Zbigniew Kremens ze Świdnicy tworzy miniaturowe domki. Wystarczy jedynie miesiąc, by z drewna i kamienia stworzyć małe dzieło architektury

Czytaj dalej
Fot. Natalia Dyjas
Natalia Dyjas-Szatkowska

Zbigniew Kremens ze Świdnicy tworzy miniaturowe domki. Wystarczy jedynie miesiąc, by z drewna i kamienia stworzyć małe dzieło architektury

Natalia Dyjas-Szatkowska

Zbigniew Kremens ze Świdnicy jest przykładem na to, że emerytura wcale nie musi być nudna. To właśnie po przejściu na nią mężczyzna zaczął tworzyć... drewniane, miniaturowe domki. Po co? Dla satysfakcji!

- Od zawsze lubiłem robić w drewnie - mówi szczerze Zbigniew Kremens. - Sam zrobiłem sobie w nim całe poddasze w domu. Drzwi, boazerię, stoły, ławy... Ale w mojej rodzinie nikt nie parał się stolarką. Dopiero jakoś mnie to mocniej zainteresowało.

Kiedy pan Zbigniew jeszcze pracował, czasu na pasję nie było zbyt wiele. Wszystko zmieniło się rok temu, po przejściu na emeryturę. Na wzmiankę, że mieszkaniec Świdnicy mógłby być przykładem dla innych, jak działać po zakończeniu pracy zawodowej, odpowiada ze śmiechem: - A ja z żoną działam jeszcze w naszym lokalnym klubie seniora! I wciąż wiele się u nas dzieje...

Domki wymagają od Z. Kremensa cierpliwości, precyzji i czasu. Jeden taki obiekt buduje się przez miesiąc. Albo dłużej.
- Wszystko robię ręcznie - mówi mężczyzna.

- Każdy pojedynczy gont w dachu, tralkę w miniaturowych tarasach, elementy zdobnicze. Najpierw zaczynam od podstawy. Później buduję ściany, wszystko docinam pojedynczo. Następnie wykonuję barierki, szybki z pleksi, dach. Każdą klepkę gotuję w pokoście. Później daję folię półprzepuszczalną i warstwy dachu. Na to idzie specjalny impregnat i dopiero wszystko kryję bezbarwnym matowym lakierem.

Teraz z dziełami mężczyzna postanowił już kolejny raz zaprezentować się na jarmarku w skansenie w Zielonej Górze Ochli. Podczas Kaziuków, pomimo chłodnej aury, do stanowiska Zbigniewa Kremensa co chwilę ktoś podchodzi. A to, by zapytać o wykonanie albo by zrobić zdjęcie nietypowego rękodzieła. Ktoś pyta o cenę, ktoś o wizytówkę, ktoś zastanawia się, czy dla psa też można byłoby zrobić taki domek (pan Zbigniew cierpliwie zaś tłumaczy, że pies zdobień może nie docenić, a jeszcze i przez przypadek budynek pogryzie). Jakiś maluch z ciekawością zagląda przez szybki do wnętrza i koniecznie chce otworzyć wszystkie drzwi w małym budynku... Jedno słowo powtarza się jednak wśród spacerujących wielokrotnie.

- Piękne! - słychać wśród gości muzeum.

- A jakoś mi to tak samo przychodzi - odpowiada skromnie Zbigniew Kremens, nie widząc w swojej pasji niczego nadzwyczajnego. - Ja po prostu się tym bawię. A co daje mi takie spokojne budowanie? Satysfakcję. Lubię to robić.

Mieszkaniec Świdnicy sam wszystko wykonuje, projektuje, a kamyki na podmurówkę zbiera... w trakcie spacerów. Pasja zmusza więc pana Zbigniewa do aktywności fizycznej.

Wcześniej Zbigniew Kremens po prostu budował domki dla ozdoby i frajdy.

- A w zeszłym roku pierwszy raz byłem na Kaziukach - opowiada twórca. - Na tym wydarzeniu ludzie zaczęli mnie pytać, do czego te domki są. I zaczęło mnie to zastanawiać: „no właśnie, do czego?”.

Trzeba było więc jakiś cel wymyślić. Kolejny domek zrobił więc z przeznaczeniem na ul. A ule pana Zbigniewa mają podnoszone dachy, z którego łatwo można wyciągać ramki, by dostać się do pysznego miodu. Ale nie tylko o pszczołach pomyślał. Następne domki stały się też lokum dla ptaków czy kotów. Bez problemu może wejść do nich zwierzak i przetrwać w nim chłodniejszy czas.
- Pierwszy ul był kryty trzciną - mówi pan Zbigniew. - A teraz, w tym roku, pomyślałem sobie o domkach... Baby Jagi. Chciałem zrobić taki na kurzej nóżce. Wstawiłem w nim dom dla murarek, a całość chronię siatką. Bo wróble, jak będą wiedzieć, że są tam larwy pszczół, to zaraz wszystkie wyciągną.

Takie domki dla owadów pan Zbigniew tworzy na specjalnej śrubie.

- Latem jedna strona domku jest na widoku - mówi mężczyzna. - Na zimę się go obraca i staje się karmnikiem dla ptaków.
W takim domku mieszkają już owady w ogrodzie pana Zbigniewa. A od czasu, kiedy wprowadzili się do niego nietypowi goście, na posesji mężczyzny nie zdarzają się już nierozwinięte kwiaty, lepiej owocują też drzewa.

- Takie pszczoły nie żądlą i nie gryzą. A i od tego bzyczenia od razu się człowiekowi jakoś lepiej robi - mówi z uśmiechem pan Zbigniew. Dobrze też mieć jakąś pasję, która przynosi radość każdego dnia. Zbigniew Kremens takie hobby ma już od dawna.

Natalia Dyjas-Szatkowska

Dzień dobry! Nazywam się Natalia Dyjas-Szatkowska i jestem rodowitą zielonogórzanką. Pracuję w "Gazecie Lubuskiej" od 2016 roku. I choć z wykształcenia jestem filologiem polskim i teatrologiem, to swoją pracę zawodową związałam właśnie z mediami. 


W obszarze moich działań znajdują się: 



  • problemy i sprawy Zielonej Góry,

  • kwestie, które poruszają mieszkańców powiatu zielonogórskiego.


Ważne są dla mnie codzienne problemy mieszkańcówsprawy społeczne i kulturalne naszego regionu. Nie jest mi obojętny los zwierzaków i często piszę o nich na naszych łamach. Lubię spotkania z ludźmi i to właśnie nasi Czytelnicy są dla mnie wielką inspiracją. To oni podpowiadają, czym warto się zająć, co ich boli, denerwuje, ale i cieszy. 


Zawsze lubiłam rozmawiać z ludźmi. Jako osoba, która pracowała z nimi podczas organizacji różnych wydarzeń kulturalnych i festiwali, zrozumiałam, że to właśnie człowiek i jego historia są dla mnie najważniejsze. To więc chyba nie przypadek, że zaczęłam pracę w dziennikarstwie... 


W wolnych chwilach (jeśli jakaś się znajdzie... :)) nałogowo pochłaniam książki (kryminałom mówię nie, ale mocno kibicuję nowej, polskiej prozie) i z aparatem poznaję nasze piękne województwo lubuskie. Chętnie dzielę się urodą regionu na łamach "Gazety Lubuskiej" i portalu "Nasze Miasto". Nie boję się też pokazywać, co jeszcze mogłoby się tutaj zmienić. I to właśnie przynosi mi największą satysfakcję w pracy. Gdy uda się choć trochę ulepszyć otaczającą nas rzeczywistość. 


Czy w Twojej okolicy dzieje się coś ważnego? Masz sprawę, która Twoim zdaniem powinna zostać opisana w naszej gazecie? A może masz jakiś kłopot, który należy rozwiązać? Śmiało! Skontaktuj się ze mną, postaram się zająć danym tematem.


Kontakt do mnie: natalia.dyjas@polskapress.pl


Telefon: 68 324 88 44 lub: 510 026 978.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.