Zbigniew Zamachowski dojrzał do momentu, by smakować życie na spokojnie
Okazał się wyjątkowo kochliwym mężczyzną. Ma za sobą trzy nieudane małżeństwa. Całe szczęście czwórka dzieci, których się dorobił, jest już dorosła. Nie musi się więc martwić o alimenty. Właśnie oglądamy go jako ojca Pawlaka w filmie "Sami swoi. Początek".
Kiedy miał osiemnaście lat i przygotowywał się do matury, jego ojciec popełnił samobójstwo. Mógł to przypłacić załamaniem lub zejść na złą drogę. Tymczasem stało się inaczej: sposobem na pokonanie tej traumy okazało się dla niego aktorstwo i śpiewanie. Przez niespełna kolejne cztery dekady pracował jak wariat. Dopiero ostatnio przystopował. Teraz największą przyjemność sprawia mu moment, kiedy w ciszy i spokoju może usiąść w oknie i popatrzeć w dal.
- Jest piękne powiedzenie: „Gdyby młodość wiedziała, gdyby starość mogła”. I to powstrzymuje wszelkie moje zapędy brania udziału w wyścigu ze sobą samymi i ze światem. Ja już naprawdę powoli dojrzewam czy dojrzałem do momentu, w którym chciałbym życie smakować - żeby było miło, fajne i nie bolało. Po prostu, żeby sprawiało przyjemność. Mnie i innym – mówi w Onecie.
Ze srebrnym zębem
Większą część dzieciństwa spędził biegając całymi popołudniami z kolegami po podwórku. Najpierw było to w małej miejscowości Brzeziny pod Łodzią, gdzie mieszkał ze starszą siostrą i rodzicami w dawnym pałacyku, który oddano po wojnie do dyspozycji kilku rodzin. Kiedy miał dwanaście lat, rodzice dostali mieszkanie w łódzkiej kamienicy – bez ciepłej wody i centralnego ogrzewania, ale w nowszym budynku.
- Zawsze chciałem się nauczyć grać na fortepianie, poszedłem więc do ogniska muzycznego, potem otworzono szkołę muzyczną, więc natychmiast się zapisałem i zacząłem grać. Nie byłem może najzdolniejszym czy najlepszym uczniem, bo byłem dość leniwy, jeśli chodzi o granie etiud, ale zanim to zdołałem pojąć, już kleciłem nuty i pisałem piosenki – wspomina w serwisie E-Kalejdoskop.
Rodzice chcieli, żeby ich dzieci jak najszybciej usamodzielniły się finansowo, więc po podstawówce posłali Zbyszka do liceum ekonomicznego, po którym miał mieć fach w ręku i nie myśleć o studiach. Chłopak trafił do klasy, w której było 3 chłopaków i 39 dziewczyn. Aby im zaimponować, założył szkolny kabaret. Nie dość, że w nim występował, to na jego potrzeby pisał wiersze i piosenki. Wtedy jedna z nauczycielek zasugerowała, aby po maturze zdawał do łódzkiej filmówki.
- Jako dwunastolatek, jadąc na rowerze, grzebnąłem ostro w słup, pozbawiając się części uzębienia. Na jedynkę wstawiono mi koronkę. I to srebrną! Jak ją przed maturą zmieniłem na inną, okazało się, że w gębie zepsuła mi się cała akustyka. Musiałem ostro ćwiczyć, a do szkoły zostałem przyjęty jako przedostatni, w dodatku warunkowo. Co człowieka nie zabije, na pewno go wzmocni – śmieje się w Interii.
Jak równy z równym
Jeszcze przed rozpoczęciem nauki w łódzkiej w filmówce, Zbyszek zakwalifikował się do opolskich „Debiutów”. Tam został zauważony i dostał propozycję występu w filmie. „Wielka majówka” z udziałem Maanamu okazała się wielkim sukcesem i przepustką do kariery dla młodego chłopaka. Kiedy na czwartym roku studiów dostał angaż do stołecznego Teatru Studio, machnął ręką na dyplom i ostatecznie zrobił go dopiero 26 lat później.
Na przełomie lat 80. i 90. zagrał w niezapomnianych filmach Krzysztofa Kieślowskiego – „Dekalogu X” i „Białym”. Legenda głosi, że kiedy Anthony Hopkins zobaczył go w tym drugim, powiedział, że Zamachowski jest jednym z najwybitniejszych aktorów na świecie. Na fali tych znakomitych recenzji, w ciągu kolejnych dekad Zbyszek grał u boku tak znakomitych kolegów po fachu, jak Janusz Gajos czy Marek Kondrat.
- Każdy z partnerów jest inny i każdy wnosi ze sobą coś innego. Dlatego do każdego trzeba się umieć dopasować i trzeba chcieć go poznać, najpierw jako człowieka, a dopiero potem, jako aktora. To jest fenomenalne w tym zawodzie i bardzo wzbogacające od ludzkiej strony. Spotkanie się na planie z ludźmi, których wcześniej podziwiałem na ekranie kina czy telewizora, jako równego z równym, było dla mnie zawsze dużym przeżyciem – tłumaczy w „Gazecie Krakowskiej”.
Spełnieniem dziecięcych marzeń aktora, okazała się dla niego rola pana Wołodyjowskiego w „Ogniem i mieczem”. Z kolei w „Wiedźminie” pojawił się jako Jaskier, zapisując się w pamięci fanów powieści Andrzeja Sapkowskiego na wiele następnych lat. Teraz oglądamy go w prequelu słynnych „Samych swoich”, gdzie prezentuje się jako ojciec głównego bohatera opowieści – Kazimierza Pawlaka.
Wyprowadzka za wyprowadzką
Pod koniec lat 80. aktor poznał na parapetówce u Teresy Budzisz-Krzyżanowskiej młodszą od siebie o 9 lat Annę Komornicką. Ta córka kierowcy rajdowego i właścicielki agencji artystycznej zakochała się w nim na zabój. W efekcie doprowadziła go do ołtarza w 1990 roku. Po hucznym weselu na warszawskiej Starówce, wydawało się, że nic nie stanie na przeszkodzie ich szczęścia. Niestety: z czasem drogi małżonków się rozjechały.
Rozpad małżeństwa był dla Zbyszka sporym ciosem. Znajomi martwili się nawet, by nie popełnił samobójstwa jak jego ojciec. Pomocną dłoń wyciągnęła wtedy dla aktora jego koleżanka po fachu – Aleksandra Justa. Płomienny romans został przypieczętowany na ślubnym kobiercu, a potem posypały się dzieci. Najpierw na świat przyszła Marysia, a potem pozostała trójka: Antek, Tadzio i Bronia. Aby zapewnić im godziwe życie, Zbyszek pracował jak szalony.
Mimo, że wybudował dla rodziny okazały dom w podwarszawskich Pęcicach, szczęście mieszkającej w nim rodziny nie trwało długo. Najpierw pojawiły się plotki o romansie aktora z reżyserką Agnieszką Glińską, a potem gruchnęła wiadomość, że Zamachowski wyprowadził się z domu i zamieszkał z prezenterką Moniką Richardson. Justa zażądała rozwodu i gigantycznych alimentów. Aktor tyrał więc jak wół, musząc co miesiąc płacić 16 tysięcy złotych na dzieci.
Szczęście miało mu zapewnić trzecie małżeństwo. Richardson nie trzymała jednak języka za zębami i wdała się w publiczne przepychanki słowne z dziećmi Zamachowskiego. Napięte relacje w tej patchworkowej rodzinie nie przysłużyły się jej trwałości. Trzy lata temu Zbyszek ponownie musiał się wyprowadzić z mieszkania. I tym razem powodem była inna kobieta. Choć żadne tego oficjalnie nie potwierdziło, dziś jest związany z kolejną aktorką – Gabrielą Muskałą. Czy zapewni mu ona upragniony święty spokój?