło się od prostej rzeczy, kiedy wszystko jeszcze nie było chaosem
Felicja Curyłowa zatem przypomniała o bogatej tradycji artystycznej Zalipia i nadała jej nowy kształt. - To była osoba bardzo pracowita. Haftowała ornaty i gorsety, projektowała wzory na ceramikę dla Włocławka, uczyła inne kobiety sztuki. Była przy tym dość wymagająca - dodaje Wanda Racia.
Zapoczątkowany przez nią zwyczaj malowania domów natychmiast zyskał rzesze zwolenniczek. Gospodynie malowały tym, co miały pod ręką: glinką zmieszaną z sadzą (kolor brązowy) czy wapnem z ultramaryną (niebieski). Potem sięgały po farby proszkowe rozrabiane z mlekiem z dodatkiem białka. Dziś posługują się akrylami.
Tradycja malowania chat przechodzi z pokolenia na pokolenie. Maluchy we wsi zaczynają na skrawkach bud dla psów, a potem dobierają się do ścian w swoich pokojach. Każdy, kto maluje, ma swój własny styl. Nie obowiązują gotowe wzory. Jest tylko jeden warunek: na ścianach muszą pojawić się kwiaty. Czasami pośród nich może zabłądzić jakiś ptak.
Zagroda Felicji Curyłowej to dwuizbowy dom w charakterystycznym, krakowskim układzie, stajnia, stodoła oraz XIX-wieczna chata na prawdziwym klepisku i z prawdziwą strzechą.
Oprócz zagrody, turysta, który odwiedzi Zalipie, zobaczy ponad 40 pięknie malowanych chat. Będzie mógł także zajrzeć do Domu Malarek, gdzie przez kilka godzin dziennie artystki ozdabiają przedmioty w kwiatowe wzory.
Tutaj też odbywają się warsztaty rękodzieła i wystawy lokalnych twórców.
Cała wieś najładniej wygląda tuż po Bożym Ciele. Wówczas odbywa się coroczny konkurs na najpiękniejszą chatę. W 2016 roku wzięło w nim udział aż 101 uczestników. Za każdym razem malowane domy wyglądają inaczej. Artystki zdrapują zeszłoroczną dekorację i pokrywają ściany nowymi wzorami.