Pamiętaj, że samochód nie wygra z tramwajem
Dziś, 14 lipca, mija 57 lat od największej w Gorzowie katastrofy tramwajowej. Rannych było 60 osób, jedna zmarła. - Dziś by do niej nie doszło - mówi „GL” Paweł Kamyszek, prezes Gorzowskiego Klubu Miłośników Komunikacji Miejskiej.
Jesteś prezesem Gorzowskiego Klubu Miłośników Komunikacji Miejskiej, więc wiesz na pewno, co wydarzyło się w mieście 14 lipca 1959 r.?
Tak, wiem, pytasz o tragiczny wypadek tramwajowy.
Największą w dziejach miasta katastrofę komunikacyjną. Rannych zostało około 60 osób, jedna z osób zmarła na skutek obrażeń w szpitalu. Jak i gdzie doszło do wypadku?
To były godziny szczytu. Od zakładów stilonowskich w stronę miasta jechał skład trzech wagonów. Były to wagony, jakich dziś już nie ma. MZK ma tylko jeden egzemplarz, zabytkowy, czerwony, który czasami wyjeżdża na tory z okazji różnych imprez. Ludzie jechali stłoczeni, bo był to popołudniowy kurs. Tramwaj zjeżdżał z obecnej ul. Podmiejskiej w stronę dzisiejszego ronda Santockiego. Hamulce nie zadziałały prawidłowo, skład zbyt szybko wszedł w łuk i wypadł z szyn. Jeden z wagonów uderzył jeszcze w słup. Ludzie odnieśli poważne obrażenia. Jedna z pasażerek, słynna wówczas lekarka, zmarła niedługo potem w szpitalu. Podobny wypadek z podobnych przyczyn miał jeszcze miejsce w Szczecinie. Po tych tragediach wagony tego typu w całym kraju przeszły modernizację.
Dziś mówi się o rozbudowie linii tramwajowych w Gorzowie. Jedna z tras będzie wiodła od ronda Piłsudskiego do ronda Wyszyńskiego. Sprawdziłem. Różnica poziomów wynosi tam aż 35 metrów. Dwa razy więcej niż między rondem Solidarności a Santockim, gdzie 57 lat temu doszło do tragedii. Zapytam wprost: nie za stromo tam na tramwaj?
Przy dzisiejszym rozwoju techniki - nie. Tramwaje bez problemu wjadą i zjadą. Bezpiecznie. Dziś wagony mają zupełnie inne systemy hamulcowe. Ten sprzed półwiecza hamował silnikiem. Wyłącznie. Przy dużym ciężarze i prędkości nabranej na zjeździe było to niewystarczające. Dziś wagony mają trzy systemy, które nie dopuściłyby do podobnej tragedii. Wagon jest w stanie zatrzymać się zawsze, gdy trzeba.
Mimo to co jakiś czas dochodzi do stłuczek z tramwajami. Najczęściej na przejazdach. Dlaczego? Kierowcy naprawdę nie widzą wagonów?
Nie zachowują ostrożności. Gubi ich też jazda na pamięć albo brak należytej uwagi. A przecież z tramwajem nie wygra żadne auto.
Uważaj na tramwaj
Gdzie w Gorzowie najbardziej trzeba uważać na tramwaje?
- Na przejazdach wzdłuż ul. Walczaka (wyjazdy z ul. Dowgielewiczowej, ze szpitala psychiatrycznego, na wysokości biurowca Stilonu) i wzdłuż torowiska przy ul. Kostrzyńskiej.
- Pilnujcie się też przy rondach: notorycznie kierowcy wymuszają pierwszeństwo na rondzie Gdańskim (wyjazd na Strzelce), codziennie osobówki wjeżdżają na szyny tuż przed tramwaje, które z ronda Solidarności jadą do centrum.
- Każdego roku gorzowskie tramwaje zaliczają 30-40 kolizji. Z reguły 90 proc. z nich to wina kierowców samochodów.