Sąsiad uratował z pożaru sąsiada. Jest bohaterem wsi
Krzysztof miał dużo szczęścia. Spał, gdy wybuch pożar. Sąsiad wyprowadził go w ostatniej chwili. Paliły się już meble i podłoga. 30-latek uciekał na bosaka. Mocno poparzył sobie stopy i jedną rękę.
- To najlepszy sąsiad, jakiego można sobie wyobrazić - przyznaje Krzysztof Jałowiec z Troksu. 30-latek został tydzień temu uratowany z pożaru przez mieszkającego obok pana Józefa.
Poparzył stopy i rękę
Do zdarzenia doszło w sobotę, 8 lipca rano. Pożar wybuchł na poddaszu jego domu rodzinnego. 30-letni Krzysztof wówczas smacznie spał.
Mimo iż poddasze przypomina raczej strych, gdzie składowane są stare meble, słoiki i inne niepotrzebne chwilowo w domu rzeczy, mężczyzna lubi tam spać, bo jak twierdzi jest przewiew. - To ważne szczególnie podczas upałów - podkreśla mężczyzna.
Było po godz. 9 rano, kiedy na poddaszu wybuchł pożar. - Jak się śpi, to się pewnych rzeczy nie czuje - wyjaśnia 30-latek. Przyznaje, że ma mocny sen. Był sam w domu, nie miał go kto obudzić.
Dym i ogień dostrzegli ludzie mieszkający nieopodal na górce, kiedy kłęby zaczęły się już wydobywać dachem na zewnątrz.
- Byłam na podwórku, kiedy tamta sąsiadka zaczęła krzyczeć: „ludzie, pali się!” - opowiada Maria Konieczny, która mieszka dwa numery dalej od rodziny Jałowców. - Wbiegłam do domu i krzyknęłam: „Basiu, Ziutek, pali się!” - relacjonuje dalej pani Maria.
Basia, córka pani Marii zaczęła dzwonić po pomoc. Józef, mąż pani Basi od razu pobiegł do sąsiadów.
- Z tego co wiem, ludzie dzwonili do mnie wcześniej na komórkę, ale nie odbierałem. To jeszcze bardziej wszystkich zaniepokoiło - wyjaśnia pan Krzysztof.
Pan Józef bez zastanowienia wszedł do domu i pobiegł na górę. Obudził 30-latka i wyprowadził go na zewnątrz.
- Kiedy się ocknąłem, na strychu było już pełno ognia. Paliły się dwa fotele. Nie wiedziałem, co się dzieje - relacjonuje poszkodowany.
Wyszedł z domu, tak jak spał. Bez butów. Pokonując palące się pomieszczenie, poparzył sobie stopy i rękę. Zaraz potem na miejsce przyjechała straż pożarna i policja. Mężczyzna trafił do szpitala.
Ognia się nie wystraszył
- Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, widać było unoszący się nad domem dym - mówi Radosław Frycz z Państwowej Straży Pożarnej w Olkuszu, który był drugim dowódcą podczas akcji. W sumie na miejsce przyjechało pięć zastępów. Z ogniem walczyło 18 strażaków.
- Szczęście, że ten pożar wybuchł w dzień i że ludzie go zauważyli. Udało się go dość sprawnie zlokalizować i ugasić we wczesnej fazie. Gdyby nie szybkie wezwanie, ogień mógł objąć cały budynek - nie ukrywa Radosław Frycz. Strażacy podkreślają również, że gdyby nie bohaterstwo pana Józefa, 30-latek mógłby pożaru nie przeżyć. - Mężczyzna nie ograniczył się tylko do pomocy człowiekowi. Próbował gasić ogień wężem ogrodowym - zwraca uwagę strażak.
Pani Maria jest dumna z zięcia. - To bystry i bardzo dobry człowiek. Jak się coś dzieje i trzeba pomóc, to nawet w przepaść pójdzie - uważa kobieta. Podkreśla też, że jest odważny. - Na co dzień pracuje na dużych wysokościach. Nie boi się. To i ognia się nie wystarczył - podkreśla.
Po całym zdarzeniu matka 30-letniego Krzysztofa przyszła do pana Józefa. Rozpłakała się, podziękowała za uratowanie syna. Sam pokrzywdzony w pożarze też zdaje sobie sprawę, jak wiele zawdzięcza sąsiadowi. - Wzorowo się zachował, jestem mu naprawdę bardzo wdzięczny. Znam się z jego synem od 20 lat. Dobrze mieć takich sąsiadów - mówi pan Krzysztof.
Akcja gaszenia trwała ponad dwie godziny. Ogień częściowo strawił poddasze i dach budynku od wewnątrz. Przyczyną pożaru mogło być zaprószenie ognia, choć według pana Krzysztofa ktoś mógł zostawić włączone żelazko lub zawiniła instalacja. Straty wyceniono na 80 tys. zł.
Są ofiary śmiertelne
Od początku roku w powiecie olkuskim i chrzanowskim doszło do ponad 90 pożarów budynków mieszkalnych. Niestety, nie wszyscy lokatorzy mieli szczęście. W tym roku są już dwie ofiary śmiertelne.
16 lutego w Nieporazie (gm. Alwernia) strażacy wydostali z płonącego domu nieprzytomnego mieszkańca. Niestety nie udało się go uratować. Przyczyną pożaru było prawdopodobnie zaprószenie ognia. Do podobnego zdarzenia doszło 19 marca w Jeżówce (gm. Wolbrom). W spalonym domu strażacy znaleźli zwłoki właściciela.
***
Co jest najczęstszą przyczyną pożaru w domach i blokach oraz jak się przed nimi ustrzec?
Najczęstszą przyczyną pożarów w domach i blokach są wadliwe instalacje lub zaprószenia ognia.
Strażacy zalecają, by regularnie robić przeglądy i remonty instalacji grzewczych i elektrycznych. Dobrym zabezpieczeniem są czujki dymu i tlenku węgla oraz gazu. Mają one za zadanie jak najszybciej ostrzec o zagrożeniu w mieszkaniu lub domu. Gorzej jeśli w budynku są osoby palące papierosy, wtedy takie czujki się nie sprawdzą.
Podstawową zasadą, dzięki której można ograniczyć pożary jest zamykanie pomieszczeń. - Okna i drzwi są dziś na tyle szczelne, że jeśli są zamknięte pożar może się ograniczyć tylko do jednego pomieszczenia - mówi Piotr Pawelczyk z Powiatowej Straży Pożarnej w Chrzanowie. - Ogień potrzebuje tlenu. Jeśli okna i drzwi są pootwierane, wtedy pożar łatwiej się rozprzestrzenia - dodaje.