Źrebna matka, jej córka i syn. Możemy uratować tę rodzinę. To będzie początek Fundacji Ludzie dla Narodu Koni

Czytaj dalej
Katarzyna Kachel

Źrebna matka, jej córka i syn. Możemy uratować tę rodzinę. To będzie początek Fundacji Ludzie dla Narodu Koni

Katarzyna Kachel

Opowieść, którą usłyszałam od Magdy Polkowskiej, można toczyć na wielu poziomach. Ale Rodzina Koni, którą możemy uratować, ma tylko kilka dni, by otrzymać od nas, ludzi, dar wolności

Tę opowieść można zacząć jak baśń, tyle że nie dzieje się dawno, dawno temu, tylko teraz, właściwie już. Tę opowieść można zacząć jak baśń, w której konie żyją na zielonych łąkach i przypominają nam, ludziom, co znaczy swoboda i plemienność, tyle że właśnie stoją w niewoli u handlarza, czekając na ostatnią drogę do rzeźni. Tę opowieść, którą usłyszałam od Magdy Polkowskiej, można toczyć na wielu poziomach: kolektywnym, duchowym i kulturowym, ale Rodzina Koni, którą możemy uratować, ma tylko kilka dni, by otrzymać od nas, ludzi, dar wolności.

Wtedy matka, która jest źrebna, urodzi dziecko w miejscu bezpiecznym, pełnym łąk i zagajników. Uratowanie tej Rodziny może być początkiem wielkiego ruchu, ale też symbolem, który rozpocznie działalność Fundacji Ludzie dla Narodu Koni.

Magda wędruje z Baśniami Ludów Ziemi. Są wśród nich prastare baśnie o koniach. Opowiada je z największą miłością tak, jakby robiła to od zawsze. Może dlatego że długo mieszkała za Oceanem wśród plemiennych ludzi, dla których konie są darem od wielkiego ducha, a może dlatego, że jej dusza już kiedyś żyła razem z końmi. Nie wiem, ale czuję, że jest w tym coś pierwotnego.

Magda wierzy, że konie to święte zwierzęta. A może nawet nie zwierzęta, a istoty, które tworzą narody wolne i szlachetne. I wierzy też, że to właśnie ten czas, kiedy my, ludzie, możemy zmienić paradygmat, zgodnie z którym konie wiernie człowiekowi służą, by później, kiedy są już niepotrzebne, trafić do jednej z polskich lub zagranicznych rzeźni.

- A przecież konie niosą nam wielki dar i jeśli będziemy umieli zobaczyć je w swojej esencji, będziemy mogli te dary przyjmować - mówi. - To nie jest utopia - na ziemi wciąż żyją ludzie, którzy honorują konie jako święte istnienia. Mówią, że konie uczą nas i pokazują naszą moc. Przypominają o miejscu w nas, które na zawsze jest wolne. Przypominają nam o tym, kim jesteśmy.

Piekło koni

Z liczbami nie trzeba dyskutować, choć są trudne do przyjęcia. Do ubojni w samej Polsce każdego roku trafia około 20 tysięcy koni, ale jeszcze więcej wywożonych jest transportami do krajów europejskich, przede wszystkim do Włoch i Francji. Polska jest głównym eksporterem żywych koni na zapotrzebowania światowego rynku mięsa końskiego. W Polsce konie są uważane za zwierzęta rzeźne - zarówno te hodowane masowo na mięso, jak i konie wierzchowe. Nie posiadają statutu zwierząt towarzyszących - nie podlegają ochronie.

- Przez setki lat rola konia miała głównie charakter służebny, a nie przyjacielski, choć przecież wciąż mamy w sobie pierwotną miłość do koni. Gdy jesteśmy spragnieni obecności koni, gdy nasze dzieci o to proszą, możliwości powszechnie nam dostępne opierają się prawie i wyłącznie na użytkowaniu koni, a nie na rozwijaniu relacji. Nie zadajemy pytań, co dzieje się z końmi, które już nie mogą pracować pod siodłem w szkółkach jeździeckich, na rajdach konnych, gdy nie mogą ciągnąć bryczek, brać udziału w skokach przez przeszkody, w wyścigach, bo doznały kontuzji lub są chore z przepracowania i z nadużyć.

Nie wnikamy, co dzieje się z tymi pięknymi zwierzętami, gdy stają się bezużyteczne, lub gdy nie mogą na siebie więcej zarabiać, gdy koszt leczenia, a potem utylizacji cierpiącego konia jest zbyt duży. Tylko nieliczni wiedzą o tej masowej praktyce - opowiada Magda. - Ja też nie zadawałam pytań, bo nawet nie wyobrażałam sobie, że w naszym świecie los koni może mieć tak okrutne oblicze.

Takie konie są wystawiane na sprzedaż i skupywane przez handlarzy. Jak mówi Magda, to sprawnie zorganizowany rynek. Handlarze mają często umowy z ubojniami na ilość koni, jaką mają dostarczyć tygodniowo. Ich wartość liczy się w cenie za kilogram koniny. Są więc tuczone, czasem stoją miesiącami uwiązane w małych, okratowanych, brudnych boksach i chlewach. - Nie mają opieki weterynaryjnej, są często bite i traktowane brutalnie, bo stanowią już tylko przedmiot handlowy.

Potem są ładowane do ciężarówek gospodarczych - młode konie, staruszki, kaleki, źrebne klacze, źrebaki. Wszystkie są przerażone, a poziom stresu i cierpienia, jakiego doznają, jest nieobliczalny - opowiada. - Jeśli jadą za granicę, podróż może trwać nawet kilka dni, nim docierają do rzeźni. Tu regularnie dochodzi do znęcania się nad nimi przez pracowników. Oblicze tego ostatniego etapu porównam bez zawahania do piekła na ziemi.

Rodzina

Był taki czas, kiedy Magda wraz z zaprzyjaźnionymi sąsiadami z małej wioski w Kotlinie Kłodzkiej myślała już, jak zaprosić do siebie konie. To właśnie wtedy niezwykła kobieta z Fundacji Jedno, Anna Dymek, pokazała jej zdjęcia Rodziny. Zobaczyła na nich około ośmioletnią gniadą mamę, córkę około dwuletnią i rocznego synka.

- Wyglądały majestatycznie, a ja poczułam, że je znam. Były dokładnie takie, jak pierwsze konie, z jakimi miałam kontakt, gdy jako dziecko jeździłam na wakacje do dziadków na Kurpie. Dowiedziałam się od Ani, że jeśli nie znajdą domu, zostaną wywiezione na rzeź. Wtedy zaczęłam zadawać pytania. Nie mogłam przestać o nich myśleć. Pokazywały mi się, gdy głęboko oddychałam, wracały do mnie w snach, prosiły, nawoływały, abym spojrzała w mroczne, niewygodne miejsca handlu końmi. I choć jestem bardzo świadoma okrucieństw przemysłu mięsnego, jeśli chodzi o inne zwierzęta, nie miałam pojęcia o tym, co dzieje się z końmi w kraju, w którym się urodziłam.

To ta Rodzina zainspirowała mnie, abym wyruszyła do miejsc, gdzie zdarzają się rzeczy, o których teraz opowiadam. I może takie spotkanie musiało się wydarzyć, aby baśnie, którymi się dzielę, stały się żywym baśniarstwem. Bo tak jak ludzie plemienni mówią, wszystko, co zadzieje się w niewidzialnym, ma odzwierciedlenie w tym, co widzialne.

Magda znalazła drogę do handlarza, gdzie stoi Rodzina. Pojechała tam razem z córką. - I stało się wówczas oczywiste, że nie może tych koni tam zostawić. Że ma podarować im dar życia. Wie o nich niewiele, dzielą los niezliczonych bezimiennych koni: - Mama została kupiona na targu, aby rodzić dzieci, które, gdy podrosną, są sprzedawane na mięso. Jej córka i syn podrosły, osiągnęły właściwą wagę, by wyruszyć do ubojni. Ich czas właśnie nadszedł. Mają w swoich oczach wszystko, co przeżyły: strach, smutek, ale jest w nich także łagodność i dobro. Chcą ufać, pragną kontaktu. Mają niesamowitą czułość i wrażliwość, niosą lekarstwo. Ludzie rdzenni od zawsze uznawali konie za uzdrowicieli.

Sama obecność konia niesie wsparcie na emocjonalnym, fizycznym i duchowym poziomie. To dlatego konie mają terapeutyczne oddziaływanie na ludzi chorych na depresję, ludzi wykluczonych, dzieci w trudnych, dysfunkcyjnych sytuacjach. W plemiennych społecznościach, kiedy mężczyźni wracali z wojny, konie pomagały im leczyć się z powojennych traum - przywracając zdrowie i harmonię na wszystkich warstwach - opowiada Magda.

Ma takie marzenie, aby mama urodziła na wolności, w dobrym, nowym miejscu, które będzie początkiem nowych relacji. Tak, by źrebaczka powitały miłujące oczy ludzi, przełamując wzór, jaki istnieje teraz. - Mówią, że ten pierwszy moment spotkania z ludźmi tworzy ślad i pamięć na całe życie. Te konie są dla mnie częścią kolektywnego poruszenia, wielkiej przemiany, która zadziewa się teraz - wierzy.

Dom

Magda już znalazła dla koni dom. Ten najlepszy pod słońcem, gdzie czeka na nie dziewięć hektarów łąk i zagajników. - Rodzina jest symbolem, początkiem naszego daru dla narodu koni, inspiracją do założenia fundacji, ale przede wszystkim początkiem fali wielkiej przemiany. Od wielu lat rzesze ludzi i poszczególne fundacje działają, by objąć konie ochroną. Choć ratowanie pojedynczych koni, wykupując je od handlarzy, jest potężnym działaniem, ale rozwiązanie leży u źródła, w naszej kolektywnej mentalności, tego jak postrzegamy nie tylko konie, ale każdą formę życia na tej Ziemi. Tu nie ma winnych, tych, co są źli - to część wzoru, który do tej pory działał i który już przemija, bo ten świat przechodzi potężną transformację, która przywraca nam pamięć.

A kiedy przypomnimy sobie, kim są konie - pewne praktyki samoczynnie przestaną istnieć. Rodzina podarowała mi piękny obraz, w którym powstające społeczności wszystkich regionów naszego kraju otwierają swoje łąki dla koni. Każdy z nas niesie cząstkę tego nowego obrazu. Każdemu powierzana jest w opiekę jedna nić z tego tkania. Dlatego potrzebujemy dokonać tego wspólnie. Konie, niosąc mądrość stada, wzywają nas, ludzi, byśmy stanęli do tego jako plemię. One przypominają nam teraz o naszej sprawczości, gdy działamy razem - dodaje.

Handlarz chce 10 tysięcy za każdego konia. Do tego dochodzą 3 tysiące za transport do nowego domu. Magda wierzy, że się uda: - Te konie otworzyły moje oczy. Nie mogę ich zostawić. Są częścią wizji. Mają jeszcze wiele do przekazania nam. To konie Ludu Ziemi. Są częścią nowej baśni.

MOŻEMY POMÓC
Możesz w tym wziąć udział, możesz się dołączyć. Tu link do zrzutki:
https://zrzutka.pl/gahhss
Na stronie www.basnieludowziemi.com znajdziesz zakładkę „Ludzie dla Narodu Koni” - zamieszczane tam będą informacje o powstającej Fundacji oraz jej działalności. I o koniach, o których będzie wiadomo, że poszukują domów.

Katarzyna Kachel

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.