Zwierzę we wnykach kłusownika kona z pragnienia kilka dni. Bestialstwo w imię zarobku, czy zdobycia „trofeum”

Czytaj dalej
Fot. fot. ZO PZW w Słupsku
Andrzej Gurba

Zwierzę we wnykach kłusownika kona z pragnienia kilka dni. Bestialstwo w imię zarobku, czy zdobycia „trofeum”

Andrzej Gurba

Wnyki, żelazne potrzaski, zapadnie, haki, a nawet nielegalna broń palna. To oręż leśnych kłusowników. Od niedawna mają oni swoich rywali - wilki.

Gdyby skupić się tylko na danych z Lasów Państwowych, Państwowej Straży Łowieckiej i policji, można by uznać, że kłusownictwo w naszym regionie to nie jest duża skala. Do wyobraźni mogą już jednak przemawiać dane z Polskiego Związku Łowieckiego. W słupskim okręgu PZŁ w sezonie łowieckim kwiecień 2020 - marzec 2021 myśliwi znaleźli prawie 300 wnyków. To pętle z drutu, linki stalowej, zastawiane przez kłusowników na

naturalnych przejściach zwierzyny. Sarna czy łania zaczepia się o taką pętlę, która zaciska się na nodze, tułowiu, czasami łbie, bo zwierzę szarpie, próbując uwolnić się z pułapki. Agonia we wnykach może trwać nawet kilka dni. Jeśli kłusownik albo wilk szybko nie zakończą cierpienia zwierzęcia, kona z pragnienia.

Kłusownictwo wielopokoleniowe i na sprzedaż

Nasi rozmówcy ze służb i instytucji zajmujących się zwalczaniem kłusownictwa są zgodni, że ten proceder w porównaniu do lat 90. ubiegłego wieku (transformacja ustrojowa, upadek PGR) stracił na znaczeniu.

- Z biedy raczej już nikt nie kłusuje. Może być tzw. kłusownictwo wielopokoleniowe. Dziadek kłusował, ojciec kłusował, to i syn kłusuje. Niektórzy nie wyobrażają sobie świąt bez kradzionej choinki z lasu, tak samo jest z kłusownictwem. W naszym regionie są wsie, które wręcz łączy się z kłusownictwem. I tam w ciemno można szukać wnyków - stwierdza Michał Pobiedziński, prezes słupskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego.

Podobnie uważa Krzysztof Dymkowski, komendant Wojewódzkiej Państwowej Straży Łowieckiej w Gdańsku.

- Są rodziny, które uważają, że wszystko to, co jest w lesie, można brać bez skrupułów. I tak jest od pokoleń. Taka mentalność - uważa komendant.

Obecnie nie kłusuje się więc z biedy. Czasami jest to tzw. kłusownictwo wielopokoleniowe, swoiście rozumiana tradycja. Ale kłusuje się także dla zysku. Za tuszę z jelenia czy sarny można dostać kilkaset złotych. Nie są to kokosy, ale czarny rynek istnieje.

- Kłusownicy mają odbiorców wśród restauratorów. Próbują w ten sposób podreperować swój budżet - oznajmia Michał Pobiedziński.

Dania z dziczyzny w restauracjach są dosyć drogie, podobnie wyroby w sklepach. Sprzedaje się także poroże.

Dzisiaj każdy może być strażnikiem lasu

Dariusz Dyl, kierownik do spraw mediów i promocji w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku, ale w przeszłości osoba, która medialnie ogarniała pracę straży leśnej w całym kraju (też były komendant SL w Okonku), mówi, że na każde nadleśnictwo przypada mniej więcej kilka przypadków kłusownictwa rocznie. Różnie się to kształtuje w poszczególnych latach.

- Dominują wnyki, ale są też przypadki kłusownictwa z bronią palną. Na przykład w Damnicy ujęto, dzięki kamerze termowizyjnej, kłusownika z nielegalną bronią - mówi Dariusz Dyl. - Dzisiaj każdy może być strażnikiem lasu, bo każdy ma telefon i od razu może zawiadomić odpowiednie służby. Ludzie spacerują po lesie, biegają, zbierają runo. No i znajdują wnyki. Od razu radzę, aby ich nie ruszać, tylko szybko zadzwonić do służb i najlepiej na nie poczekać. Jak ktoś majstruje przy wnykach, to potem może mieć problem z wybronieniem samego siebie. I przy okazji może zniszczyć dowód przestępstwa. Zresztą z tego właśnie korzystają kłusownicy. Zawsze twierdzą, że znaleźli albo usuwali wnyki.

Dariusz Dyl dodaje, że kłusownicy mają konkurencję w postaci wilków, których jest coraz więcej w naszych lasach.

- Kłusownik musi zdążyć przed wilkiem dotrzeć do zwierzyny, która wpadła w sidła. Kiedyś mógł odczekać dwa-trzy dni, teraz już nie - stwierdza.

Łoś i żubry dwa

Niestety, zdarza się , że kłusują też myśliwi i leśnicy.

- W 2019 roku w ramach wspólnych działań Państwowej Straży Łowieckiej z policją w Gniewie w okolicach miejscowości Kolonia Ostrowicka ujawniono kłusownictwo łosia byka, zwierzęcia łownego, lecz będącego pod całoroczną ochroną. Sprawca - myśliwy - został ujęty i skazany prawomocnym wyrokiem sądu. Ponadto musiał zapłacić na rzecz Skarbu Państwa ekwiwalent za bezprawnie pozyskaną zwierzynę w wysokości 14 tysięcy złotych - informuje Krzysztof Dymkowski.

W 2020 r. skazany został były leśnik - za skłusowanie żubra byka we wrześniu 2019 r. w powiecie łobeskim. Kara to m.in. prace społeczne oraz grzywna i nawiązka w wysokości prawie 20 tys. zł.

Przed Sądem Rejonowym w Lęborku toczy się obecnie sprawa Remigiusza C., który jest oskarżony o zastrzelenie żubra. Do zdarzenia doszło w listopadzie 2019 r. w Dąbrównie (gm. Potęgowo). W tę sprawę zamieszanych jest aż osiem osób. Według ustaleń prokuratury, sprawcy próbowali sprzedać głowę żubra jako trofeum. Poza tym Remigiusz C. jest oskarżony o inne kłusownicze czyny (2019 i 2020 r.). Chodzi o nielegalny odstrzał łani, saren, dzików i lisa o łącznej wartości 35 tys. 800 zł na szkodę Skarbu Państwa. Mężczyźnie grozi kilka lat pozbawienia wolności.

Od niedawna mamy też inny rodzaj kłusownictwa. Strzela się do objętych ochroną wilków. Wiosną 2020 r. zastrzelono młodą waderę (samicę wilka) niedaleko Kwisna (gm. Miastko). Miejscowe nadleśnictwo wyznaczyło nagrodę pieniężną, ale sprawcy nie udało się ustalić. W lutym 2022 r. skłusowano wilka w Gogolewie (gm. Dębnica Kaszubska). Policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie.

Dlaczego strzela się do wilków? Niektórzy uważają, szczególnie myśliwi, że wilków jest już za dużo i powinien być wprowadzony odstrzał z uwagi też na to, że wilki atakują zwierzęta gospodarskie.

Kłusownicy ryb

W naszym regionie mamy też całkiem sporo przypadków kłusownictwa ryb.

- Zajmujemy się kontrolą przepisów ustawy o rybactwie śródlądowym. Reagujemy na wszystkie nieprawidłowości. Nie chodzi tylko o tzw. typowe kłusownictwo, a więc na przykład o nielegalny odłów sieciami. Ogólnie rocznie stwierdzamy od 400 do 600 naruszeń przepisów. Chodzi też o złowienie niewymiarowych ryb, brak pozwoleń itd. Przypadków typowego kłusownictwa ryb mamy kilkadziesiąt rocznie - mówi Stanisław Trendel, komendant Państwowej Straży Rybackiej w Słupsku.

Strażnicy ze służby państwowej ściśle współpracują ze społecznymi strażami rybackimi, które działają praktycznie przy każdym kole wędkarskim. Wspólne akcje przeciwko kłusownikom planowane są we wcześniej rozpoznanych miejscach. Mało kiedy działa się w ciemno.

- Są też szczególne okresy, kiedy uaktywniają się kłusownicy. Teraz jest to tarło szczupaka. W mojej ocenia skala rybackiego kłusownictwa nie zwiększa się. Teraz ludzie mają pracę, to proceder trochę zanika. Czasami jest to dodatkowe źródło dochodu, czasami jest to „hobby”, czasami okazja czyni złodzieja, jak na przykład okres tarłowy. Ryby łatwiej wtedy odłowić - stwierdza Stanisław Trendel.

Skłusował węgorze na imieniny Jana

Ryszard z podmiasteckiej wsi to bezrobotny, który utrzymuje się z prac dorywczych. Jako kłusownik ryb wpadł po raz kolejny w maju ubiegłego roku nad jeziorem w Bobięcinie. Strażnicy rybaccy urządzili na niego zasadzkę, bo mieli informację, że ktoś kłusuje. Wcześniej sprawdzili i wytypowali miejsce, w którym może pojawić się kłusownik. To był pas wygniecionych trzcin. Strażnicy odkryli tam sieci zastawione w wodzie. Nie ruszali ich, lecz podjęli całodobową obserwację terenu. Kłusownik pojawił się około 8 rano. Strażnicy poczekali, aż wejdzie do wody i opróżni sieci. Mężczyzna wyciągnął węgorze (łącznie prawie 6 kilogramów) o wartości 700 złotych. I wtedy został zatrzymany. W sierpniu 2021 r. miastecki sąd skazał bezrobotnego na sześć miesięcy ograniczenia wolności (praca społeczna w wymiarze 20 godzin w miesiącu) oraz orzekł nawiązkę na rzecz dzierżawcy jeziora w wysokości 3834 zł. I poza tym przepadek skłusowanych ryb (na rzecz dzierżawcy jeziora) i sieci. Jak bronił się skazany? Tłumaczył, że „łowił ryby na imieniny Jana”. I obiecał, że więcej się to nie powtórzy. Obiecał policjantowi, bo w sądzie na rozprawie go nie było.

* * *
Kłusownicza statystyka

Słupski okręg Polskiego Związku Łowieckiego

Sezon łowiecki od 1 kwietnia 2020 do 31 marca 2021. Myśliwi znaleźli 270 wnyków, 3 żelazne potrzaski, 5 innych urządzeń kłusowniczych (np. zapadnie, haki wieszane na drzewie). Stwierdzono także 6 przypadków kłusownictwa z użyciem broni.

Sezon łowiecki od 1 kwietnia 2019 do 31 marca 2020: wnyki - 344, żelazne potrzaski - 1, zapadnie i haki - 5, kłusownictwo z użyciem broni - 14 (2 ujętych kłusowników)

Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Szczecinku

W 2021 na terenie RDLP w Szczecinku (30 nadleśnictw) odnotowano 18 przypadków kłusownictwa (18 sztuk zwierzyny).

Państwowa Straż Łowiecka w Gdańsku

PSŁ w 2020 r. na podstawie ujawnionych przypadków kłusownictwa prowadziła 4 dochodzenia, w tym 3 przypadki kłusownictwa przy użyciu wnyków i 1 przypadek pozyskania zwierzyny w większej liczbie, niż przewiduje upoważnienie do wykonywania polowania przez myśliwego.

W 2021 r. prowadzono 6 dochodzeń, w tym 1 przypadek kłusownictwa przy użyciu wnyków, 3 przypadki przy użyciu broni palnej, 1 przypadek bezprawnego wejścia w posiadanie trofeum zrogowanego jelenia byka, 1 przypadek ujawnienia urządzeń kłusowniczych, tj. dwa potrzaski i żywołapka.

Państwowa Straż Łowiecka w Szczecinie, obejmująca województwo zachodniopomorskie

W 2021 r. Państwowa Straż Łowiecka w Szczecinie prowadziła 47 postępowań dochodzeniowo-śledczych w sprawach m.in. o kłusownictwo (w 2020 - 45 postępowań) oraz 14 postępowań mandatowych (w 2020 - 13). Poza tym przeprowadzono 123 kontrole podmiotów prowadzących skup zwierzyny łownej oraz 13 kontroli podmiotów prowadzących usługi polowań komercyjnych.

Andrzej Gurba

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.