Żeby przyciągnąć ludzi do ołtarza, ksiądz „robi raban”
- Choćbyście codziennie w gazecie o mnie pisali, i tak będę robił swoje, bo uważam, że robię dobrze - zarzeka się nowy proboszcz z Górzycy. Ale mieszkańcy są innego zdania. Kuria też jest zaskoczona
Stawka za usługę pogrzebową dla księdza wyliczona jest przez ZUS i takiej kwoty wymaga proboszcz od zakładu pogrzebowego. Na tablicy ogłoszeń przy świątyni została wywieszona kartka z nazwiskami dzieci, na której będzie zaznaczone, które chodzi do kościoła, a które nie. To pierwsze zmiany, jakie wprowadził nowy proboszcz w parafii Górzyca.
Boże, widzisz i nie grzmisz!
Ksiądz pełni tu duszpasterstwo niecały miesiąc. - Na niedzielnej mszy ogłosił, że jak ktoś z rodziny umrze, to trzeba zgłosić to do niego, a on sprawy związane ze swoją posługą sam załatwi z zakładem pogrzebowym. Jasno dał też do zrozumienia, że nie rodzina ma przychodzić z pieniędzmi, tylko zakład pogrzebowy ma przelewać jemu pieniądze z kwoty, jaką otrzyma od Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. To ma być aż 850 złotych - zgłosiła nam problem Czytelniczka (nie chce nazwiska w gazecie). Wszyscy dobrze wiedzą, że cenniki za śluby, chrzty, pogrzeby i komunie w kościołach oficjalnie nie istnieją.
Żeby potwierdzić słowa naszej Czytelniczki, postanowiliśmy porozmawiać z innymi mieszkańcami gminy. Gdy tylko wspomnieliśmy, o co chodzi, „puszka Pandory” się otworzyła. Każdy miał coś do powiedzenia, ale żadna z osób nie chciała podać nazwiska, a nawet imienia, bo boi się nieprzyjemności. - Wiadomo, że człowiek da tyle, na ile go stać. Ale 850 złotych? To już przesada - stwierdza kobieta spotkana przy sklepie. - Boże, widzisz i nie grzmisz! Jak ksiądz może czegoś takiego żądać? Przecież zawsze było co łaska. Od kiedy to jest wyznaczona kwota za pogrzeb? – dodaje kolejna mieszkanka.
Jak ksiądz może czegoś takiego żądać? Przecież zawsze było co łaska
Co z tą stawką?
Proboszcz chętnie przyjął nas na plebanii, żeby wyjaśnić, jak to wygląda w praktyce. - ZUS zwraca rodzinie 4.000 złotych, które przelewa do zakładu pogrzebowego. W tym jest wliczona posługa księdza i organisty. To nie jest żadna łaska, to żaden cennik, to jest urzędowe wynagrodzenie ZUS-u za posługę duszpasterską. Taka posługa jest uwzględniona przez ZUS w kwocie, jaką zakład wypłaca za pogrzeb. Wiem to od wysoko postawionego urzędnika pracującego w ZUS-ie - mówi nam ksiądz Tadeusz Zgórski. - Ja od rodziny nie biorę nawet grosza. Teraz już w Górzycy pochowałem trzy osoby za darmo. Tłumaczyłem rodzinom, że nie chcę od nich pieniędzy, bo mi zwróci zakład pogrzebowy. No, ale zakład mi nie zwrócił z tego, co dostał od ZUS-u, więc pochowałem za darmo. Ostatnio wspólnie z szefem zakładu pogrzebowego sumowaliśmy wydatki pogrzebowe i zmieściły się w kwocie 4.000 złotych, uwzględniając posługę kapłana i organisty.
Proboszcz dodaje, że w poprzedniej parafii tak właśnie się rozliczał i nikt nigdy tego nie kwestionował. Jest przekonany, że ZUS przelewając 4.000 zł, ma w tej kwocie uwzględnioną stawkę za posługę księdza.
Zadzwoniliśmy do zakładu pogrzebowego w Górzycy. - Temat znam dobrze, ale jako właściciel firmy pogrzebowej nie chcę się wypowiadać - powiedział nam Marcin Ralko. Słów proboszcza nie potwierdza ZUS. - W kwocie zasiłku pogrzebowego nie ma żadnych punktów, które wskazywałyby, na co mają być przeznaczone wypłacone rodzinie pieniądze - informuje Anna Muchowska, rzeczniczka ZUS-u w Zielonej Górze.
Kuria jest zaskoczona
Skontaktowaliśmy się z kurią diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, żeby zapytać, czy to, co robi ksiądz, jest zgodne z zasadami i etyką. - Staram się zrozumieć argumenty, którymi proboszcz z Górzycy uzasadnia zaproponowane wiernym rozwiązanie dotyczące ofiar składanych przy okazji pogrzebu. Pomysł ten jednak nie był konsultowany z kurią diecezjalną i jest on - delikatnie mówiąc - niezbyt szczęśliwy. Ksiądz Tadeusz Zgórski objął parafię w Górzycy zaledwie przed kilkoma tygodniami i zwłaszcza na początku swojej posługi w nowym miejscu powinien postępować z większą roztropnością - uważa ksiądz dr Andrzej Sapieha, rzecznik prasowy kurii diecezji zielonogórsko-gorzowskiej.
Żeby pocieszyć mieszkańców, możemy powiedzieć, że proboszcz w rozmowie oznajmił nam, że za sakramenty, takie jak ślub czy chrzest, opłaty są „co łaska”.
„Szatan mi przeszkadza”
Kiedy rozmawialiśmy z mieszkańcami, wypłynął jeszcze inny problem, który - jak twierdzą ludzie - wydaje się absurdalny. Na tablicy informacyjnej przy kościele wywieszona jest lista dzieci. Obok nazwisk puste miejsce. Po co? - Ksiądz każe dzieciom przynosić do kościoła serduszka z nazwą klasy i numerem w dzienniku, potem zapowiedział, że będą na tej liście odhaczane dzieci, które były w kościele. To jest dyskryminacja - uważa jedna z matek. - Wiem od znajomej, która mieszka tam, gdzie ksiądz był wcześniej, że dzieci, które nie zawsze były w kościele, ten sam ksiądz nie dopuścił do komunii świętej.
- My, rodzice sobie z tym poradzimy, ale nasze dzieci bardzo to przeżywają. Te, które nie mogły z jakiegoś powodu iść do kościoła, wpadają w histerię. Moja córka prawie się rozchorowała. Była u cioci w innej miejscowości i nie poszła do kościoła. Jak wróciła, to strasznie przeżywała, że nie dała serduszka i że teraz wszyscy będą czytać, że nie było jej w kościele - mówi kolejna z matek.
Zapytaliśmy proboszcza, po co jest taka lista. - Może nikt w diecezji tego nie robi, a ja to robię. Robię coś pięknego. Dziecko na katechezie dostaje serduszko. Jest napisana nie tylko klasa i numer dziennika, ale jest też napisana ewangelia oraz w czyjej intencji się modlić. Rodzina wspólnie w sobotę odczytuje ewangelię. To są dwa-trzy zdania, a już to dziecko będzie wiedziało, co jutro Pan Jezus będzie do niego mówił. Ja nie będę patrzył, że się ludziom nie podoba, bo szatan zawsze będzie mi przeszkadzał, ale ja i tak będę robił swoje - odpowiada stanowczo ksiądz Zgórski. - Chcę, żeby dzieci i wszyscy wierni jak najowocniej przeżywali mszę świętą.
Dlaczego ich nie było w kościele? Bo ich to nudzi, bo nie mają intencji. Jak tu przyszedłem, to może 20 dzieci było na mszy. W parafii, gdzie jest 2.000 ludzi, kościół świecił pustkami. A teraz? Po trzech tygodniach ja mam problem, gdzie ławki dorobić. Brakuje ze 150 miejsc. Dlaczego? Bo się o to modliłem. I stosuję się do słów papieża Franciszka „Robimy raban” oraz naszego biskupa ordynariusza Tadeusza, który na ostatnim spotkaniu duszpasterskim w Paradyżu prosił nas, duszpasterzy, żebyśmy zrobili wszystko, żeby przybliżyć rodziny i dzieci do ołtarza.
I to w Górzycy się dzieje! Ludzie, których wiara nieco osłabła, będą stawać okoniem, ale zdaję sobie sprawę, że szatan wielu będzie chciał odwieść od Jezusa. I choćbyście codziennie w gazecie o mnie pisali, i tak będę robił swoje, bo uważam, że robię dobrze. I jeśli dziecko nie będzie chodziło do kościoła, wezmę rower jak ojciec Mateusz i pojadę do rodziców o tym porozmawiać.
Ksiądz cel osiągnął. Mieszkańcy potwierdzają, że w niedziele w kościele jeszcze nigdy nie było tyle ludzi. - Byłam zszokowana. Na sumie o godzinie 11.30 nie miałam gdzie usiąść, a nawet stałam w tłoku. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek na zwykłej niedzielnej mszy tak było, za żadnego księdza - przyznaje wierna z parafii. A wszyscy stojący obok zgodnie kiwają głowami.