Zmowa przeciwko PRL-owi, czyli program polityczny KPN
Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają. W rewolucyjnym roku 1905 Edward Abramowski, jeden z najważniejszych ideologów polskiego socjalizmu i anarchizmu, ogłosił tekst pod wymownym tytułem „Powszechna zmowa przeciwko rządowi”. Proponował, aby w miejsce działań rewolucyjnych podjąć możliwie szeroki bojkot instytucji carskich. W sytuacji dysproporcji sił, nie walka bezpośrednia, ale tworzenie własnych struktur przy jednoczesnej odmowie uznania dla instytucji zaborczego państwa, miało być strategią odzyskania wolności.
Ponad siedemdziesiąt lat później, 1 września 1979 r., w Warszawie odczytano Akt Konfederacji Polski Niepodległej, dokument założycielski pierwszej niezależnej partii politycznej w tzw. bloku wschodnim. Leszek Moczulski i konfederaci od samego początku nawiązywali do tradycji piłsudczykowskiej, w której odzyskanie niepodległości było centralnym postulatem. Jednak czy oznaczało to, jak często podkreślali przeciwnicy Konfederacji, romantyczny insurekcjonizm? Z pewnością nie. Dobrze przyswojono sobie dewizę Piłsudskiego o romantyzmie celów i pozytywizmie środków, lepiej zrozumiano lekcję jaką dała historia ostatnich kilkudziesięciu lat i dostosowywano, jak Abramowski, maksymalistyczny cel do ograniczonych środków.
Rewolucja bez rewolucji
Dla konstruowania politycznej taktyki szeroko rozumianego nurtu niepodległościowego ważne były nie tylko wydarzenia z pierwszej połowy 1945 r., kiedy to w cieniu Jałty powstawał Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, ale przede wszystkim poprzedzająca Jałtę zagłada Warszawy. Wstrząs był potężny. Na prawicy rodzi się tendencja ugody z Rosją, a powstałe we wrześniu 1945 r. niepodległościowe Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” wysunęło hasło walki politycznej, a nie zbrojnej. W taktyce WiN-u otwarcie zakładano, iż w przypadku konfliktu pomiędzy Sowietami a państwami zachodnimi, Polacy winni wejść do rozgrywki dopiero w rozstrzygającym momencie. Gdyby jednak dominacja Sowietów przeszła w stan trwały, w Zrzeszeniu zakładano opcję przyjęcia „barw ochronnych” i wyczekiwania lepszej koniunktury.
Sytuacja na przełomie lat 70. i 80. rodziła podobne pytania, wzmocnione jeszcze rozwojem przez dwa mocarstwa arsenału nuklearnego i sowieckimi interwencjami w krajach, które chciały wyjść z spod kurateli Moskwy. Otwarty postulat niepodległości wymagał przemyślanej taktyki. „Rewolucja bez rewolucji”, legendarny tekst Leszka Moczulskiego o dość przewrotnym tytule, jasno rozróżniał obszar celów i środków. Jedynym celem było odzyskanie niepodległego bytu politycznego. W 1979 r. dla wielu była to czysta fantastyka. Lider konfederatów poświęcił sporo miejsca na udowodnienie, że jest to być może plan odległy, ale realny. Wskazywał, że PRL była w jego opinii kolonialnym zarządem sowieckiego „superkoncernu”. Radykalizm Moczulskiego ujawniał się najpełniej w tezie, iż rządzona przez komunistów Polska nie powinna być przedmiotem obywatelskiej lojalności. PRL-u, ze względu na podległość Rosji, nie można reformować, nie da się go uzdrowić, wszczepić w niego elementów praworządności czy samorządu, można go tylko obalić. Jego dysfunkcjonalność wynikała nie tylko z doraźnych błędów, ale z wewnętrznej zależności. Pragmatyzm Moczulskiego ujawniał się natomiast w chwili, kiedy analizował ów nierewolucyjny proces zmiany. Bezpośrednia konfrontacja, której wynik byłby jednoznaczny, nie była pożądana. W tym miejscu Moczulski proponował coś przypominającego właśnie zmowę powszechną Abramowskiego, czyli oddolne budowanie niezależnych struktur społecznych, ale i - co ważne - politycznych, które z czasem miały wyprzeć wyalienowane instytucje władzy komunistycznej. Różnica w stosunku do Abramowskiego oczywiście dotyczyła zakresu celów. Dla Moczulskiego celem była Trzecia Rzeczpospolita, suwerenne państwo. Oddolne działania miały służyć odzyskaniu państwa, podczas gdy dla Abramowskiego, również państwo miało być zastąpione przez samorządne społeczeństwo.
Pięć kroków do wolności
Moczulski przewidywał pięć etapów drogi do niepodległości. Pierwszy polegał na tworzeniu niekoncesjonowanych ośrodków politycznych. Drugi miał na celu ich umocnienie i zakorzenienie w społeczeństwie. Na trzecim etapie w ramach tzw. Polskiego Systemu Politycznego miało dojść do koordynacji niezależnych partii oraz środowisk politycznych i budowania instytucji quasi-państwowych, które rywalizowałyby w fazie czwartej z oderwaną od społeczeństwa biurokracją PRL. Po utworzeniu Krajowej Reprezentacji Politycznej w fazie piątej miało dojść do otwartego przejmowania władzy przez niezależne instytucje administracyjne. Moczulski odwlekał moment otwartej walki o władzę na sam koniec, pisał: „W toku krótszego lub dłuższego okresu […] władzę najwyższą przejmą instytucje wytworzone przez Polski System Polityczny. Nastąpi wówczas proklamowanie Niepodległej Trzeciej Rzeczpospolitej, ogłoszona zostanie tymczasowa konstytucja oraz przeprowadzone powszechne, równe, bezpośrednie, wolne i tajne wybory do sejmu i innych organów naczelnych Rzeczpospolitej”. Jak u Abramowskiego, oddolny ruch społeczny wyrastał i wypierał element narzucony. Istotne jednak, że początkowa spontaniczność z czasem przechodziła w formę zorganizowaną. Ważne jest też postrzeganie przez Moczulskiego aspektu geopolitycznego. Nie odrzucał nigdy możliwości reaktywacji doktryny Breżniewa i widma obcej ingerencji, ale obserwując rzeczywisty potencjał i problemy Sowietów twierdził, iż jest to zagrożenie czysto teoretyczne.
Nie przypadkiem „Rewolucję bez rewolucji” kolportowano w czasie pierwszej pielgrzymki papieskiej do Polski w czerwcu 1979 r. Od dłuższego czasu działały jawne ośrodki opozycyjne w postaci Komitetu Obrony Robotników, Studenckich Komitetów Solidarności czy Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Przyjazd papieża od kraju i obudzenie aktywności społecznej dawały szansę na dynamiczne realizowanie nakreślonego scenariusza.
Otwarte wysuwanie haseł politycznych wymierzonych w fakt podległości wobec Rosji różniło konfederatów od większości środowisk opozycyjnych. KPN dostrzegała wagę ruchu związkowego, jej działacze angażowali się w działalność „Solidarności”. Moczulski w sierpniu 1980 r. podkreślał konieczność utrzymania prymatu celów politycznych i traktowania kwestii społecznych nie jako problemów samoistnych, ale etapów prowadzących do dalszej erozji systemu.
Stan wojenny i pacyfikacja dziesięciomilionowej „Solidarności” były postrzegane przez Moczulskiego i KPN nie jako objaw siły, ale słabości władzy. Wprawdzie pewne osiągnięcia w budowaniu niezależnego systemu politycznego zostały przekreślone, jednak sięgnięcie przez Jaruzelskiego po rozwiązanie siłowe świadczyło o niemożności użycia środków politycznych. Władza nie mogła - zdaniem Moczulskiego - inaczej mobilizować społeczeństwa jak przemocą, a taka mobilizacja zawsze miała ograniczoną skuteczność. W 1984 r. w tekście „Trzy horyzonty” Moczulski stwierdzał, że celami Konfederacji jest walka o trzy następujące po sobie segmenty swobód: wolności związkowych, pluralizmu społecznego, a w ostatecznej instancji pluralizmu politycznego.
Elastyczna taktyka
Mimo upartego trzymania się politycznego wymiaru działalności opozycyjnej i postulatu budowania Trzeciej Rzeczpospolitej, konfederaci i Moczulski wykazywali się elastycznością w strategii. W 1986 r. lider KPN podkreślał, że ewentualne porozumienie z komunistami jest możliwe, jednak winno ono mieć taktyczny charakter i prowadzić do uzyskania koncesji na działalność pozwalającą iść dalej. Porozumienie nie może zakładać rezygnacji z celu politycznego. Moczulski podkreślał: „patrząc realistycznie i oceniając nie tylko możliwości pojawiające się, lecz również wynikające w dalszej perspektywie - możemy jasno i wyraźnie stwierdzić: w obecnym okresie przyda się nam czasowe zawieszenie broni, dlatego popieramy całkowicie koncepcje negocjacji z władzą i szukania porozumienia. Jeśli będzie trzeba, gotowi jesteśmy negocjować i uczestniczyć w porozumieniu - przy pełnej świadomości, że będzie to porozumienie czasowe”.
Dopiero w tym ujęciu widać specyfikę taktyki Konfederacji w stosunku do tzw. okrągłego stołu i wyborów czerwcowych. Nie przypomina to metody Abramowskiego, ale działania Piłsudskiego z okresu legionowego. Nie chodziło już o powolne wypieranie komunistów z przestrzeni publicznej, ale - wedle dynamiki wydarzeń - taktyczne działania uwzględniające nawet czasowy kompromis. W dokumentach z III Kongresu KPN z wiosny 1989 r. zakładano udział w wyborach, pod warunkiem,
że połowa mandatów będzie obsadzona w drodze wolnej rywalizacji. Natomiast kluczowe jest stwierdzenie, że „udział Konfederacji w takich wyborach będzie formą walki politycznej z narzuconym Polsce systemem i satelickimi władzami PRL (…). Polityczne wykorzystanie możliwości, jakie dają niewolne wybory, pozwoli pokrzyżować manipulatorskie zamiary władzy i umocnić nasze działania na rzecz niepodległości”. KPN podjęła rywalizację z Komitetami Obywatelskimi w ramach tzw. wyborów czerwcowych. Jedno z jej haseł w czasie kampanii brzmiało: „następne wybory za trzy miesiące, nie za cztery lata”.
Po wyborach konfederaci przeszli do politycznej ofensywy mającej na celu przyśpieszenie przemian. W nowych okolicznościach uznano, iż porozumienie nie ma racji istnienia. Protestowano przeciwko wyborowi Jaruzelskiego na prezydenta, szybko podjęto akcję zajmowania lokali partyjnych, głośno wysuwano postulat wycofania wojsk sowieckich z Polski. Nie zamierzano zwlekać z budową III Rzeczpospolitej w chwili kiedy władza komunistyczna straciła już wszelkie polityczne atuty.