Frank Underwood, kiedy się wyprowadził z Białego Domu, zamieszkał w Hay Adams, hotelu po drugiej stronie parku Lafayette’a. W piwnicy tego hotelu jest bar o znaczącej nazwie Off The Record. Mają tam własne podstawki pod piwo z karykaturami polityków. Nic mi te twarze nie mówią. Nie ma się właściwie czemu dziwić, gdyż o amerykańskiej polityce mam blade pojęcie. Podobnie blade jak amerykańscy politycy mają o polityce polskiej.
Przy stoliku obok siedzi grupa młodych ludzi. Dość głośna. Rozmawiają o Bidenie. I o alkoholach. O Fireball (taka cynamonowa whisky) i Jagermeisterze. Tymczasem na Florydzie przed federalnym sądem staje kandydat na prezydenta. Kandydat i zarazem były prezydent. Uczciwość każe mi napisać, że to dzięki Trumpowi mogłem dostać się do Stanów bez przesłuchania w ambasadzie.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień