Na widok trzech mężczyzn Rafał od razu zrozumiał, że zanosi się na kłopoty. Podeszli pewnym krokiem i ironicznie zapytali o zdrowie brata, choć doskonale wiedzieli, że właśnie zaczął odsiadywać wyrok w więzieniu.
Nieznajomi powiedzieli Rafałowi, że nadeszła jego kolej, by uregulować długi brata. Kiedy zapytał dlaczego, zamiast odpowiedzi otrzymał cios w twarz i kilka soczystych kopniaków.
- Bądź za tydzień w tym samym miejscu z gotówką, bo twoją narzeczoną spotka niemiła przygoda - groźnie rzucili odchodząc.
30-letni Rafał dorabiał to tu, to tam i był nawet w stanie wspierać finansowo swojego brata, który szastał gotówką. Dał mu ze 30 tys. złotych i raz pracę załatwił, ale krewniak nie miał ochoty uczciwie zarobkować.
W pewnym momencie miarka się przebrała i Rafał postanowił, że musi zacząć żyć na własne konto. Tym bardziej, że jego dziewczyna przyznała mu się, że jest w ciąży. Pieniędzy z etatu nie było jednak tyle, by zaspokoić żądania szantażystów.
Groźby wobec ciężarnej
Rafał S. wiedział, że nie żartowali, gdy ostrzegali, że skrzywdzą mu dziewczynę. Zrozumiał, że musi działać niekonwencjonalnie. Nie miał zamiaru szukać pomocy na policji, bo myśla, że to tylko zwiększyłoby ryzyko wyrządzenia krzywdy partnerce w ciąży.
Czytaj więcej:
- Ofiary w strachu
- Jaki wyrok usłyszał oskarżony
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień