Magda Hejda

Zróbmy, co się tylko da, żeby koty z ogródków nie zostały na lodzie

Wolno żyjące koty trzeba odłowić i przenieść na inny teren. Kilka pozwoliło się oswoić Fot. Magda Hejda Wolno żyjące koty trzeba odłowić i przenieść na inny teren. Kilka pozwoliło się oswoić
Magda Hejda

Koty w środku zimy stracą miejsca, w których chroniły się przed mrozem, nikt nie będzie ich dokarmiał

Od lat egzystują na terenie ogródków działkowych między aleją Pokoju i ulicą Nowohucką w Krakowie. Wolno żyjące koty. Wszystkie dorosłe zostały wysterylizowane dzięki wolontariuszom Fundacji „Zwierzęta Krakowa”. Dwa, może trzy są w miarę oswojone, nadają się do adopcji, reszta to dzikusy, ale wszystkie przyzwyczaiły się do obecności ludzi i od nich całkowicie uzależniły się. Były dokarmiane przez działkowców i nielegalnie pomieszkujących w altanach bezdomnych.

Działki do likwidacji

Teren, na którym żyją, to tzw. dzikie działki. Prawowici właściciele odzyskali grunty, z końcem roku na płotach przy altankach pojawiły się kartki z informacją, że to teren prywatny, który zostanie ogrodzony, a przebywanie na nim osób postronnych od 31 grudnia jest nielegalne. Działki ulegną wkrótce całkowitej likwidacji, teren zostanie uporządkowany i prawdopodobnie wystawiony na sprzedaż pod inwestycje.

Koty nagle, w środku zimy, tracą miejsca, w których chroniły się przed mrozem, nikt nie będzie ich dokarmiał. Nie mają gdzie się podziać. Wyłapanie ich i umieszczenie w schronisku to najprostsze i najgorsze rozwiązanie. Dla wolno żyjących kotów to wyrok śmierci albo w najlepszym przypadku skazanie na dożywocie w azylu. Dzikusy w schronisku zabija stres, tracą odporność. Te, które przetrwają, są skazane na dożywocie, bo kota, którego nie da się pogłaskać, czy zabrać do lekarza, nikt nie adoptuje.

Akcja ratunkowa

Fundacja Zwierzęta Krakowa na razie odłowiła osiem podrośniętych czarnych kociąt - najmłodsze mają pięć miesięcy. To sześć kotek i dwa kocury, wszystkie w domach tymczasowych czekają na dobrych opiekunów. Są oswojone, korzystają z kuwet, zostały odrobaczone i zaszczepione, są zdrowe, mają zrobione testy białaczkowe. Wolontariusze zabrali już z likwidowanych działek też dwie dorosłe kotki jedna z nich biało-czarna jest oswojona, pozwala brać się na ręce, czyścić uszy. Ona może od zaraz zamieszkać w domu.

Zostało jedenaście wolno żyjących, dzikich kotów. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest przeniesienie ich na inne działki lub przyjęcie przez osoby, które mają dom z ogrodem i jakieś pomieszczenie gospodarcze. Fundacja Zwierzęta Krakowa szuka więc osób gotowych udzielić takiego schronienia.

Odłowionych kotów nie można przewieźć i tak po prostu wypuścić. W nowym miejscu trzeba będzie przechować je przez miesiąc (co najmniej) w zamkniętym pomieszczeniu: w działkowej altance albo kotłowni. Muszą mieć czas na aklimatyzację.

- Szukamy osób, które mogą przechować na działce lub przy domu w pomieszczeniu gospodarczym dwa koty, jeśli przeniesiemy je parami, będzie im raźniej i jest większa szansa, że przystosują się do nowych warunków - tłumaczy Anita Kurowska z Fundacji Zwierzęta Krakowa. - Jeśli ktoś nie może udostępnić całego pomieszczenia, pożyczymy klatki kennelowe na czas adaptacji.

Dzikus zmieni się w mruczka?

Jeśli koty poczują się pewnie w nowych warunkach i zaczną wychodzić na zewnątrz, muszą jeszcze poradzić sobie z dachowcami tubylcami. Niestety, czasem ustalanie hierarchii i granic kociego rewiru bywa bolesne, dlatego ważne, żeby czuły, że są u siebie...

Wszystkich, którzy mogą przyjąć dwa „działkowe” koty i dać im szanse na przeżycie, prosimy o kontakt z wolontariuszami Fundacji Zwierzęta Krakowa tel. 600 921 599. Kto wie, może z czasem nieufny dzikus zmieni się w całkiem przytulnego mruczka.

Magda Hejda

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.