Zuchwała kradzież dużej kasy. Z bankomatu
Policja ma kradzieże z bankomatów „na tapecie”. W Komendzie Wojewódzkiej w Poznaniu powołano do pracy specjalny zespół śledczy.
Złodzieje od kilku lat biorą na cel wypchane pieniędzmi bankomaty. Jedni próbują obrabować je klasycznie, wyłamując drzwiczki, inni wyrywają urządzenia ze ściany budynku przy pomocy łańcucha i samochodu. Jeszcze inni – za pomocą środków pirotechnicznych wysadzają je w powietrze. To właśnie te ostatnie kradzieże zdarzają się coraz częściej. Tylko w tym roku w naszym województwie złodzieje próbowali wysadzić urządzenia 12 razy. Udało im się tylko dwukrotnie – w powiecie poznańskim i wolsztyńskim. Mimo detonacji, nie zawsze są bowiem w stanie wyrwać z kasety z pieniędzmi.
Pod koniec sierpnia wysadzili bankomat w Kaszczorze. Urządzenie było zainstalowane przy banku. Około godz. 2 w nocy podłożyli materiały wybuchowe i wysadzili je w powietrze. Razem ze sprawcami zniknęły wszystkie pieniądze.
Źródło: TVN24/X-News)
Choć śledczy nie chcą zdradzić, ile ich było, wiemy, że nie chodzi o małe kwoty. – To tajemnica śledztwa. W tym wypadku nie mówimy jednak o kilku czy kilkunastu tysiącach złotych – potwierdza prok. Urszula Świąder, szefowa Prokuratury Rejonowej w Wolsztynie.
Złodzieje próbowali szczęścia też na terenie innych powiatów, m.in. ostrzeszowskiego, pilskiego, leszczyńskiego i poznańskiego. Policja nie ukrywa, że to jeden z priorytetowych tematów, który ma w tej chwili „na tapecie”. W Komendzie Wojewódzkiej Policji w Poznaniu pracuje nad nim specjalnie powołany zespół.
Nie do wykrycia?
Zabezpieczone ślady, przeanalizowany monitoring, przesłuchani świadkowie – choć śledczy zarówno w Kaszczorze, jak i w innych miejscowościach wykonali czynności od A do Z w tym roku nie zatrzymano jeszcze żadnej osoby związanej z procederem. Jak mówi Maciej Szuba, były komendant poznańskiej policji, wysadzenie bankomatu to „zuchwała” forma kradzieży, a przestępcy mają świadomość, że opłaca się bardziej niż napad. Po pierwsze od razu wchodzą w kominiarkach, dzięki czemu są nie do zidentyfikowania. Po drugie – omijają paragrafy.
– Zarzuty, które dotyczą rozboju, napadu czy wymuszenia nie wchodzą w rachubę. Przez wysadzenie bankomatu nie stwarza się zagrożenia dla życia lub zdrowia ludzi. Oczywiście prokuratura może kompilować, że jest to sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy budowlanej. Wszystko zależy od usytuowania bankomatu – wyjaśnia Maciej Szuba.
Sprawcy nie wysadzają byle jakiego bankomatu. Urządzenia są wcześniej obserwowane. Jeśli był przy nich ruch, wiadomo, że kasety są wypchane pieniędzmi. Co więcej, nie muszą być specjalistami od pirotechniki, by kradzież się powiodła. Wystarczy znać budowę urządzenia.
– Ktoś, kto miał do czynienia z pirotechniką, wie jak zrobić ładunek. Natomiast przestępca na pewno zna konstrukcję bankomatu, bo wie, gdzie go podłożyć i jak dostosować siłę rażenia, by nie uszkodzić pieniędzy
– mówi były komendant poznańskiej policji.
Według Macieja Szuby we włamaniach do bankomatów mogły wyspecjalizować się zorganizowane grupy przestępcze, ale jednocześnie kradzieży nie boją się drobni przestępcy. Wszystko dlatego, że zdali sobie sprawę, iż są to łatwiejsze i większe pieniądze.
– Spodziewam się, że takich przypadków może być jeszcze więcej. Przestępcy będą doskonalić swoje sposoby i próbować środków, które są bardziej skuteczne wobec bankomatów – dodaje Maciej Szuba.