Zdzisław Słonina rzeźbi od początku, maluje od końca. Artysta ludowy patrzy na świat przez szkło

Czytaj dalej
Fot. Fot. Barbara Ciryt
Barbara Ciryt

Zdzisław Słonina rzeźbi od początku, maluje od końca. Artysta ludowy patrzy na świat przez szkło

Barbara Ciryt

Zdzisław Słonina stoi na werandzie swojego świątnickiego domu. Uśmiecha się. To pogodny człowiek, który tworzy pogodne świątki. Rzeźbi i maluje na szkle. Nie trudno poznać, że to artysta ludowy. Na słupie podtrzymującym dach werandy umieścił cztery swoje kolorowe płaskorzeźby. To rodzaj Światowida, ale takiego ze świętymi kościoła katolickiego.

Artysta ludowy od 45 lat rzeźbi, maluje, fotografuje. To nie tylko twórca, ale i dokumentalista. Już od wejścia do jego domu widać zamiłowanie gospodarza do prostych, podstawowych, czystych barw. I zamiłowanie do tworzenia scen religijnych, przedstawiania świętych. Nim zaprosi do domu, gdzie na ścianach jest moc wizerunków Matki Bożej z Dzieciątkiem, a na półkach figurek Chrystusa Frasobliwego - opowiada o swoim "chrześcijańskim Światowidzie", patrzącym w cztery strony świata.

- Powstał dobrych parę lat temu. Ten na wprost, w stroju biskupa, to św. Stanisław - patrzy w stronę kościoła w Świątnikach Górnych, bo to patron naszej parafii. Kolejna płaskorzeźba przedstawia św. Michała, jest zwrócona w stronę tej części domu, w której mieszkał syn Michał - wyjaśnia Zdzisław Słonina.

Kolejne dwie płaskorzeźby to Chrystus Frasobliwy, jeden z ulubionych motywów rzeźbiarskich artysty oraz św. Franciszek.

Ściana pokoju gościnnego jest pełna kolorowych Madonn, ale maluje także innych świętych. Jego dom zdobią figurki Chrystusa Frasobliwego, ale i biczowanego, na krzyżu. To nie tylko jego dzieła - także innych artystów, zaprzyjaźnionych twórców ludowych. Teraz jeszcze szopka stoi na komodzie. To szopka polska, a w niej ok. 30 figur. Zrobiona oczywiście przez gospodarza domu. Co roku rozstawia ją z wnuczką Matyldą. W centralnej części Święta Rodzina, dookoła anioły grający i śpiący pasterze, zwierzęta i święci - jest papież Jan Paweł II, Maksymilian Kolbe, św. Jadwiga i postacie historyczne np. Tadeusz Kościuszko.

Zaczęło się od drewnianych zabawek

Świątnicki artysta ludowy wspomina, że te 45 lat swojej twórczości liczy od pierwszej wystawy w 1977 roku w Myślenicach, z której zachował dyplom. Jednak wiadomo, że tworzył znacznie wcześniej. Jego rodzinny dom mieścił się w Bogdanówce w gminie Tokarnia. Tam znał kilku twórców ludowych, rzeźbiących w drewnie, wiec i on od tego zaczynał.

Zdzisław Słonina wspomina, że w domu było ich sześcioro rodzeństwa. Rodzice nie mogli sobie pozwolić na kupowanie zabawek, więc tata sam robił je z drewna dla swoich dzieci.

- Lubiłem te drewniane zabawki, koniki, bryczki. I to nie wszystkie małe, bo były i takie koniki, na które siadaliśmy - Zdzisław Słonina uśmiecha się, wspominając dzieciństwo.

Od dziecka miał zamiłowania plastyczne, chodził do warsztatu stolarskiego swojego taty Józefa Słoniny. Podpatrywał jego pracę w drewnie. Wspomina też, że tata pięknie rysował. Kolejną osobą, którą obserwował i od której się uczył był sąsiad Józef Słonina.

- Bardzo mi się podobały jego rzeźby. To były sceny rodzajowe w życia wsi np. baba z gęsią, lub z tobołkiem na plecach albo Chrystus Frasobliwy czy upadek Chrystusa z drogi krzyżowej. Sąsiad strugał to wszystko pasąc krowy. A ja oglądałem jego prace z zachwytem - wspomina.

Potem zaprzyjaźnił się z rzeźbiarzem ludowym Józefem Wroną, kościelnym z Tokarni. Jego rzeźby też wywarły ogromny wpływ na świątnickiego artystę. Podobnie jak rysunki i rzeźby Stanisława Trybały, artysty z Bogdanówki. Z dzieciństwa pan Zdzisław zapamiętał dobrze rysunki w gazetce szkolnej, którą ilustrował Trybała.

Malowane rzeźby skłaniają do medytacji

Po tych obserwacjach, doświadczeniach i próbach, Zdzisław Słonina zaczął sam rzeźbić. I wymyślił sobie, że te swoje drewniane figurki o tematyce religijnej będzie malował. Tworzył charakterystyczne prace malowane podstawowymi kolorami. Nie miesza barw, maluje prosto ze słoiczka. Najpierw malował rzeźby farbami wodnymi - temperami. Z czasem musiał je zmyć i przemalować na akrylowe, bo rozmywały się, płowiały, traciły kolor.

Zaczął tworzyć cykle. Madonny, różnego rodzaju świętych, sceny z Bożego Narodzenia. Obok szopek pojawiały się rzesze kolędników, najdziwniejszych przebierańców, którzy jak ulał pasowali to tych wyrazistych, nawet jaskrawych kolorów, którymi posługuje się twórca z ulicy Różanej w Świątnikach Górnych. Co ciekawe, swoje sceny pasyjne, których powstają całe cykle też maluje wyrazistymi, radosnymi, zdecydowanymi kolorami. Taki jest, trzyma się wypracowanych standardów, swoich upodobań. Do tego twierdzi, że wyraziste kolory uspokajają, skłaniają do medytacji.

Rzeźbił po pracy, a zawodowo promował innych

Twórczość Słonina traktuje jako pasję, a na życie zarabiał jako elektromechanik. Zawodowo zaczynał w Hucie Katowice, na budowach zajmował się automatyką, uruchamianiem urządzeń, maszyn produkcyjnych. Wspomina, że mieszkał w hotelu pracowniczym i po pracy brał kawałki drewna, żeby rzeźbić. Strugał dla siebie, po prostu realizował pasję z dzieciństwa. Potem znalazł pracę w świątnickiej Spółdzielni Przyszłość, która robiła kłódki i zamki, a on zajmował się elektryką w tej firmie. No i poznał dziewczynę - Janinę ze Świątnik Górnych, która dzisiaj jest jego żoną.

Ciągnęło go do kultury i sztuki. Zatrudnił się w Urzędzie Gminy w Świątnikach Górnych w referacie kultury. Potem przez 20 lat do 2011 roku był dyrektorem tamtejszego ośrodka kultury.

Organizował imprezy patriotyczne, festyny, wystawy fotografom, malarzom, rzeźbiarzom, twórcom ludowym, konkursy szopek, palm wielkanocnych oraz plenery malarskie i turnieje sportowe. To był czas, gdy sam tworzył w domu, a w ośrodku promował innych artystów.

- On taki jest skromny, spokojny. Nawet na własnych wystawach nie prezentuje siebie tak, jak powinien. Ja to muszę zrobić, bo inaczej ludzie go nie poznają, nie dowiedzą się niczego o jego pasji - mówi Janina Słonina, żona artysty.

A on mówi o żonie, że to jego menedżer i anioł. Jest z nim zawsze na wystawach, w ważnych miejscach. Czasem wita gości, rozmawia z nimi, żeby odciążyć męża, albo opowiedzieć o nim, jego twórczości.

- Sama nie potrafię malować i rysować. W szkole na zajęciach plastycznych zwyczajnie się męczyłam. A mąż robi to z pasją. Podziwiam go za precyzję, cierpliwość, wytrwałość. Podziwiam go za skromność i dyplomację. To taki dobry człowiek - chwali męża pani Janina.

Przyznaje, że jeśli mąż jest pochłonięty pracą, przygotowuje coś na wystawę lub konkurs, to omija jego miejsce pracy, żeby miał spokój i możliwość koncentracji. Wyręcza go z zadań codziennych, pracy w ogrodzie. - Jednego tylko nie odpuszczam. Nie lubię obierać ziemniaków i akurat tę pracę mimo koncentracji na malowaniu mąż idzie wykonać - zdradza nam prawie szeptem menedżerka artysty.

Kolorowe Madonny i święci zza szyby

Malarstwo na szkle Zdzisław Słonina odkrył jako swoją drugą pasję stosunkowo niedawno. Maluje na szkle od 2013 roku, po kłopotach ze zdrowiem. W rozmowie z lekarzem przyznał, że rzeźbi, a ten zabronił mu tak dużego wysiłku. Polecił znalezienie czegoś innego.

- Szukałem. Zastanawiałem się jak zagospodarować czas. Próbowałem kopiować malarstwo sztalugowe. Ale nie, to nie wychodziło, to nie było moje - mówi.

W końcu spróbował malarstwa na szkle. Podpowiedzieli mu to znawcy tej dziedziny sztuki - malarka z Zakopanego Anna Bogucka i Zbigniew Micherdziński twórca z Bialska-Białej. To był traf.

Teraz zasiada w swoim pokoju nad prostokątnym kawałkiem szkła. Maluje z jednej strony, nieustannie podnosi szybę, z drugiej strony ogląda co zrobił. Oczywiście maluje farbami prosto ze słoiczka. - Nie mieszam. Te farby szybko schną, miałbym kłopot, żeby namieszać dokładnie taki sam kolor do nałożenia drugiej i trzeciej warstwy, a jedna nie pokryje dobrze szkła - zaznacza.

Powstają całe cykle Matki Bożej z Dzieciątkiem i obrazy na zadane tematy, na konkursy dla twórców. Spod ręki Zdzisława Słoniny wychodzą kolejne rzesze świętych np.: św. Stanisław, św. Helena, św. Roch, a ostatnio św. Barbara i wiele wiele innych. Oczywiście nie może zabraknąć ulubionych scen Bożego Narodzenia, kolędników, procesji, scen pasyjnych i koniecznie Chrystusa Frasobliwego. W 2021 roku powstał nawet Chrystus Frasobliwy covidowy, który zamiast cierniowej ma koronę z bakterii, stopą zgniata koronawirusa.

Nowa pasja, gdzie wszystko zaczyna się od końca

Opowiada, że uczył się tej nowej techniki, kupował książki w antykwariacie, czytał, poznawał sposoby malowania. Brat artysty, Andrzej Słonina, który także jest twórcą ludowym mówi:

- Zdzisek ciągle się rozwija. Ma swoją drogę, ale wokół niej poszukuje nowych możliwości.

Twórca przyznaje, że malarstwo na szkle wymagało ćwiczenia. Najpierw robił obrysy farbą, którą malował całość, ale kontury się rozmywały, a poprawić na szkle nie można. Jedynie wydrapywać wszystko. To dziedzina, w której pracuje się od końca.

- Zaczyna się od najdrobniejszych szczegółów, pomylić się można, przemalować nie można. Trzeba od razu zrobić dobrze, a do tego konieczne są: spokój, koncentracja, precyzja. Jestem szczęśliwy, spełniony, że mogę tworzyć z pasją, żyję życiem artysty, robię to, co lubię - mówi.

Niezwykle kolorowym postaciom świątków, ale i prostych ludzi, których pokazuje na szkle, domalowuje elementy ozdobne, żeby tło nie było zbyt wielką plamą jednego koloru. Dlatego święci są w otoczeniu kwiatów, ptaków, aniołków. W 2020 roku, po otrzymaniu stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, stworzył cykl 48 obrazów - wiejskich scen rodzajowych i zatytułował je "Żywobycie Kliszczaków na szkle malowane".

- Żywobycie, to słowo, które zasłyszałem gdzieś w górach. Oznacza życie, bycie, bytowanie, ale także tradycje, kulturę, obyczaje, stroje, prace na roli - tłumaczy artysta.

Przez cały rok tworzył te obrazki górali Kliszczaków, potem zorganizował wystawy, a w końcu cały cykl podarował Kliszczackiemu Centrum Kultury w Tokarni. Uznał, że to będzie dowód wdzięczności dla miejsca, z którego pochodzi.

45 lat z dłutem, pędzlem, aparatem

Zdzisław Słonina od 45 lat rzeźbi, maluje, fotografuje. To nie tylko twórca, ale i dokumentalista. Na jubileusz gmina Świątniki Górne zorganizowała artyście wystawę. Znajduje się w Centrum Kultury filia Stara Szkoła we Wrząsowicach. Tematami rzeźb i obrazów są sceny religijne i życie na wsi, a także postacie historyczne, bo świątnicki twórca to patriota.

Ile rzeźb, ile obrazów stworzył? Nie wiadomo. On sam też nie liczył. Szacuje się, że kilkaset, może tysiąc, a może więcej. Jego prace trafiają wszędzie do galerii, muzeów, instytucji i osób prywatnych. Czasem obdarowuje nimi ludzi, z którymi się kontaktuje, albo oddaje całe cykle do instytucji, z którymi jest związany. Jego prace są w prywatnych kolekcjach i galeriach w Europie, Ameryce, Australii.

Brał udział w około 150 wystawach zbiorowych, zrobił 43 wystawy indywidualne. Nieustająco uczestniczy w konkursach, przeglądach. W Muzeum Archidiecezjalnym w Krakowie jego wystawy otwierali ks. kardynał Macharski, potem kardynał Dziwisz. Tworzy obrazy na zadany temat lub sam wymyśla co stworzy.

Ma ponad 10 znaczących nagród, odznak, tytułów, łącznie ze stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z 2020 roku. Rok wcześniej zdobył medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". A przed kilkoma tygodniami został doceniony za całokształt twórczości. W Operze Krakowskiej odebrał przyznaną przez samorząd wojewódzki Małopolską Nagrodę Twórczości.

- Nagrody w dziedzinie kultury, to uhonorowanie wybitnych osób zasłużonych dla kultury oraz pielęgnujących ważne wartości i patriotyzm. Zarząd Województwa Małopolskiego docenia i nagradza wspaniałych Małopolan, którzy poprzez swoją twórczość i upowszechnianie kultury promują nasz region - powiedziała na gali wręczania nagród Iwona Gibas z zarządu województwa.

Obok rzeźby i malarstwa na szkle Zdzisław Słonina całe lata zajmował się fotografią. W gminie Świątniki Górne archiwizował na zdjęciach wszystko, okolicę, domy, ludzi, kościoły, zachody słońca. Jak sam mówi, czy trzeba było, czy nie, fotografował. Wydał album fotograficzny „Piękno Ziemi Świątnickiej – fotografie Zdzisława Słoniny”.

Pogodny nastrój to styl świątnickiego artysty

Niektórzy mówią, że z wystawy prac Zdzisława Słoniny wychodzi się w radosnym nastroju, bo taki płynie przekaz z jego rzeźb i obrazów. Twórca mówi, że uchwycenie tych radosnych wyrazów twarzy w jego dziełach zaczyna się od namalowania ust, najczęściej z lekkim uśmiechem, a potem już naturalnie powstają przyjazne twarze. Według Słoniny, dobieranie wyrazistych kolorów, kontrastów daje radość. U niego nawet w scenach pasyjnych jest jakiś pogodny nastrój.

- Tak jest, bo pasyjne sceny, cierpienie mają ostatecznie finał w zmartwychwstaniu. Ten pogodny nastrój to takie spojrzenie na to co nastąpi, takie wskazanie przyszłości - tłumaczy autor prac.

Barbara Ciryt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.