Kto ma silną wolę, niech poprzestanie w jeden dzień w tygodniu na trzech kromkach chleba i herbacie - radzi o. Grande
Ojcze Janie, problemem zdrowotnym na Zachodzie, w ostatnich latach również w Polsce, jest otyłość. Jak z nią walczyć?
Jestem orędownikiem postów i wszelkich diet ograniczających. Jak dotąd niczego innego, sensownego nie wymyślono w tym względzie. Kościół w dawnych czasach narzucił rygor tzw. suszenia w piątki i dobrze byłoby do tego zwyczaju wrócić. Kto ma silną wolę, niech poprzestanie w jeden dzień w tygodniu na trzech kromkach chleba i herbacie. Nałogowcom jedzeniowym zalecam dwa posiłki dziennie (wyłącznie jałowe), surowe owoce, niesłodzone płyny. Za moich młodych lat pościło się oprócz piątków dodatkowo w środy stawiając na stole zupy jarzynowe na oleju, kasze z masłem lub olejem, groch z kapustą, do picia barszcz, kwas chlebowy.
Dłuższy post, na przykład ten poprzedzający święta, oczyści organizm. Mniejsza ilość dostarczanego z zewnątrz pożywienia spowoduje, że uruchomione zostanie odżywianie wewnętrzne spalające złogi, toksyny, obumarłe lub chore komórki, zgromadzone zapasy tłuszczu. W ten sposób można pomóc wyleczyć niejedną chorobę.
A specjalistyczne diety oczyszczająco-odtruwające?
Człowiekowi wydaje się, że dzieło Pana Boga należy poprawiać. Tymczasem ludzki organizm jest pod każdym względem doskonały. Znajduje się w nim wzorcowy wręcz system oczyszczający, na który składają się „rafineria” wątrobowa, „oczyszczalnia ścieków” w postaci nerek, wreszcie zbierające zbędne resztki jelito grube z odbytnicą. Jeśli to wszystko funkcjonuje właściwie - wątroba oddziela toksyny i przekazuje je do nerek (zachowując te substancje, które przetworzone w materiał regenerujący wracają do organizmu), jeśli nerki po przefiltrowaniu usuwają na zewnątrz po dwa litry toksycznego moczu dziennie, a jelito grube wydali niepotrzebne resztki - to z czego my się mamy oczyszczać?
Jeden jest tylko sposób na to, żeby wesprzeć proces samooczyszczania organizmu - picie surowej wody. Zalecam wszystkim spożywanie dziennie co najmniej sześć szklanek czystej, niegotowanej wody wprost z kranu. Obmyje ona organizm od wewnątrz, oczyści go i nawilży. Jakość wody wodociągowej w Polsce spełnia dzisiaj wymagania Unii Europejskiej, możemy ją pić bez żadnych obaw dla zdrowia, a także dla urody, bo nawilżona skóra wolniej się starzeje…
Warto przypomnieć pewną ciekawą tendencję zapisaną w polskiej tradycji żywieniowej - nigdy nie było u nas mody obżerania się. Przeciwnie, obowiązywała zasada lekkiego niedojadania, taka trochę wilcza dieta, która dawała odporność na zmęczenie i głód, a stosowały się do niej wszystkie warstwy społeczne. Nawet żebrak, który dostał jałmużnę, gospodarował nią z rozsądkiem, zjadł trochę, a resztę schował do worka, na później. Nie mówiąc już o tym, że niedojadanie sprzyja właściwej przemianie materii, żołądek nie jest przeciążony, w jelitach nie ma zalegających resztek. Zalecam wszystkim następującą zasadę: nie wstajemy od stołu z uczuciem, że żołądek jest zbyt ciężki. Trzeba mieć swoją grzecznościową normę - wezmę trzy ziemniaczki a nie pięć, odkroję kawałek z dużego kotleta, a resztę zostawię na półmisku… Nie należy też nigdy jeść „po polsku”, to znaczy nabierać na jeden widelec ziemniaki z sosem, mięso i surówkę, tylko przestrzegać pewnej kolejności - najpierw skonsumować jarzynkę, następnie mięso, na końcu ziemniaki.
Jakie to ma znaczenie, proszę Ojca?
Odpowiednia kolejność zapobiega trawiennej schizofrenii, która ma miejsce wtedy, kiedy bez ładu i składu nawrzucamy do naszej żołądkowej „betoniarki” składniki wymagające różnego czasu mielenia, mieszania z kwasami trawiennymi, rozcierania i przesyłania dalej do jelit. Będąc orędownikiem niedużych porcji jedzeniowych, jestem jednak przeciwny skrajnym dietom przegłodzeniowym. W swojej ziołoleczniczej praktyce miałem do czynienia z niejedną ofiarą diety-cud, która zapadła na jadłowstręt, dziś nazywający się anoreksją.
Zapytamy jeszcze o dietę wegetariańską.
Nasze społeczeństwo jak i inne ludy środkowej Europy, ma niejako w genach zapisaną najwłaściwszą dietę. Potwierdza ją kilkusetletnia tradycja i nie należy przestawiać się na wschodni wegetarianizm czy jeszcze bardziej radykalny weganizm. Podam przykład: gdybyśmy chcieli zastąpić kawałek mięsa jakimś rodzajem białka roślinnego, to musielibyśmy zjeść 4-litrowy garnek gotowanej soi, żeby zaspokoić potrzeby organizmu. Wszystkie diety bezmięsne są dietami fałszywymi, powodują patologiczne zmiany, utratę odporności, wyniszczenie organizmu.