Maria Kordeczka z Tymbarku uczestniczyła w misyjnym projekcie ,,Moja Afryka 2017”. W ramach projektu razem z wolontariuszami z Polski i ze świata spędziła miesiąc w Tanzanii.
Pomysł projektu „Moja Afryka 2017” zrodził się w ubiegłym roku, w czasie Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Grupa młodzieży z Tanzanii przyjechała wtedy do Polski. Wolontariusze i misjonarze ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich towarzyszyli im w czasie miesięcznego pobytu w naszym kraju. Młodzi postanowili czynem odpowiedzieć na zachętę papieża Franciszka, by wstać z kanapy.
- Celem naszej wyprawy była wspólna modlitwa, poprzez śpiew, taniec, refleksja i bycie razem - zaczyna swoją opowieść Maria. - To, czego tam doświadczyłam, nie da się streścić w kilku słowach, w pamięci zostaje upalny klimat, komary i ale i niesamowita wdzięczność tych ludzi, za czas, który im poświęciliśmy. Te osoby są spragnieni miłości, ale i umieją się nią dzielić - dodaje.
Polowanie na albinosów
Bez ręki, bez nogi. Zamknięci w specjalnym ośrodku w Buhangij otoczonym wysokim murem, którego strzegą żołnierze 24 godziny na dobę. Nikt bez specjalnego pozwolenia nie może tam wejść. Nie wiadomo dlaczego akurat w Tanzanii rodzi się ich najwięcej. Każdego dnia są narażeni na utratę życia, bo tubylcy uznają ich części ciała za magiczne i wykorzystują je do robienia amuletów. Mowa o albinosach, którzy w Tanzanii traktowani są jak zwierzyna łowna.
- Schwytany albinos zostaje zabity lub okaleczony, jego ręka, palec czy noga służy jako talizman - podkreśla Maria.
- Ataki potęgują się zwłaszcza w okresie wyborów, kiedy dodatkowe szczęście jest na wagę złota - dodaje. Jak podkreśla dziewczyna bycie białym, oznacza w Afryce, że jest się kimś lepszym. To dlatego tubylcy uważają części ciała albinosów za cenne i używają ich jako talizmanów. Dane szacunkowe mówią o ponad 70 zamordowanych osób. Ile osób zostało okaleczonych? To jest trudne do ustalenia. Najbardziej zagrożone są dzieci, rodzina często nie jest w stanie obronić je przed napaścią. Właśnie dlatego rodziny najczęściej decydują się na oddanie dziecka zaraz po urodzeniu do ośrodka, pod rządową obronę.
- To jest trudny temat. Pamiętam, jak wzięłam małą dziewczynkę na kolana, była niezwykle piękna, przyłożyłam swoją rękę do jej białej dłoni i mówiłam, że ja też mam białą skórę i, że to jest piękne, ale w jej niesamowicie niebieskich i smutnych oczach widziałam, że mi nie wierzy - opowiada Marysia.
- Nie zapomnę widoku dziewczyny, której odrąbano obie ręce - dodaje ze smutkiem.
W dalszej części tekstu dowiesz się:
- jak wygląda sytuacja młodych matek w krajach afrykańskich?
- jakie sytuacje wywarły największe wrażenie na wolontariuszce?
- jak żyją afrykańscy "chłopcy ulicy"?
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień